Ekstraklasa. Adam Nawałka pod presją, ale ze wsparciem szefów. Cel Lecha Poznań wciąż ten sam: awans do europejskich pucharów

Trener Lecha Poznań Adam Nawałka przegrał dwa pierwsze mecze w tym roku, ale jego pozycja w klubie wciąż jest niezachwiana. Na Bułgarskiej mają świadomość, że Kolejorza latem czeka rewolucja, ale cel zespołu wciąż jest ten sam: awans do europejskich pucharów.
Zobacz wideo

Porażka z Piastem Gliwice była dla poznaniaków szokiem. I nie chodziło nawet o cztery gole, które wbili Kolejorzowi podopieczni Waldemara Fornalika. Wzbudzający obawy był przede wszystkim nijaki styl drużyny, za którą jeden z najcięższych obozów przygotowawczych w ostatnich kilku latach. Efektów pracy Adama Nawałki na razie jednak nie widać. Widać za to efekty jego decyzji personalnych: zimą były selekcjoner reprezentacji Polski postanowił zrezygnować ze wzmocnień i skupił się na trenowaniu kadry, którą już w Poznaniu ma. Mimo dwóch przegranych spotkań Nawałka wciąż ma bardzo mocne wsparcie szefów klubu, choć jednocześnie znajduje się pod gigantyczną presją. Sobotni hit Ekstraklasy z Legią Warszawa może mieć ogromny wpływ na pracę 61-letniego szkoleniowca w najbliższych tygodniach.

Praca nawet w środku nocy

Nawałka i jego sztab – podobnie, jak w czasach trenowania kadry – właściwie zamieszkali w miejscu pracy. Trener z całą świtą od rana do późnych godzin przesiadują na stadionie, gdzie analizuje każde zagranie piłkarzy Lecha. Pracownicy Kolejorza żartują, że gdy przychodzą do pracy, to Nawałka ich wita, a gdy jadą do domu to szkoleniowiec ich żegna. Dział medialny Lecha postanowił to zresztą wykorzystać i w czwartek zamieścił na Twitterze żartobliwy film, na którym trener przygotowuje się do meczu z Legią nawet w środku nocy. Katorżniczy tryb funkcjonowania związany jest z pracą nad taktyką, która jest konikiem opiekuna Kolejorza. Efekt ma być widoczny wkrótce, ale czas ucieka równie szybko, co rywale w ligowej tabeli.

Na razie Lech jest w pierwszej fazie kryzysu. Najpierw przegrał u siebie z Zagłębiem Lubin, później został rozgromiony przez Piast. Niepokojący jest także brak błysku w oczach tych, którzy do tej pory stanowili o piłkarskiej wartości klubu: Macieja Makuszewskiego, Darko Jevticia czy Joao Amarala. Nawałka musi więc przezwyciężyć nie tylko problemy na boisku, ale i w szatni, bo utrata wiary w pogoń za czołówką byłaby dla Lecha gwoździem do trumny.Kolejorzowi na murawie przydałby się charyzmatyczny lider z prawdziwego zdarzenia, ale tego na horyzoncie nie widać. Zamiast niego rozciąga się za to szerokie morze przeciętności.

Nawałka idzie pod prąd i… z prądem

Nawałka postanowił stawiać na piłkarzy mających u kibiców dość niskie notowania. Do tej pory ważne role w zespole odgrywali Maciej Gajos, Rafał Janicki, Vernon De Marco i Nikola Vujadinović, który w meczu z Lubinem golem samobójczym zabrał Lechowi cenny punkt. – Trener wciąż mocno w nich wierzy. Musi przyjść jednak moment, kiedy zawodnicy za te zaufanie się odpłacą. Inaczej ich błędy będą szły na konto Nawałki – słyszymy w Poznaniu.

Szanse dostają także wychowankowie klubu, jak Tymoteusz Klupś i Kamil Jóźwiak, którzy wystąpili w obu meczach. A w kolejce czekają już następni: Mateusz Skrzypczak czy Filip Marchwiński, którzy dobrze zaprezentowali się na obozie w Turcji. Z jednej strony te decyzje podobają się sympatykom drużyny (stawianie na młodzież z Akademii), z drugiej drażni ich uporczywa wiara Nawałki w umiejętności takich zawodników, jak Janicki czy Vujadinović. Promowaniem właśnie tych lechitów szkoleniowiec sam narzucił na siebie presję. Jeżeli w sobotę ponownie na nich postawi, a oni znów zawiodą, kibice złość zwrócą w stronę trenera.

Wsparcie od szefów

Nawałka wciąż ma wsparcie szefów klubu. Ci wierzą w warsztat szkoleniowca, któremu zaoferowali drugi najwyższy kontrakt w historii Lecha (więcej zarabiał tylko Nenad Bjelica). Jednocześnie aktualny jest cel, które przed podpisaniem umowy przedstawiono Nawałce: awans do europejskich pucharów. Bo inwestycja w trenera i jego sztab ma przynosić efekty. Podczas negocjacji szkoleniowiec sam zaznaczał, że walka o mistrzostwo może być nierealna, ale już zakwalifikowanie się do eliminacji Ligi Europy jest jak najbardziej w zasięgu klubu. I choć budżet skonstruowany jest w taki sposób, że brak awansu do LE nie wpłynie druzgocąco na funkcjonowanie Lecha, to na Bułgarskiej mało kto bierze dziś pod uwagę taki scenariusz.

Gra o punkty i o spokój

Zbliżający się hit Ekstraklasy z Legią może istotnie wpłynąć na pracę Nawałki w kolejnych tygodniach. Szkoleniowiec ma najlepszą i najgorszą okazję, aby przełamać impas zespołu. Najlepszą, bo zwycięstwo ze zmagającym się ze swoimi problemami mistrzem Polski – i tona własnym stadionie – posmakuje wyjątkowo. Najgorszą, bo w razie porażki Lech nie tylko straci kolejne punkty do uciekających Piasta Gliwice, Jagiellonii Białystok i Korony Kielce, ale także wsparcie kibiców, którzy coraz niecierpliwiej oczekują zwycięstw i efektownej gry.

Tej aktualnie nie gwarantują Nawałce piłkarze w których uwierzył zimą. A i zbliżająca się rewolucja w kadrze nie będzie przecież wiecznym wytłumaczeniem porażek. Dlatego z Legią Nawałka powalczy nie tylko o punkty, ale również o kilka tygodni komfortowej pracy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.