Ekstraklasa. Dominik Furman wydał oświadczenia ws. oskarżeń Romanczuka

Mocne, męskie słowa padają zwykle podczas każdego meczu ligowego. (...) Zawodnicy w emocjach często kierują do siebie różne słowa, czasem jest niemiło, ale to sport. W żadnym momencie nie doszło jednak do zdarzenia opisywanego przez zawodnika Jagiellonii Tarasa Romanczuka - czytamy w oświadczeniu Dominika Furmana, zawodnika Wisły Płock.
Zobacz wideo

Dominik Furman miał nazwać Tarasa Romanczuka "banderowcem" podczas sobotniego meczu Jagiellonii Białystok z Wisłą Płock.

- Wszyscy jesteśmy przeciwko rasizmowi, a on dzisiaj wyzywa mnie od Bandery... Ciężko jest opanować emocje, znając historię mojej rodziny. Ta również została zamordowana przez Banderę, a on mnie tak wyzywa... Ciężko coś powiedzieć. To jest brak szacunku. Myślę, że dziś ostatni raz podałem mu rękę. Więcej mu nie podam - powiedział po meczu Romanczuk w rozmowie z "Radiem Białystok". 

Wiele wskazuje na to, że sprawą zajmie się Komisja Ligi, która może nałożyć na Furmana surową karę zawieszenia.

Romanczuk urodził się w ukraińskiej miejscowości Kowel. Od roku posiada polskie obywatelstwo. 27 marca zadebiutował w reprezentacji naszego kraju w wygranym 3:2 meczu z Koreą Południową. Jak na razie to jedyny występ 27-letniego pomocnika w kadrze narodowej.

Do sprawy odniosła się Wisła Płock, która opublikował list Furmana:

- W nawiązaniu do wydarzeń, które miały miejsce podczas meczu 22. kolejki Lotto Ekstraklasy Jagiellonia Białystok - Wisła Płock, a także oskarżeń kierowanych przez przedstawicieli Klubu z Białegostoku wobec mojej osoby, chciałem stanowczo i kategorycznie zaprzeczyć, by w trakcie całych zawodów z moich ust padły w stronę Tarasa Romanczuka cytowane po meczu przez przedstawicieli Jagiellonii obraźliwe słowa.

- Faktem jest, że podczas spotkania wielokrotnie dochodziło do spięć pomiędzy zawodnikami obu drużyn. Prawdą jest także to, że piłkarze nie szczędzili sobie sobie złośliwości i kierowali w swoją stronę słowa uznawane za wulgarne. Mocne, męskie słowa padają zwykle podczas każdego meczu ligowego. Emocje, walka o punkty i zajęcie jak najwyższego miejsca w tabeli sprawiają, że zawodnicy w emocjach często kierują do siebie różne słowa, czasem jest niemiło, ale to sport.

- W żadnym momencie nie doszło jednak do zdarzenia opisywanego przez zawodnika Jagiellonii Tarasa Romanczuka, a także kierownika drużyny Pana Arkadiusza Szczęsnego. 

- Nadmienię tylko, że sytuacja: Romanczuk - Furman była jedna podczas sobotniego meczu. A sytuacji: prowokujący Romanczuk - pozostali zawodnicy Wisły Płock było w sobotę wiele i nie zostały one w ogóle zauważone, gdyż tak jak wspomniałem, w każdym meczu się zdarzają i będą się zdarzać. 

- Będę walczył o swoje dobre imię. Zwróciłem się już z prośbą do Klubu Wisła Płock o wsparcie i pomoc prawną. Liczę, że cała sprawa zostanie w jak najszybszym czasie wyjaśniona - czytamy w oświadczeniu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.