Cezary Kulesza: Tak mi się wydaje. Kadra jest już zamknięta.
Nerwów trochę było, bo straciliśmy sporo czasu. Wiadomo, z jakimi kłopotami borykała się Wisła. Momentami trudno było się dogadać, bo brakowało tam lidera, z którym mogłem coś konkretnie ustalić. W końcu doszliśmy jednak do porozumienia. Część pieniędzy za tych zawodników zapłacimy już teraz, a drugą transzę wyślemy do Krakowa dopiero za miesiąc.
Wciąż ciężko mi to zrozumieć. Wiem tylko, że istniały nieuregulowane kwestie związane z płatnościami na linii Wisła-Kostal i agenci. Przez to porozumienie opóźniło się o kilka dni.
Negocjacje w sprawie obu rozpoczęliśmy na początku roku. Z Krakowa dostaliśmy jednak sygnał, aby najpierw zrobić transfer jednego, a później drugiego. I tak to zaplanowaliśmy. Ale pojawiły się komplikacje, czas uciekał i zacząłem nalegać, żeby to przyśpieszyć. Nie mogłem czekać w nieskończoność. Piłkarze potrzebują chwili na aklimatyzację, muszą jechać na obóz.
To inny piłkarz niż Karol. Nie gra na pozycji numer 9, choć pewnie mógłby tam występować. Ireneusz Mamrot będzie musiał znaleźć dla niego miejsce na boisku. Jeśli chodzi o Kostala, to też nie jest powiedziane, że od razu wskoczy do podstawowego składu. Na lewym skrzydle są przecież Arvydas Novikovas i Mile Savković. Nasz trener będzie miał teraz duży ból głowy.
Na papierze wygląda to dobrze. Propozycji od agentów otrzymaliśmy sporo, mieliśmy kilka swoich pomysłów i wybór nie był łatwy. Kluczowe było dla nas pozyskanie „dziewiątki”, bo mieliśmy świadomość, że Karol Świderski może nas opuścić. Poza tym puściliśmy na Cypr Romana Bezjaka i rozwiązaliśmy umowę Cilliana Sheridana. Mamy Maćka Twarowskiego z rocznika 2001, ale potrzebowaliśmy też doświadczenia. Te ma zapewnić Stefan Scepović.
To nie jest takie proste. Mieliśmy na przykład kilku obrońców, których obserwowaliśmy. Ale zdecydowaliśmy się na Arsenicia, który niby był do wzięcia za darmo, ale i tak kosztował pieniądze, które zapłacilibyśmy za jakiś transfer. To nie gwarantuje mu jednak gry. Przecież na stoperze mamy Ivana Runje, Nemanję Mitrovicia czy Bartka Kwietnia. Nawet na lewej obronie mamy sporo jakości, bo poza Guilherme jest Bodvar Bodvarsson, który w meczu Islandii ze Szwecją zagrał 90 minut. W tej chwili przydałby się nam jeszcze piłkarz do ataku.
Wiem o tym, ale zadam panu pytanie. Którego Polaka mógłbym wziąć na środek defensywy?
I myśli pan, że Piast odda go za niewielkie pieniądze? Zamiast 27-letniego Czerwińskiego wzięliśmy 24-letniego Arsenicia, który grał w Ekstraklasie. Kogo wziąłby pan na skrzydło?
Ciekawy chłopak, ale ma 25 lat i wybrał zagranicę. My za to wzięliśmy 22-letniego Słowaka. Widzi pan, że to nie jest takie proste. Ci, którzy się wyróżniają, od razu chcą wyjeżdżać. A ci, którzy nie zdążą wyjechać, kosztują milion albo dwa miliony euro. Oczywiście, że możemy wziąć kogoś dlatego, że jest Polakiem, ale nie możemy zapłacić za niego takich pieniędzy.
Jestem za tym, żebyśmy budowali klub oparty na naszych rodakach, ale skoro się nie da, to wolę sprowadzić chłopaków znających nasz kraj i ligę. Takich jak Imaz, Kostal czy Arsenić.
Nie.
Nie. Mam bardzo dobry kontakt z prezesem Dariuszem Mioduskim i na pewno zadzwoniłby, gdyby w rzeczywistości chciał Ariego. Pół roku temu dzwonił po Przemka Frankowskiego.
Otrzymaliśmy trzy propozycje: z PAOK, Genoi i innego włoskiego klubu – Frosinone Calcio.
Nie my, tylko Karol. Stwierdził, że liga grecka jest słabsza niż Serie A i będzie tam łatwiej się wybić. Może to i słuszne podejście, ale moim zdaniem wyjechał o pół roku za wcześnie. Ja go namawiałem, żeby został do lata. Opłaciłby się to wszystkim. Świderski walczyłby o koronę króla strzelców i w lipcu miałby nie trzy oferty, a dziesięć. My zarobilibyśmy dwa raz więcej, on dostałby dwa razy wyższy kontrakt. Ale uparł się i powiedział, że jest gotowy do wyjazdu.
Oby mu się powiodło, ale mógł ugrać dużo więcej. Choćby podstawowy skład reprezentacji na mistrzostwach Europy U-21. Trener Czesław Michniewicz musiałby postawić na chłopaka, który strzelił w sezonie dwadzieścia bramek. Teraz Karol musi zaczynać wszystko od nowa.
Już jako nastolatek mógł wyjechać do Empoli, ale go tam nie puściliśmy, bo wróciłby z podkulonym ogonem. Wolałem, żeby został, rozwinął się, nastrzelał bramek. Każdy prezes będzie bardziej szanował zawodnika, za którego zapłacił 5 mln euro niż tego, który kosztował 500 tys. Mam teorię, że do 1,5 mln euro wszyscy piłkarze są dość podobni. Ten za 300 tys. i ten za milion niczym się nie różnią. Różnica jest, gdy ktoś kosztuje 3 mln euro, albo więcej.
Przemek jak co okienko przebierał nogami, żeby wyjechać. Po prostu chciał odejść. Miał jeszcze jedną ofertę, z Achmata Grozny. Nie wiem, czy wybrał dobry kierunek, bo moim zdaniem do USA wyjeżdża się na emeryturę, a nie po to, żeby zbudować swoją karierę.
Wiadomo, ale Przemek mógł być podstawowym piłkarzem reprezentacji. Gdyby wiosną grał regularnie i pokazał się dobrze w dwóch meczach kadry, to Jerzy Brzęczek musiałby na niego postawić. Latem po takiego piłkarza ustawiłby się sznur chętnych. A zamiast tego będzie grał kilka tysięcy kilometrów od Europy. Ale chłopak ma swój rozum i sam podjął taką decyzję.