Legia Warszawa. Arkadiusz Malarz podjął decyzję: Nigdzie się nie wybieram

Arkadiusz Malarz zostaje w Legii Warszawa - dowiedział się Sport.pl. - Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Nigdzie się nie wybieram. Jestem fighterem, będę walczył o swoje - powiedział 38-letni bramkarz, którego Ricardo Sa Pinto odsunął od pierwszego zespołu.
Zobacz wideo

- Pasji się nie zabije - rzucił Arkadiusz Malarz do dziennikarzy, którzy pojawili się na czwartkowym treningu. Chwilę wcześniej obronił strzał jednego z graczy rezerw, a potem ruszył na dalsze zajęcia do Legia Fight Club. - Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Ja nigdzie się nie wybieram. Jestem fighterem, będę walczył o swoje - odparł w drodze na Torwar, ucinając tym samym spekulacje, że miałby w zimowym oknie transferowym opuścić Legię Warszawa. Malarz otrzymał oferty m.in. z Górnika Zabrze i Zagłębia Lubin.

Przypomnijmy, że Arkadiusz Malarz od początku stycznia trenuje z drugim zespołem. Ricardo Sa Pinto odsunął 38-letniego bramkarza od treningów z pierwszą drużyną. Nie zabrał go na pierwsze zgrupowanie do Portugalii i wszystko wskazuje, że nie zabierze też na drugie (rozpoczyna się 22 stycznia).

Malarz w ostatnich latach był filarem Legii. W sierpniu, po przyjściu Ricardo Sa Pinto, stracił jednak miejsce w składzie. Nowy sztab szkoleniowy zaczął stawiać na Radosława Cierzniaka. Kiedy ten nabawił się kontuzji (przed październikowym meczem z Wisłą Kraków) Malarz co prawda wrócił do bramki, ale tylko na chwilę, bo rozegrał dwa spotkania i z powrotem usiadł na ławce, a do składu wskoczył 19-letni Radosław Majecki, który bronił do końca roku.

Malarz jest w Legii od czterech lat. W głównej mierze dzięki jego interwencjom Legia zdobyła dwa ostatnie mistrzostwa Polski, a w 2016 r. trafiła z Ligi Mistrzów do Ligi Europy. W tym sezonie nie prezentował się już jednak tak pewnie - w 16 meczach wpuścił 23 gole. Ale słabo grała cała Legia, m.in. kompromitując się latem w europejskich pucharach, gdzie przegrała dwumecze z mistrzem Słowacji (Spartak Trnawa) i Luksemburga (F91 Dudelange).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.