Vanna Ly i Mats Hartling pomogli Wiśle Kraków? "Dzięki temu, że była oferta, utrzymaliśmy się przy życiu"

- Jesteśmy od trenowania, a nie od wywierania nacisków. My mogliśmy wyrazić swoje zdanie, bo to był jedyny inwestor na tamtą chwilę. Dzięki temu, że była taka oferta, utrzymaliśmy się przy życiu do końca grudnia - powiedział trener Wisły Kraków, Maciej Stolarczyk w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Zobacz wideo

Wciąż nie jest jasna przyszłość Wisły Kraków. Klub właśnie wrócił w ręce Towarzystwa Sportowego Wisła po tym, jak Vanna Ly i Mats Hartling ostatecznie nie zapłacili za jego przejęcie. Właścicielem Wisły nie został także biznesmen Wojciech Kwiecień. Przedsiębiorca był o krok od jej przejęcia w grudniu, ale zrezygnował w ostatniej chwili. Tym razem rozmowy z Towarzystwem Sportowym zakończył się już na etapie sondowania.

Zdaniem trenera krakowskiego zespołu, Macieja Stolarczyka, oferta Ly i Hartlinga mimo wszystko Wiśle pomogła. - Dzięki temu, że była taka oferta, utrzymaliśmy się przy życiu do końca grudnia - przyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". - Trochę to kuriozalne, ale tak było. Dzięki wiadomości, że ktoś jest zainteresowany, zespół jeszcze wierzył, że coś się wydarzy. Ta kuriozalna oferta dała nam jeszcze trochę energii w szatni, a dla nas, trenerów, szalenie istotne było, by zespół cały czas był gotowy do gry - dodał.

Wisła wciąż szuka inwestora

Nie udały się rozmowy z Ly i Hartlingiem, nie udały także z Kwietniem. Ale to nie oznacza, że nowego inwestora w Wiśle nie będzie, bo klub cały czas takiego poszukuje. Pomaga w tym Jarosław Królewski, biznesmen z firmy Synerise. W dodatku dołączył on do akcji Bogusława Leśnodorskiego, który stara się rozwiązać prawne problemy krakowskiego klubu. - Moją rolą jest zbiórka pieniędzy oraz poszukiwania inwestorów strategicznych dla Wisły z mojego kręgu. Osobiście na tym etapie ani ja, ani moja spółka nie jesteśmy w stanie zainwestować tak ogromnej kwoty. Natomiast mamy coś, o czym ludzie bardzo rzadko myślą: kapitał intelektualny i społeczność ludzi ideowych. Mamy jeden rewolucyjny pomysł w zanadrzu - zdradza Królewski.

"Inwestorzy zgłaszają się sami"

Były prezes i współwłaściciel Legii Warszawa, Bogusław Leśnodorski, który pomaga Wiśle, w środowej audycji na antenie radia WeszłoFM przyznał, że sytuacja klubu się poprawia. - Jest trochę lepiej, niż było pięć dni temu. Jeżeli uda się zorganizować kasę - wcale nie taką dużą, jak się mówi - to jesteśmy przekonani, że Wisła zagra wiosną w lidze. Nikt normalny nie chce braku Wisły w Ekstraklasie. Takie rzeczy nie dzieją się nawet w Kongo. (...) Są potencjalni inwestorzy, którzy zgłaszają się sami, do tego ludzie, którzy już pomagają. My zajmujemy się aspektem formalnym, pilnujemy tego, żeby nie było sytuacji, jaka miała miejsce wcześniej. W pierwszej kolejności piłkarze muszą mieć z czego żyć, to jest najważniejsze. Wszystko, co uda się pozyskać, w pierwszej kolejności trafi do zawodników - oświadczył były prezes Legii.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.