Wisła Kraków. Byłym członkom zarządu klubu może grozić nawet 10 lat więzienia

Według kodeksu karnego za wyrządzenie spółce szkody przekraczającej milion złotych, członkowi jej zarządu grozi nawet 10 lat więzienia. Jeśli w Wiśle dochodziło do nieprawidłowości, to władze "Białej Gwiazdy" powinny przejrzeć też kodeks cywilny i kodeks spółek handlowych. W nich za niegospodarność i długi czekają kolejne paragrafy.
Zobacz wideo

Wyczekiwania na inwestorów, liczenie na pieniądze, a co za tym idzie ekstraklasowy ratunek dla 13-krotnego mistrza Polski – to do niedawna jedne z ważniejszych tematów dla kibiców klubu z Reymonta. Drugim wątkiem jest rzecz jasna rozliczenie przeszłości. Pociągniecie do odpowiedzialności tych, którzy za fatalną finansową sytuację klubu odpowiadają.

Nie trudno się zorientować, że poprzedni zarząd Wisły Kraków SA oraz inwestorzy, którzy przez ostatnie miesiące chcieli (lub myśleli, że chcą) nabyć akcje Wisły, stąpali po cienkim lodzie. Dla jednych pełna transparentność niekoniecznie oznaczałaby komfort, dla drugich problemem mogłoby być to, co w klubie zastali. W klubie, w którym od 8 stycznia jest już policja i CBŚ. Być może niedługo zacznie się zatem rozliczanie. Zdolnych do tego jest kilka stron.

Opcja 1. Rozliczą się sami

Jakie są drogi wzięcia się za problemy Wisły? Wydaje się, że trzy. Pierwsza optymistycznie zakładała lub zakłada, że spółka ta sama się ze swych grzechów rozliczy. To znaczy z powództwem o naprawienie szkody wystąpi jakiś członek jej zarządu, lub rady nadzorczej. W przypadku osób, które rządziły Wisłą od sierpnia 2016 roku do grudnia 2018 nic takiego się nie stało. Teraz taki wniosek może wystosować nowy zarząd spółki z Rafałem Wisłockim na czele. Na razie szukanie winnych było dla niego sprawą drugorzędną, bo wszyscy „nowi” na Reymonta skupiali się na reanimacji klubu. Po tym jak do Wisły i 15 innych lokali wkroczyła policja, akcenty trzeba będzie prawdopodobnie rozłożyć inaczej. Tym bardziej jeżeli nowy zarząd nie spojrzy obiektywnie na finanse klubu, nie znajdzie inwestora i w porę nie ogłosi upadłości spółki to sam może mieć niebawem kłopoty.

Być może szybciej przeciwko Wiśle wystąpi jakiś z jej dłużników. Tu wchodzimy na drugą drogę szukania i wymierzania sprawiedliwości.

Opcja 2. Pozwy od dłużników

Wobec słabej sytuacji finansowej członkowie zarządu Wisły na pewno mieli z tyłu głowy możliwość ogłoszenia upadłości spółki, co chroniłoby ich majątek prywatny przed osobami i firmami, którym nie płacili. Na to, że powinni zrobić to już dawno wskazywał w rozmowie ze Sport.pl Jacek Masiota. Nic takiego się nie stało, co teraz może mieć dla byłych członków zarządu Wisły przykre konsekwencje.

- Obowiązujące w Polsce przepisy dają możliwość takim wierzycielom pozwać członka zarządu za niespłacone długi. Wynika to z treści art. 21 prawa upadłościowego. Przepis ten nakłada na członków zarządu obowiązek zgłoszenia wniosku o upadłość spółki w terminie 30 dni od zaistnienia podstawy do ogłoszenia upadłości. Z pewnym uproszczeniem można przyjąć, że podstawa do upadłości spółki powstaje, jeżeli jej zaległości w płatnościach przekraczają 3 miesiące. Innymi słowy - członek zarządu zobowiązany jest zgłosić wniosek o upadłość spółki najpóźniej w momencie, gdy zaległości w płatnościach będą wynosić 4 miesiące. Jeżeli powyższego obowiązku nie wykona, to zgodnie ze wspomnianym przepisem prawa upadłościowego, może zostać pozwany przez wierzyciela spółki, który nie uzyskał od spółki należnych mu pieniędzy – mówi nam Hubert Cieszyński z kancelarii Mazurkiewicz Cieszyński Mazuro i Wspólnicy.

Przypomina też, że członkowie zarządu odpowiadają również - na gruncie kodeksu cywilnego.

-  Jeżeli więc np. zaciągnęli w imieniu spółki pożyczkę albo zatrudnili pracownika z góry wiedząc, że spółka nie będzie w stanie zwrócić pożyczki lub zapłacić wynagrodzenia - pożyczkodawca lub pracownik mogą pozwać takiego członka zarządu za poniesioną szkodę – mówi nasz rozmówca  wskazując na art. 415 kodeksu cywilnego zgodnie z którym: Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia.

Opcja 3. Postępowanie z urzędu i 10 lat więzienia

Trzecia sytuacja pozwala, dobrać się do podejrzanych zarządzających jakąkolwiek spółką przez państwo. Taka sytuacja właśnie ma miejsce w Krakowie. Policji wystarczy podejrzenie o popełnieniu przestępstwa i jeszcze jedna rzecz.   

- Ten warunek jest jeden. Wyrządzona spółce szkoda musi być wyższa niż 200.000 złotych. Zgodnie z treścią art. 296 kodeksu karnego, za takie działania lub zaniechania grozi kara pozbawienia wolności do lat 5. Jeżeli członek zarządu taką szkodę wyrządził spółce w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla siebie lub dla kogoś innego, wówczas grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 8. Jeżeli szkoda przekroczy 1.000.000 złotych, wówczas kara wzrasta do lat 10  dodaje Cieszyński.

Śledztwo w sprawie Wisły rozpoczęło się 31 grudnia. Jak poinformował nas rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Janusz Hnatko dotyczy ono m.in. niegospodarności, działania na szkodę spółki, spłaty wierzycieli ze szkodą innych, czy niezgłoszenia na czas wniosku o upadłość spółki – mówi Sport.pl.  Czyli paragraf  296. kodeksu karnego będzie dla tego co dzieje się w Krakowie bardzo ważny.

Uznaniowe spłacanie wierzycieli to 2 lata więzienia

Ciekawe będzie wspomniana przez rzecznika choćby badanie samej spłaty przez Wisłę jednych ze szkodą dla innych. Według naszych informacji w ostatnich dniach działalności poprzedniego zarządu, pieniędzmi zarobionymi za mecz z Lechem dysponowano według uznania. W oparciu o polski kodeks karny taka sytuacja jest przestępstwem.

-W sytuacji w której spółka ma wiele długów, a środków nie starcza na pokrycie wszystkich, to zarząd winien dążyć do tego, by każdego zaspokoić proporcjonalnie (nie dotyczy to tylko tzw. wierzycieli uprzywilejowanych np. Urzędu Skarbowego czy ZUS). Jeżeli tego nie robi (np. spłaca jednego wierzyciela w całości a innych w ogóle) to mamy do czynienia z przestępstwem – podkreśla Cieszyński powołując się na art. 302 par. 1 kodeksu karnego. Grozi za to do 2 lat więzienia. Dodajmy, że spółka nie musi być formalnie w stanie upadłości, wystarczy, że będą spełnione przesłanki do jej ogłoszenia.

Zabezpieczenie się przed "praniem brudów"

Według naszych informacji umowa sprzedaży Wisły z Alelegą i NCP zakładała opcję ochronną dla poprzednich władz, co przy tego typu transakcjach jest zjawiskiem częstym. Zawarte przy niej dodatkowe porozumienie miało ograniczyć odpowiedzialność sprzedającego dotyczącą kilku kwestii. Oczywiście w takich „gwarancjach bezpieczeństwa” dla sprzedawcy nie można wpisać wszystkiego.

- Jeżeli nowy zarząd zauważy że poprzedni przez swoje działania lub zaniechania wyrządził szkodę spółce to nowy zarząd ma obowiązek dochodzić od tego starego zarządu naprawienia szkody - tak, żeby spółka odzyskała utracone pieniądze. Jeżeli tego nie zrobi to sam popełni przestępstwo z przywołanego już art. 296 kodeksu karnego. Pamiętać należy bowiem o tym, że przestępstwo to może zostać popełnione również przez zaniechanie – mówi Cieszyński.

W dodatkowych umowach nie można jednak rzecz jasna żądać np. zatajania przestępstw.

Trochę inaczej wygląda sytuacja jeśli chodzi o odpowiedzialność cywilną, byłych zarządców spółki.

- W praktyce rzeczywiście często przy sprzedaży spółki spotyka się z działaniami, które mają chronić starych członków zarządu przed roszczeniami. Są to np. udzielenie członkowi zarządu absolutorium lub umowa w której spółka zrzeka się wobec takiego członka zarządu wszelkich roszczeń – przyznaje nasz rozmówca. W zdecydowanej większości są to roszczenia dotyczące pieniędzy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.