Bogusław Leśnodorski: To bardzo poważna oferta. Widzę, że w tej chwili Wisła sama sobie nie poradzi. Są na celowniku, wszyscy na nich patrzą, zabrał się za nich nawet PZPN. Nikt już im nie pozwoli na dalsze ściemnianie. Jeśli nie będą mieli kogoś sensownego do pomocy, to nie napiszą poprawnie wniosku odwoławczego i już się z tego nie wygrzebią. Co więcej: nawet, gdyby pojawił się jakiś konkretny inwestor chcący przejąć klub, to bez odpowiedniego pełnomocnika ta transakcja po prostu nie wypali. Widzieliśmy jak skończyło się ostatni raz.
Pomożemy im. Wiemy przecież, że nie mają kasy, rozumiemy sytuację. Jeśli przyjdzie ktoś poważny i dogada się z Wisłą, to będziemy z nim rozmawiać. Ale możemy pomóc i bez tego.
Nawet pro bono. W tej sytuacji raczej nie możemy liczyć na kokosy. Damy radę się dogadać.
Jakaś szansa jest, ale trzeba się tym zająć szybko. Jeżeli Wisła nie podejmie konkretnych działań w ciągu tygodnia, może dwóch, to już się tego nie wygrzebie. A jeśli jacyś kretyni wciąż będą wydawać kolejne oświadczenia, to ten poważny klub będzie się tylko ośmieszał.
Nie wiem jeszcze, ale na pewno mógłbym doradzić. Na razie nie wiem nawet z kim mógłbym tam rozmawiać. Oznaczyłem w tweecie Rafała Wisłockiego (członek zarządu TS Wisła - red.), bo usłyszałem, że to poważny facet. Jeżeli on będzie chciał się ze mną skontaktować to droga wolna. Skończmy tę szopkę.