Ekstraklasa. Wisła Kraków i jej nowi ludzie. "Kto?! Pietrowski?!"

- Mats Hartling? Jakbym miał go do kogoś porównać, to pewnie wybrałbym świętej pamięci prezesa Leicester - dobra dusza, dobre serce. Adam Pietrowski? - Miałem z nim kontakt przez internet, miał coś pomóc, nigdy go nie poznałem - mówi Daniel Kokosiński.
Zobacz wideo

Pietrowski to koncesjonowany agent FIFA, od dziewięciu lat działający na licencji niemieckiej. Na polskim rynku kojarzony jednak słabo.

- Kto? Nie znam! - słyszymy, gdy pytamy o niego jednego z dłużej działających w naszym kraju menedżerów. Prośby o powtórzenie nazwiska pojawiają się też przy następnej rozmowie.

- Już wiem, ten od Wisły. Czytałem o nim w internecie – łączy wątki kolejny agent.

Podobnie zaczynały się też rozmowy z piłkarzami, którzy na portalu Transfermarkt widnieją jako byli, lub obecni klienci ABP Sports Management, czyli firmy nazwanej od pierwszych liter imion i nazwiska Adama Beniamina Pietrowskiego. Znów pytanie, znów konsternacja.   

- Na pewno nie robił żadnego mojego transferu – mówi nam Radosław Matusiak, który na tej liście jest chyba najbardziej znanym zawodnikiem.

-To może chociaż działała dla pana jego agencja? – dopytujemy.

– Za moimi przejściami stały wielkie firmy. Transfer z Włoch do Holandii robili ludzie, którzy współpracowali z zawodnikami Formuły 1 czy Rogerem Federerem – sięga pamięcią napastnik.

Nazwisko Pietrowski mało mówiło też kilku innym polskim piłkarzom, których internet łączy w biznesową z nim kooperację. Łukasz Cichos (niegdyś Korona Kielce, dziś trener Sokoła Kleczew) przyznał, że w jednym okienku być może mógł współpracować z niemieckim pośrednikiem, ale nazwiska szefa nie pamięta.

„Miał coś pomóc”

To, że mając podpisaną dwuletnią umowę z ABP Sports Management, z Pietrowskim można było nie mieć naocznego kontaktu sygnalizuje Radosław Libera, którym w jego firmie zajmował się głównie współpracownik. Były bramkarz Polonii Warszawa czy Świtu Nowy Dwór nie był z tej kooperacji szczególnie zadowolony, ale mimo problemów z owym współpracownikiem, samego Pietrowskiego - z którym kontaktował się telefonicznie - pamięta jako „obrotnego i pomocnego”. I tego, który ostatecznie pomógł mu załatwiać transfer do Austrii.

Na liście osób powiązanych z Pietrowskim jest też znany m.in z Polonii Warszawa Daniel Kokosińki.

-   Miałem z nim kontakt przez internet, miał coś pomóc, nigdy go nawet nie poznałem. To były luźne rozmowy i jakieś propozycje klubów głównie w Oberlidze, z których jednak nic się nie skrystalizowało. Wybrałem swoją drogę, więc ta niesformalizowana współpraca wielka nie była – przypomina sobie Kokosiński, będący obecnie asystentem trenera w Kotwicy Kołobrzeg.   

Więcej na temat osoby menadżera mówią za to piłkarze, których internet szybko z nim nie łączy.

Tomasz Sajdak, były gracz Wisły Płock, Metalurgs Lipaw czy IFK Mariehamn z Pietrowskim zna się za to dobrze. Mocno go chwali.  

- Adam był moim agentem za czasów gry w Berlinie. Znamy się z sześć lat, cały czas mamy dobry kontakt. Pomógł mi dostać się do Dynama Berlin i jak dobrze pamiętam do klubu z Luksemburga (Jeunesse Canach – przyp. red.). Sympatyczny i pomocny człowiek. Zwariowany na punkcie piłki. Siedzi w niej chyba od 20 lat – słyszymy.

Sprowadzał do Niemiec piłkarki

Sajdak opisuje nam w rozmowie sporą skalę działań – jak określa Pietrowskiego – swego kolegi. Przypomina, że to dzięki niemu w Ekstraklasie oglądaliśmy Daniego Quintanę, z którego w Jagielloni byli zadowoleni. Mówi o innych Hiszpanach transferowanych po całym świecie i daje przykład Hendrika Helmke (pseudonim Dico), niemieckiego pomocnika, który dzięki Pietrowskiemu trafił do Finlandii czy Egiptu. Przyznaje też, że agent bardziej znany jest ze swojej pracy za naszą zachodnią granicą.

- Zajmował się tu głównie sprowadzaniem młodych piłkarzy do Niemiec. Pomagał też polskim piłkarkom, dostać się do niemieckiej pierwszej ligi. Zresztą z tego co pamiętam sprowadzał tam również zawodniczki z Francji. Ponieważ stacjonował w Berlinie, działał głównie przy Hercie czy Dynamo – wyjaśnia.

Polskiemu kibicowi nazwisko Helmke czy historie o młodych Polakach grających w Niemczech mówią niewiele. Bardziej intrygujące może być pewnie nazwisko byłego gracza Legii - Takesure Chinyamy, który też miał być powiązany z ABP Sports Management. Gdzie i jak? To jednak trudno ustalić. Być może przy jednym z dawniejszych transferów. Pietrowski często tylko pośredniczył lub pomagał w samej sprzedaży graczy, ale nie był ich agentem.

„Lecimy po trupach”

Czasem osoba Pietrowskiego na tyle przekonywała do siebie zawodników, że wiązali się oni z nim także po swojej piłkarskiej karierze. Tak było w przypadku Kacpra Raka, byłego gracza Wisły Sandomierz czy FC Guetersloh. Po tym jak zakończył przygodę na boisku - rozpoczął pracę w ABP Sports Management, gdzie pomaga m.in przy prowadzeniu profilu na Facebooku. Nowego profilu, bo ze starym jest coś nie tak. Jak można przeczytać na tym obecnie oficjalnym, ten drugi „prowadzi osoba do tego nie upoważniona, która nie ma autoryzacji do nazwy i znaku firmy”.

W poprzednim roku umieszczono tam wpisy: „Adam P. dziś nowe informacje i co się zmieniło w firmie ? lecimy po trupach.” oraz „Jak zaufać człowiekowi dla którego największa wartością jest pieniądz? Słowo daję gwarancje, jest warte 20 tys euro.” (pisownia oryginalna).

Pietrowski tłumacząc sprawę Sport.pl odsyła na nowy Facebook. Wyjaśnia, że stary prowadzi jego były pracownik, który teraz go prześladuje.

Na nowym profilu zaskoczeń, pytań o pieniądze, czy mocno intrygujących lub niepokojących wpisów nie ma. Możemy dowiedzieć się z niego m.in, że ukraiński bramkarz Nazar Peńkoweć pod egidą przeniósł się z II-ligowej Wisły Puławy do III-ligowego austriackiego FC Kitzbuehel, a z nowszych spraw, że Michał Jaczewski z FSV Einheit Ueckermuende został nominowany do nagrody piłkarza regionu.

W nowym roku działalność menedżerska Pietrowskiego zejdzie zresztą na dalszy plan.

Człowiek, któremu zaproponowano funkcję dyrektora sportowego Wisły, deklaruje że jeśli przyjmie ofertę, to ABP nie będzie się już zajmował. No chyba, że przeprowadzi jeszcze transfer... Michała Pazdana, dla którego ma jakieś zagraniczne propozycje.  

Harting? „Dobra dusza, dobre serce”

Z osobą Pietrowskiego wiąże się jeszcze jedno nazwisko. To niedawny dyrektor Noble Capital Partner, czyli brytyjskiego funduszu, który podpisał warunkową umowę kupna Wisły - 59 letni Szwed Mats Hartling.

Hartling i o 19 lat młodszy Pietrowski od marca 2018 roku prowadzą w Polsce dwie spółki: Capital City Markets Sp. z o.o. i East Assets Sp. z o.o. Kapitał każdej z nich to  5 tys. zł – najmniej ile przewiduje polskie prawo. Są one zarejestrowane w wirtualnym biurze w Warszawie.

- To są biznesy inwestycyjne. Capital City Markets to tylko filia innej spółki zagranicznej. W Warszawie mamy tylko adres biurowy i sekretarkę. W tej siedzibie nie siedzimy na co dzień - tłumaczy Pietrowski w rozmowie ze Sport.pl i prosi by nie łączyć tych informacji z Wisłą.

Szwed jednak w światowych rejestrach łączony jest z wieloma spółkami zajmującymi się skupowaniem akcji czy udzielaniem pożyczek, przed którymi z kolei na różnych forach ostrzegają rzekomo oszukani klienci.  

- Znam Hartlinga. Jakbym miał go do kogoś porównać, to pewnie wybrałbym świętej pamięci prezesa Leicester – dobra dusza, dobre serce. Niezależnie czy chodziło o biznes czy sport – słyszymy natomiast, gdy wspominamy o tych sprawach Tomaszowi Sajdakowi. Jak zaznacza jeszcze jeden rozmówca – Hartling z Pietrowskim znają się od kilkunastu lat. Czy jest dobrze czy źle dalej razem robią swoje. W Wiśle spodziewam się na szczęście tego pierwszego – dodaje pewnie. Co to oznacza? Trudno odgadnąć, ale dobrze wpisuje się w pewną tajemniczość nowych postaci Wisły.  

***

- Dziękuję, że pan oddzwonił. Pisałem tekst o Adamie Pietrowskim. Chciałem zapytać jak się z nim współpracowało?

- Z kim?

Więcej o:
Copyright © Agora SA