Ile Wisła Kraków zarobi pozostając w Ekstraklasie? W meczu z Lechem milion złotych leży na trybunach

Wysokie koszty kontraktów i przeszacowane zyski z transferów zaprowadziły Wisłę na skraj bankructwa. W wielkim klubie jest jak w grze na duże stawki - szybko można pieniądze stracić, ale też łatwiej je pozyskać. Na czym zarobi "Biała Gwiazda" jeśli dokończy sezon? Sam mecz z Lechem Poznań może przynieść milion złotych.
Zobacz wideo

Długi, braki wypłat wynagrodzeń, pożyczki, ugody i kolejne kłopoty. Oto rzeczywistość na Reymonta. Ponieważ o milionach, których Wiśle brakuje było już sporo – jak pisaliśmy suma, którą trzeba zająć się do 31 marca wynosi około 14 milionów złotych (w tym około 6 mln to zaległe pensje zawodników i sztabu, które wypłacić trzeba już), a cały dług wraz z opłatami dla miasta oscyluje w okolicy 28 milionów złotych - to teraz warto sprawdzić skąd w najbliższych miesiącach pieniądze do Wisły mogą dopływać.  Sprawę potencjalnego inwestora na razie odsuwamy na bok. 

Milion za hit u siebie

Wisła Kraków do tej pory miała dość równo rozłożone akcenty jeśli chodzi o strukturę swoich przychodów. Jak wynika z raportu „Piłkarska liga finansowa 2017” opracowanego przez Deloitte składały się na nie w 36% przychody komercyjne, w 34% przychody z transmisji, a w 30% przychody z dnia meczowego (bilety, pamiątki, gastronomia). Na swoich kibiców „Biała Gwiazda”ostatnio narzekać nie mogła. Po sezonie 2017/18 klub był  na 4. miejscu w Ekstraklasie jeśli chodzi o najwyższą frekwencję na trybunach. Jeden mecz na Reymonta średnio oglądało 14 421 widzów. Wpływy, które generowali fani, stawiały pod tym względem Wisłę na ligowym podium - za Legią i Lechem. Wpływy z domowych spotkań wyniosły 8 milionów 100 tysięcy złotych. Nie jest to wielkim pocieszeniem w obliczu około 3 mln płaconych za wynajem obiektu miastu rocznie (przeciętnie 166 tys. złotych za mecz), ale daje spore możliwości.

Klub, tłumacząc się kilkoma zmiennymi (m.in wyłączane sektory, obłożenie skyboksów ) nie chciał wprost określić nam jaki przychody generuje jedno spotkanie z dnia meczowego, ale kierując się danymi z poprzedniego roku można przyjąć, że mecz u siebie, przy niemal w połowie wypełnionych trybunach, to jakieś 450 tys. złotych.

Pełny stadion to natomiast kwota zbliżona do miliona złotych. Z tym, że na spotkaniach z Legią, Lechem i Cracovią, klub zarabia o około 50% więcej. Mecze z tymi zespołami zaliczają się bowiem do cennika Ekstraklasa TOP. Fani za wejściówki na te widowiska  płacą od 40% do nawet 50% więcej niż normalnie. 21 grudnia podczas starcia z Kolejorzem klubowa kasa przy komplecie publiczności  mogłaby powiększyć się o jakieś 1 mln 300 tysięcy złotych.

Tyle w teorii, bo o 30 tysięcy kibiców w połowie grudnia będzie bardzo trudno. Mimo, iż fani mocno namawiają się do wyrażenia wsparcia podczas ostatniego meczu swojego klubu w 2018 roku, do wtorkowego poranka sprzedano na Lecha około 10 tysięcy biletów. Według realnych szacunków liczba ta powinna wzrosnąć do 16 tysięcy, ale pobicie wrześniowego rekordu z Jagiellonią (23 052 osób) będzie bardzo trudne.

Do końca sezonu Wisłę czeka jeszcze (licząc z Lechem) co najmniej 9 spotkań u siebie (w tym marcowe mecz z Legią i Cracovią). To według szacunków może przełożyć się w sumie na około 5 mln wpływów z dni meczowych. Patrząc na kibiców warto dostrzec też inicjatywę stowarzyszenia Socios Wisła Kraków, które zbiera pieniądze, by wesprzeć klub. Do tej pory zgromadzono już 100 tys złotych. Liczba członków akcji rośnie z dnia na dzień, a fani sami zdecydują na jaki konkretny cel przekażą środki. Kolejne możliwości zasilenia wiślackiego konta są już bardziej zależne od wyników sportowych samej drużyny.

3 miliony w tę lub we w tę

Nie tylko dlatego, że będąc np. w pierwszej czwórce Ekstraklasy po fazie zasadniczej rozgrywa się 4 mecze z atrakcyjnymi rywalami (a nie 3) jako gospodarz, a zapewniając sobie prawo gry o europejskie puchary z puli od samej Ekstraklasy wpada dodatkowo 1 687 482 złotych. Za możliwość walki o Europę główny sponsor Wisły według naszych informacji też udzieli zespołowi miłej premii (około pół miliona złotych), a prawdopodobnie nie byłby w tym premiowaniu sam. Biorąc pod uwagę tylko te fakty różnica między np 3. a 5. Miejscem, to dla Wisły około 3 mln 200 tys. złotych zysku lub straty.

Żeby jednak nie liczyć niezarobionych pieniędzy, co było problemem zarządu w obecnym roku, można jeszcze przypomnieć generalną zasadę, za co i ile dostaje się kończąc każdy sezon Ekstraklasy.

Wisła za poprzedni, w którym zajęła 6. miejsce dostała 9 561 265 złotych. Część z ogólnej puli, która trafia do klubów dzielona jest równo, część zależna od rankingu historycznego, a na kolejny procent wpływ ma miejsce w końcowej tabeli. To właśnie w oparciu o nie najłatwiej oszacować na co może liczyć Wisła. Ponieważ system podziału środków i ogólna kwota jest taka sama jak ostatnio, przyjąć można, że zajmując 6. lokatę w tabeli Wisła znów zapewni sobie wpływy rzędu 9,5 mln. Każda zmiana pozycji to średnio 200 tysięcy złotych więcej lub mniej. Czołówka dostaje jeszcze wspomnianą kwoty za europejskie puchary.

Różnica dla Wisły między 3. a np. 13 lokatą w końcowej tabeli wynosiłaby zatem jakieś 5 mln złotych (przyjmując, że 13 mln dał by jej brązowy medal, a 8 mln 13. miejsce). Dla zadłużonego klubu rozbieżność to spora. Być może zdają sobie z tego sprawę piłkarze, którzy mimo fatalnej atmosfery wokół klubu, co tydzień kierują go w stronę lepszych finansowo informacji. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.