Po pierwszej połowie nic nie wskazywało, że Wisła Kraków będzie potrzebowała dopiero gola Pawła Brożka, by odnieść zwycięstwo. Piłkarze Białej Gwiazdy prowadzili 2:0 po trafieniach Zdenka Ondraska (9. minuta) i Rafała Boguskiego (22. minuta), ale po przerwie roztrwonili dwubramkową przewagę.
Najpierw Marcin Wasilewski faulował w polu karnym Bartłomieja Pawłowskiego, a jedenastkę na gola zamienił Filip Starzyński (47. minuta). A później ten sam Wasilewski (67. minuta) tak niefortunnie interweniował po strzale Damjana Bohara, że skierował piłkę do własnej bramki.
Gospodarze długo nie mogli się podnieść, ale to do nich należało ostatnie słowo - w doliczonym czasie gry do siatki trafił Paweł Brożek. Dla doświadczonego napastnika było to pierwsze trafienie w tym sezonie.
Emocji jednak nie brakowało, bo najpierw Wisła Kraków wystrzeliła z wielką radością, ale po chwili sędzia sprawdzał na VAR-rze, czy Brożek nie zagrał piłki ręką. Okazało się jednak, że wszystko było zgodnie z przepisami i Wisła mogła świętować wygraną po niezwykłej końcówce.
Tuż po meczu trener gości miał pretensje, że Brożek strzelił bramkę prawię minutę po zakończeniu doliczonego czasu gry. Sędzia stwierdził jednak, że były powody, żeby przedłużyć grę.
- Gratulacje dla Wisły, bo zasłużyła dziś na zwycięstwo. Nasze pierwsze minuty były dobre, ale kolejne już tragiczne. Widać po naszej drużynie, że brak nam wiary w samych siebie - mówił na konferencji trener Zagłębia Ben van Dael.