Pogoń Szczecin - Legia Warszawa 2:1. Intensywność, współpraca, odwaga

- Panowie, jest sprawa. Zawsze znajdzie się lepsze rozwiązanie od wybijania na oślep - takimi słowami mógł się zwrócić trener Kosta Runjaić do swoich podopiecznych. Bo robią wszystko, żeby utrzymać się przy piłce i wychodzi im to naprawdę obiecująco.

Mózg drużyny

Wygląda na to, że właśnie powyższa zasada znajduje się najwyżej w hierarchii na której opiera się taktyka Portowców. Nie chodzi jednak o nabijanie posiadania do statystyk, a efektywny czas gry. Z tej prostej przyczyny mało jest wymiany podań w linii obrony, a znacznie więcej prób na jeden kontakt w środku pola.

Jeśli mowa o centralnym sektorze boiska, to nie sposób nie wspomnieć o Podstawskim. Mimo wszystko dużym uproszczeniem byłoby postawienie znaku równości pomiędzy ładnym stylem i dobrymi wynikami (niewątpliwie jest taka zależność) a obecnością Tomasa w pierwszym składzie. Bo chociaż to on dzierży stery, strategia w największym stopniu opiera się na współpracy – konkretnym podziale obowiązków, regulacji tempa, odpowiedzialności.

W meczu z Legią pomocnik wykręcił dokładność podań na poziomie ok. 89% (57/51; wszystkie liczby za raportem statycznym Ekstraklasy przyp. red.). Lepszy był tylko Drygas, który przebił kolegę z ekipy o 4% (59/55). Mimo wszystko to tego pierwszego stawia się w roli mózgu drużyny – ze względu na role, jakie ci dwaj zawodnicy odgrywają na boisku.

Różnica nie leży w samych obowiązkach, a sposobie ich realizacji. Jakby jeden skłaniał się bardziej ku impresjonizmowi, a drugi preferował ekspresjonizm. Podstawski dyrygował, był o kilka kroków przed przeciwnikiem, wybierał mniej oczywiste rozwiązania (np. mądry przerzut na flankę), często zajmował miejsce Dwalego lub Walukiewicza, kiedy wychodzili wyżej wprowadzając piłkę do gry, wskazywał kierunek akcji. Drygasa więcej było w „czarnej robocie”: doskok do odbioru, ruch do pressingu, właściwa asekuracja.

Ten przykład dość dobrze pokazuje, jak szczecinianie wzajemnie się uzupełniają. Bo Pogoń to nie tylko generał Podstawski, który tylko raz przez ponad 90 minut stracił futbolówkę i jednym ruchem robił kolosalną różnicę (niezależnie czy chodzi o jakość, czy uzupełnienie luki). Każdy zna swoje miejsce na boisku, każdy czuje się potrzebny.

Kolektywne działanie

Głównie na tym opiera się cały koncept trenera Runjaicia. Jeden ruch pociąga za sobą kolejny, a w całej sieci połączeń jest konkretny cel. Nie chodzi bowiem o to, żeby utrzymywać się przy piłce za wszelką cenę – każde podanie służy następnemu.

Pogoń - Legia 2:1Pogoń - Legia 2:1 screen

Bardzo wyraźnie widać to na podstawie podstawowego elementu, jakim jest wprowadzenie piłki do gry. Bardzo często stoperzy (Walukiewicz/Dwali; pierwszy na grafice powyżej) wychodzili wyżej zupełnie nie zwracając uwagi na to, czy mają rywala na plecach, czy muszą wyjść uwolnić się spod presji. Odwaga wybijała się na pierwszy plan w kontekście realizacji poszczególnych zadań.

W bezpośredni sposób wynikało to z postawy pozostałych zawodników. Kiedy Walukiewicz przesuwał się w głąb boiska, momentalnie pojawiała się asekuracja (bardzo często robił to Podstawski). Dzięki temu minimalizowano ryzyko straty, która mogłaby doprowadzić do groźnego kontrataku.

Pogoń - Legia 2:1Pogoń - Legia 2:1 screen

Odwagę młodego defensora odzwierciedlają statystyki – podjął cztery próby zwodu, trzykrotnie mu się udało, a lepszy był tylko Drygas (5/4). Należy jednocześnie zauważyć, że ta pewność siebie w dużym stopniu zależała od odpowiedzialności pozostałych graczy. Środkowi obrońcy mieli świadomość, że manewr nie jest pozbawiony sensu – wystarczy zwrócić uwagę na jednoczesny ruch zawodników z drugiej linii, który uruchamiał sieć połączeń. Z przodu zamiast jednego rozwiązania pojawiały się dwa-trzy, natomiast z tyłu było wsparcie. Dlatego taki schemat w ogóle miał rację bytu.

Powyższe przykłady bynajmniej nie są odosobnione w skali całego meczu. Schemat był powtarzalny i miał wpływ na ustawienie drużyny w ataku pozycyjnym. Formacja zacieśniała się, odległości pomiędzy jej poszczególnymi częściami znacznie się zmniejszały.

Własne zasady gry

Podejście Portowców jakoś szczególnie nie ulegało zmianie – niezależnie od inicjatywy, fazy meczu, straty i odbioru. Zawsze miało być intensywnie, ciągle na pierwszym planie miał być cel. Mimo wszystko w Ekstraklasie jest tendencja do konieczności wyboru – albo pressing, albo zabezpieczenie tyłów. Jeśli już jest atak, to wszystko inne traci na znaczeniu. Tymczasem w Szczecinie do kwestii priorytetów podchodzą bardzo metodycznie. W dużej mierze jest to efekt cierpliwości, zarówno na boisku, jak i w klubie.

Pogoń - Legia 2:1Pogoń - Legia 2:1 screen

Warto zwrócić uwagę na to, jak gospodarze radzili sobie z pressingiem przeciwnika. Gra Legii była zdecydowanie mniej intensywna. Zawodnicy z Warszawy znacznie wolniej wychodzili na pozycję, a przez to strategia posypała się na całej linii. Na powyższej grafice widać, że legioniści są bardzo blisko rywala, ale nie są w stanie odpowiednio zareagować, bo grają o tempo wolniej. Pogoń łączyła ruch w tempo z przeświadczeniem o asekuracji. W momencie podania Dwalego do Matyni pojawia się opcja bezpośredniego zagrania do Majewskiego i Kozulja, a jednocześnie otwiera się przeciwległa flanka.

Pogoń - Legia 2:1Pogoń - Legia 2:1 screen

Od Drygasa i Podstawskiego nie mniej istotny w tej całej układance był właśnie Zvonimir. Przydatny będzie rzut oka na szerszy plan, który świetnie pokazuje jego pozycję (niemalże) wyjściową. 24-latek znacznie częściej trzymał się centralnego sektora, aniżeli ustawiał szerzej, bliżej Kowalczyka lub bocznych obrońców. To sprawiało, że Podstawski swobodnie mógł zejść między stoperów bez ograniczania pola manewru.

Łączenie stylów

Pogoń - Legia 2:1Pogoń - Legia 2:1 screen

W odwrotnej sytuacji, gdy to szczecinianie nakładali pressing, ich postawa pozostawała niezmienna. Zasady były takie same. Legioniści mieli problemy już we wstępnej fazie wprowadzenia piłki do gry, kiedy bali się podjąć ryzyko (ze względu na brak asekuracji i naciskającą Pogoń) i często futbolówka lądowała poza boiskiem po wymianie kilku podań w linii obrony.

Powyżej widać, jak jednoczesny ruch trzech graczy (Kowalczyk i Niepsuj z flanki, Kozulj z centrum) sprawia, że Nagy znajduje się w potrzasku (trzy drogi odcięte). Tym samym widoczna jest jedna z największych różnic między drużynami – Węgier nie może liczyć na wsparcie w utrzymaniu się przy piłce. Ostatecznie Portowcy odzyskują inicjatywę.

Obraz gry szczecinian można sprowadzić do porównania ról Drygasa i Podstawskiego, tylko że w szerszym ujęciu. Ekspresja w odbiorze łączy się z mniej oczywistymi rozwiązaniami, które z kolei nie miałyby racji bytu gdyby nie intensywność i odwaga.

- Przede wszystkim był to sukces zespołowy. Duża koncentracja. Dobrze zagęściliśmy środek pola, zrealizowaliśmy plan. Legia musiała dużo biegać i popracować w defensywie, co im się często nie zdarza – wypunktował na konferencji trener Kosta Runjaić. Wszyscy są świadomi, że na tym praca się nie kończy i wciąż pozostaje sporo elementów do poprawki. Mimo wysokiego poziomu skuteczności (dwa gole, trzy celne strzały), gospodarze nie stworzyli sobie wielu sytuacji. Ale mimo wszystko bardzo krzywdzącym byłoby stwierdzenie, że Pogoń tylko wybiegała to zwycięstwo lub tylko postawiła na pojedynki. Wręcz przeciwnie – po raz kolejny udowodniła, iż w jej grze nie ma absolutnie miejsca na przypadek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.