Porażka w 2. rundzie eliminacji LM ze Spartakiem Trnawa, a potem jeszcze bardziej kompromitujący pojedynek z luksemburskim Dudelanage w eliminacjach LE. Tegoroczne lato brutalnie zweryfikowało miejsce Legii Warszawa w europejskiej piłce. Według Arkadiusza Malarza, którzy udzielił obszernego wywiadu "Rzeczpospolitej", przyczynami takiego stanu rzeczy mogła być zbyt duża pewność siebie piłkarzy ze stolicy.
- Może myśleliśmy, że jesteśmy tacy dobrzy, że skoro mimo 11 porażek w poprzednim sezonie udało nam się wywalczyć dublet, to teraz wszyscy się przed nami położą? Otóż nie kładzie się nikt. Arka zabrała Superpuchar, Spartak Trnawa Ligę Mistrzów, Dudelange Ligę Europy, w ekstraklasie też jest słabo - stwierdza bramkarz Legii.
Malarz nie ukrywa, że ostatnie porażki swojego zespołu bardzo mocno przeżywa. - Każdy z nas się wstydzi, cały czas to przeżywamy. (...) Po zwycięstwie z Zagłębiem w lidze nawet się nie cieszyliśmy. Nikt nie był zadowolony, w każdym siedzi ten Luksemburg - tłumaczy golkiper, który podkreślił, że sukcesy Legii w poprzednim sezonie wynikały też ze słabości najgroźniejszych rywali warszawian: - W tamtym sezonie byliśmy mocni w głowie, ale byliśmy też mocno słabością innych. Nasi rywale nie wytrzymali ciśnienia, mieli podane wszystko na tacy, ale nie potrafili tego zgarnąć.
Dla 38-letniego golkipera ostatni rok jest trudny jednak przede wszystkim z powodu kłopotów w życiu prywatnym. W przeciągu zaledwie kilku miesięcy zmarli rodzice piłkarza i jego teściowa.
- Czas nie leczy ran, sprawia, że może łatwiej się egzystuje. Tęsknię, wszystko przypomina mi rodziców, każde zbliżające się święto, urodziny, imieniny. Został mi tylko grób i modlitwa. (...) Siedzę i ryczę sam do siebie. Ktoś powie, że chłop ma 38 lat, że zwariował, że przecież rodzice odchodzą. Ale ja nie umiem inaczej, takim jestem człowiekiem, tak mnie wychowano - opowiada w bardzo emocjonalnej rozmowie z Michałem Kołodziejczykiem Malarz.
Cały wywiad ukaże się w wersji internetowej w niedzielę w serwisie sportowefakty.wp.pl.