Najpierw bieganie, potem bieganie i znowu bieganie. Legia Warszawa dokręca śrubę piłkarzom i szuka pieniędzy

Na trybunach wściekli kibice rzucający obelgami, w gabinetach przybici właściciele szukający pieniędzy, na boisku beznadziejnie grający piłkarze, ale chociaż w końcu ciężko trenujący pod okiem Ricardo Sa Pinto. Tak w skrócie można podsumować to, co teraz dzieje się w Legii Warszawa.

Najpierw bieganie, potem bieganie i znowu bieganie. Ponad pół godziny intensywnego biegania bez piłki, a później ponad godzina biegania za piłką. Też intensywna, wyczerpująca, bo głównie oparta na gierkach na skróconym polu gry. A do tego sztangi, hantle, pachołki, płotki, skrzynie (niektórzy mogą je pamiętać z WF-u), których na bocznym boisku nie było od dawna, bo trudno nam sobie przypomnieć, by któryś z poprzednich trenerów Legii Warszawa (przynajmniej przez ostatnie siedem lat) je tam wynosił.

A to dopiero początek, bo Ricardo Sa Pinto już podobno odlicza dni do przerwy na reprezentację. Wtedy treningów ma być jeszcze więcej i mają być jeszcze cięższe. Piłkarze już teraz żartują, że przechodzą właśnie kolejny obóz przygotowawczy. Choć żartują to może złe słowo, bo uśmiechów na ich twarzy nie widać. Specjalnie rozmowni też nie są. Co innego trener i ludzie z jego sztabu, którzy wydają się nie tylko pogodni, uśmiechnięci, ale do tego są też bardzo ekspresyjni - regularnie pokrzykują na piłkarzy, zachęcając ich do jeszcze cięższej pracy.

A pracować trzeba, bo zaległości są ogromne. Wystarczy spojrzeć na mecze, by zobaczyć, że legioniści biegają w jednostajnym tempie - tracą gole, bo nie nadążają za przeciwnikiem. To efekt zaniedbań jeszcze z poprzedniego sezonu. Szczególnie zimowych przygotowań, które piłkarze spędzili w USA i Hiszpanii, gdzie nie pracowali zbyt intensywnie (szczególnie na pierwszym obozie).

"Czy was trzeba napier...ć, byście się zaczęli starać?!"

Od początku sezonu Legia nie przypomina drużyny, tylko bardziej przypadkową zbieraninę piłkarzy. Fani warszawskiego klubu nie mogą wybaczyć blamażu w europejskich pucharach - najpierw odpadnięcia w eliminacjach Champions League ze słowackim Spartakiem Trnawa, a później Ligi Europy z luksemburskim Dudelange. Wyraz swojego niezadowolenia dali najpierw w liście do prezesa Dariusza Mioduskiego, a dzień później manifestowali je dalej w trakcie meczu z Zagłębiem Sosnowiec (2:1).

W niedzielę, po porażce z Wisłą Płock (aż 1:4, ostatni raz Legia w lidze tak wysoko na własnym stadionie przegrała w sezonie 1972/73 z Górnikiem Zabrze), piłkarzy znowu żegnały przeraźliwe gwizdy i obelgi. "Czy was trzeba napier...ć, byście się zaczęli starać?!", "dość pośmiewiska, wypier...cie z boiska", oraz "jak się w klubie nic nie zmieni, nas nie będzie na jesieni" - można było usłyszeć z trybun w trakcie meczu.

Nowy trener, ale Legia wciąż beznadziejna. Kompromitacja goni kompromitację >>

Po meczu też było nieprzyjemnie. Piłkarze, jak to mają w zwyczaju, podeszli pod "Żyletę", ale po kilku minutach słuchania wyzwisk byli już po drugiej stronie boiska. Pod trybuną rodzinną, gdzie wszyscy pozbyli się koszulek, oddając je siedzącym tam dzieciom.

Legia szuka pieniędzy

160 mln zł - tyle mniej więcej wynosi roczny budżet Legii. Większość - ok. 60 proc. - pochłania sport, czyli w dużej mierze wydatki na pierwszą drużynę. A więc wydatki, które ograniczyć najtrudniej. Bo żeby ograniczyć, trzeba czekać aż wygasną kontrakty. Albo sprzedawać. No właśnie, tylko kogo sprzedawać?

40 mln zł - tyle wynosi dziura w budżecie po drugim z rzędu odpadnięciu z europejskich pucharów. Legia liczy na to, że w dużej mierze uda się ją zasypać transferami. A konkretniej, że zasypie ją przede wszystkim sprzedaż Sebastiana Szymańskiego. 19-letnim pomocnikiem mistrzów Polski od kilku tygodni interesuje się CSKA Moskwa. - Cały czas rozmawiamy, ale ostatnia oferta nie jest dla nas satysfakcjonująca, dlatego ją odrzuciliśmy - usłyszeliśmy we wtorek w klubie.

Jaka to oferta? Rosyjskie źródła twierdzą, że CSKA jest w stanie zapłacić 3-4 miliony euro od razu, a resztę ewentualnej kwoty w ratach (spekuluje się, że Legia na sprzedaży pomocnika chciałaby zarobić ok. 7 mln euro). Na Łazienkowskiej o kwotach rozmawiać nie chcą. - Jesteśmy gotowi do dalszych rozmów, ale nie jesteśmy zmuszeni sprzedawać go za wszelką cenę. A na pewno nie za taką - słyszymy jedynie.

W środę serwis sport24.ru poinformował, że CSKA wycofała się z negocjacji. - Nie dostaliśmy takiego sygnału, ale ruch jest teraz po stronie Rosjan. Jeśli do piątku się nie odezwą, to znaczy, że negocjacje upadły - mówią w Legii.

***

Wielki powrót do ekstraklasy. Były legionista na testach medycznych w Cracovii >>

Piotr Stokowiec odbudował Lechię Gdańsk. "Trzeba było dużo pracy i wysiłku" >>

Dźwigała, Pietrzak, Reca Szymański, Piątek i Kądzior. Kim są nowi kadrowicze >>

Ekstraklasa bardziej dostępna? Wszystko na to wskazuje. TVP chce ją pokazywać >>

"Brzęczek popełnia błąd. Nieporozumienie. Deschamps zostałby nazwany debilem" >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.