Lotto Ekstraklasa. Lech Poznań wygrał 4:0, ale na Genk to nie wystarczy. Objawieniem 20-letni Paweł Tomczyk

Z perspektywy Lecha Poznań ligowe spotkanie z Zagłębiem Lubin było konieczną przesiadką między dużo ważniejszymi meczami z KRC Genk. Choć niedzielny mecz "Kolejorz" wysoko wygrał, nikt nie ma wątpliwości - taki występ nie pozwoliłby awansować do kolejnej rundy eliminacji Ligi Europy. Wszędzie słychać, że na Belgów to nie wystarczy.

Poprawić trzeba defensywę

To przede wszystkim. Skoro Zagłębie Sosnowiec stworzyło kilka świetnych okazji pod bramką Lecha, to aż strach pomyśleć, ile będą ich mieli piłkarze Genku. I w ciemno założyć można, że wszystkich nie zmarnują, tak jak piłkarze Dariusza Dudka.

- Mieliśmy sytuacje, których nie potrafiliśmy wykorzystać. O to mam pretensje do mojego zespołu. W takich meczach jak z Lechem czy Legią, z którą gramy za tydzień, mając choćby dwie sytuacje trzeba je wykorzystać. Pomijam już fakt, że my mieliśmy ich dużo więcej – mówił po meczu trener Zagłębia Sosnowiec.

- Mecz szybko nam się ułożył, ale przy prowadzeniu mogliśmy też stracić bramki. Burić obronił kilka strzałów. Kilka razy sytuację ratowali obrońcy, ale ogólnie byliśmy źle zorganizowani w ofensywie i przed czwartkiem musimy się poprawić w obronie. Koniecznie – przyznaje Ivan Djurdjević.

Obie drużyny po 15 razy strzelały na bramkę rywala. Tak dużą różnicę w wyniku Lech zawdzięcza przede wszystkim Vamarze Sanogo, który nie potrafił trafić na pustą bramkę, mylił się też z pięciu metrów i obijał słupek po dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Francuz choćby grał przy Bułgarskiej do północy i tak nie strzeliłby gola. Taki dzień.

- To takie szczęśliwe czyste konto. Nie możemy być zadowoleni z naszej gry w defensywie, bo liczba sytuacji wykreowana przez Zagłębie jest niedopuszczalna. Taka gra na pewno nie da nam w czwartek awansu – trzeźwo ocenia Rafał Janicki.

>> Lech rozbił Zagłębie Sosnowiec, Jagiellonia pokonała Zagłębie Lubin

Nowe ustawienie i odrodzony piłkarz

W Poznaniu po niedzielnym meczu nie mogą narzekać na grę do przodu. Brak odwagi i pomysłu jak przedostać się pod bramkę Genku był największą bolączką Lecha w pierwszym meczu rywalizacji z belgijskim zespołem.

- Przeciwko Zagłębiu zmieniliśmy ustawienie. Nie mieliśmy dwóch napastników tylko jednego, a za jego plecami dwóch szybkich piłkarzy – Amarala i Makuszewskiego. Wyglądało to dobrze, bo stworzyliśmy sporo okazji – powiedział na konferencji prasowej Ivan Djurdjević.

Lech strzelił cztery różne gole. Pierwszy padł po świetnym otwierającym podaniu Rafała Janickiego do wychodzącego za linię obrony Pawła Tomczyka. Napastnik podaniem zgubił bramkarza i pozwolił Amaralowi wbić piłkę do pustej bramki. Kolejne dwa gole padły po dośrodkowaniach z prawej strony boiska. Ostatnia, zarazem najpiękniejsza, była efektem rewelacyjnego strzału Macieja Gajosa z rzutu wolnego.

>> Piast Gliwice - Legia Warszawa. Wymęczona wygrana mistrzów Polski

Kibice skandowaliby jego nazwisko

Gdyby tylko byli na stadionie. W niedzielę kibice odcierpieli ostatni mecz z kary, którą wymierzył wojewoda wielkopolski po meczu z Legią Warszawa.

- Trochę szkoda, że nie miał kto krzyczeć „Tomczyk, Tomczyk”. Mam nadzieję, że niedługo uda się taki występ powtórzyć już na oczach kibiców – deklaruje młody napastnik Lecha.

Przeciwko Zagłębiu debiutował w pierwszym składzie. Strzelił też swojego pierwszego gola w Ekstraklasie. I to nie byle jakiego! Uderzeniem z „szesnastki” wykończył składną akcję zespołu, a mocno kopnięta piłka zanim wpadła do siatki odbiła się jeszcze od poprzeczki.

„Kolejorz” do przerwy prowadził 3:0, a Tomczyk miał udział w każdym z goli. Przy pierwszym asystował, a dwa kolejne strzelił.

- Trener nie motywował mnie w jakiś szczególny sposób. Powiedział mi przed meczem, żeby zagrał tak, jak to robiłem w rezerwach czy podczas wypożyczenia do pierwszej ligi. Dostałem więcej minut i cieszę się, że wykorzystałem tę szasnę – mówił po spotkaniu.

Początki w tym sezonie nie były dla napastnika tak udane. Trener wpuścił go na końcowe minuty meczu eliminacji LE z Gandżasarem Kapan. Tuż po wejściu na boisko Tomczyk spudłował w prostej sytuacji i po spotkaniu został skrytykowany.

- Teraz wrócił do żywych – skomentował jego występ Ivan Djurdjević i dodał – Paweł udźwignął ciężar krytyki i doskonale sobie poradził. Jestem z niego zadowolony.

>> Manchester City pokonał Arsenal w hicie. Fabiański wpuścił cztery gole, Bednarek nie wstał z ławki

„Za dobry start nie dają pucharów”

W ten sposób studził emocje kibiców Ivan Djurdjević. Trofea mogą być jednak jego konsekwencją i na to liczą poznańscy fani. Od razu po meczu z Zagłębiem Sosnowiec zaczęli grzebać w historii klubu i by znaleźć tak dobry początek rozgrywek musieli cofnąć się aż o 26 lat. Sezon 1992/1993 skończył się zdobyciem mistrzostwa.

Radość jest tym większa, że niewielu kibiców „Kolejorza” spodziewało się takiego startu. Atmosfera na początku sezonu wciąż była bardzo gęsta po haniebnym zakończeniu poprzedniego. Zmieniono trenera, przegrano walkę o Carlitosa, pożegnano się z szefem skautingu i zmodyfikowano ustawienie. A trzeba pamiętać, że po mundialu w Rosji formacja z trzema obrońcami i wahadłowymi budziła wiele wątpliwości.

Mimo to Lechowi idzie doskonale. Po czterech kolejkach „Kolejorz” jest jedynym zespołem z kompletem punktów. Ma najwięcej strzelonych goli, a jego bramkarze od trzech spotkań zachowują czyste konto. Jedynego gola w tym sezonie LOTTO Ekstraklasy Lech stracił w Płocku przeciwko Wiśle.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.