EkstraStats dla Sport.pl. Kompakt Wisły i błysk Carlitosa

Jedenaście ligowych spotkań czekała Wisła Kraków na zwycięstwo nad Legią Warszawa. W niedzielę przy Łazienkowskiej zespół Joana Carrillo rozegrał niemal bezbłędny mecz by wygrać 2:0 w ligowym klasyku. Mimo przewagi w posiadaniu piłki Legia miała duży problem z nadaniem tonu wydarzeniom na boisku.

Wisła świetnie zaprezentowała się w Warszawie pod względem planu na mecz i jego wykonania. Trener Carrillo chciał by jego zespół pozornie oddał inicjatywę, ale jednocześnie by był bardzo aktywny po przejęciu piłki. W efekcie Wisła pozwalała Legii na rozgrywanie ataku pozycyjnego z wyprowadzeniem od obrońców, ale doskakiwała agresywnie w środku pola i znakomicie kontratakowała. Tercet środkowych pomocników - Pol Llonch, Tomasz Cywka i Nikola Mitrović - zupełnie nie dał pograć gospodarzom. Żaden z Wiślaków nie odstawiał nogi w stykowych sytuacjach, ale to właśnie w przechwytach i odzyskanych piłkach w środkowej strefie leżał klucz do szybkiego ataku Wisły. Szybkie wyjście rywali z własnej połowy było dla Legii niemal zawsze zaskakujące, bo Carlitos czy Jesus Imaz mądrze atakowali przestrzeń pomiędzy rozciągniętymi w ataku pozycyjnym graczami gospodarzy lub wykorzystywali wolne pole za ich plecami.

 Legia miała piłkę przez większą część spotkania, ale też zupełnie nic z tego nie wynikało. Niecodzienne ustawienie Wisły z tercetem środkowych pomocników broniących w linii oraz dwójką Imaz - Halilović przed nim powodował, że jakakolwiek próba zawiązania akcji w środku pola graniczyła z niemożliwością. Skrzydłowi w osobach Sebastiana Szymańskiego i Miroslava Radovicia w fazie ataku ustawiali się wysoko i wąsko, więc spełniali praktycznie rolę napastników. W związku z tym boczni obrońcy, jak zwykle w Legii usposobieni ofensywnie, byli osamotnieni w bocznych strefach, często też podwajani przez schodzących do asekuracji pomocników.

Wąskie ustawienie Wisły w niskim pressingu. Legia nie ma miejsca na grę w środku pola, a skrajny obrońca otrzymujący piłkę z boku należytego wsparcia. Dodatkowo ustawienie dwójki Halilović - Imaz daje więcej opcji w kontrataku. W przeciwieństwie do klasycznych skrzydłowych nie są ograniczeni linią, więc kontrę można wyprowadzić maksymalnie wykorzystując miejsce pozostawione przez rywala.Wąskie ustawienie Wisły w niskim pressingu. Legia nie ma miejsca na grę w środku pola, a skrajny obrońca otrzymujący piłkę z boku należytego wsparcia. Dodatkowo ustawienie dwójki Halilović - Imaz daje więcej opcji w kontrataku. W przeciwieństwie do klasycznych skrzydłowych nie są ograniczeni linią, więc kontrę można wyprowadzić maksymalnie wykorzystując miejsce pozostawione przez rywala. screen

W drugiej połowie Romeo Jozak widząc problemy swojego zespołu, choćby w stworzeniu konkretnego zagrożenia pod bramką Juliana Cuesty, starał się zmienić organizację gry. Legia przeszła na grę dwójką środkowych napastników (najpierw do Eduardo dołączył Radović, a potem wpuszczony z ławki Jarosław Niezgoda). Boczni pomocnicy pełnili po przerwie bardziej klasyczne role skrzydłowych, dzięki czemu ofensywa Legii nie była już tak łatwo kasowana w bocznych strefach, a kilka razy udało się nawet groźnie dośrodkować. Można mieć pretensje do Eduardo czy Niezgody o bezbarwne występy, jednak prawdziwy problem Legii od początku spotkania leżał w środku pola. Kompaktowo ustawiona Wisła zostawiała bardzo mało miejsca do gry na własnej połowie i w dodatku jej gracze agresywnie doskakiwali do rywali wywierając dużą presję czasu i miejsca przy każdej akcji. Z bardzo dobrej strony pokazała się też para stoperów, wyłączając z gry napastników Legii, bez różnicy czy dwójkę czy trójkę (6 zablokowanych strzałów).

Legia ustawiona szeroko w ataku pozycyjnym pokrywa większą część pola gry, jednak próżno szukać tu strefy, w której gospodarze mogą łatwo stworzyć przewagę. To wykorzystywała Wisła, która z łatwością osaczała takich pojedynczych zawodników, często też wymuszała straty podwojeniem i wykorzystując odległości rywali między formacjami potrafiła groźnie kontratakować.Legia ustawiona szeroko w ataku pozycyjnym pokrywa większą część pola gry, jednak próżno szukać tu strefy, w której gospodarze mogą łatwo stworzyć przewagę. To wykorzystywała Wisła, która z łatwością osaczała takich pojedynczych zawodników, często też wymuszała straty podwojeniem i wykorzystując odległości rywali między formacjami potrafiła groźnie kontratakować. screen

Osobny akapit należy się Carlitosowi, który już w kolejnej rundzie wyrasta na jednego z najlepszych graczy tego sezonu Ekstraklasy. Hiszpański goleador z Wisły jest liderem klasyfikacji kanadyjskiej (26 punktów, 20 bramek i 6 asyst) oraz przed obecną kolejką miał udział w 63% goli swojego zespołu w tym sezonie, co oczywiście jest najlepszym wynikiem w lidze (pomijając dużo mniejszą próbę meczów Jakuba Maresa z Zagłębia Lubin). Także w ligowym klasyku Carlitos był czołową postacią zwycięstwa “Białej Gwiazdy”. Hiszpan bardzo pewnie wykorzystał rzut karny oraz popisał się wspaniałą asystą przy bramce Frana Veleza na 2:0. Do tego nieustanne nękanie defensorów rywali sprintami za linię obrony oraz bardzo pewna gra z piłką przy nodze. Między innymi dzięki Carlitosowi, Jesusowi Imazowi czy Polowi Llonchowi Wisła może być groźna w każdym spotkaniu. Zwłaszcza w rundzie finałowej bardzo łatwo będzie pogubić z nią punkty zespołom walczącym o mistrzostwo Polski.

Wisła wraca do Krakowa z trzema punktami za zwycięstwo nad Legią w Warszawie po raz pierwszy od hat-tricka Pawła Brożka w 2010 roku. Tymczasem Romeo Jozak ma duży ból głowy, bo wiosną Łazienkowska nie jest taką twierdzą, jaką chcieliby mieć przy niej kibice i piłkarze Legii. Dominujące zwycięstwo Jagiellonii Białystok, dobra druga połowa z przewagą Lecha Poznań i teraz wyszarpana wygrana Wisły. Na pewno nie tak miały wyglądać te mecze z perspektywy walki o obronę tytułu mistrzowskiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.