Lechia ukarana została odjęciem jednego punktu w bieżącym sezonie i karą finansową w wysokości 200 tys. złotych za opóźnienia w płatnościach. - Zobowiązania, które powinniśmy uregulować do 30 czerwca, spłaciliśmy kilka dni po terminie. Po prostu środki, które przelewa nam właściciel, wpłynęły na konto z małym opóźnieniem - tłumaczy prezes Lechii w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Mandziara dodaje: - Tu nawet nie chodzi o późniejszy przelew, ale o funkcjonowanie banków. Dostajemy pieniądze od właściciela pod koniec miesiąca, teraz akurat przypadł dzień wolny i przez to przedłużył się transfer pieniędzy do nas. Nie mamy na to wpływu. Znaleźliśmy się w patowej sytuacji. Pewnie, gdybyśmy mieli w szufladzie dwa miliony, to nie musielibyśmy czekać na żadne pieniądze i uniknęlibyśmy kary. Jesteśmy jednak zależni od innych i nie mamy żadnej możliwości współpracy z bankami.
Prezes Lechii poinformował komisję ds. licencji o zaistniałej sytuacji, ale kary kwestionować nie chce. - Akceptujemy ją. W tym sezonie straciliśmy już tyle punktów, że jeden mniej czy więcej aż tak nie boli - przyznał Mandziara i zapewnił, że klub do końca roku ureguluje wszystkie zobowiązania wobec piłkarzy. - Jest harmonogram spłat uzgodniony z radą drużyny, tego się trzymamy i nie ma możliwości, żeby ktoś odszedł z klubu z powodu zaległości.
Lechia po 21 kolejkach zajmuje 11. miejsce w tabeli.