Lech gola stracił bardzo szybko. Już w ósmej minucie piłkę z bramki musiał wyciągać Putnocky. Piłkę w pole karne dostał Wojtkowski, odwrócił się, odegrał przed „szesntastkę” do Carlitosa, a ten uderzył mocno, po ziemi i przy słupku.
Lech zaczął słabo, ale rozkręcał się z minuty na minutę. Groźne akcje przeprowadzali Gajos, Jevtić, Makuszewski, strzelali też Majewski i Gytkjaer, ale cuda w bramce wyczyniał Michał Buchalik. Bramkarz Wisły odbijał uderzenia w nieprawdopodobny sposób, przecinał dośrodkowania, cały czas był czujny.
Lech jednak napierał. Konsekwentnie i cały czas. W ostatnim kwadransie nie wypuszczał piłkarzy Wisły z ich pola karnego. W 87. minucie piłka znalazła się w bramce Buchalika, ale gola nie było. Dilaver był na spalonym. Podrażniony Lech jeszcze podkręcił tempo. Opłaciło się.
W czwartej minucie doliczonego czasu gry piłka w polu karnym wpadła pod nogi Jevitcia, który nie dał szans Buchalikowi.
Z przebiegu meczu Lech zasłużył na ten remis. Wisła przez cały mecz oddał tylko trzy celne strzały na bramkę. Poznaniacy uderzali aż 26 razy, z czego dziewięć celnie.
Lech z 24 punktami pozostał liderem ekstraklasy, ale po weekendzie może tę pozycję stracić. Tylko punkt mniej mają Górnik i Zagłębie, a dwa mniej ma Legia. Jeśli wszystkie drużyny wygrają swoje mecze, Lech może spaść nawet na czwarte miejsce. Wisła z 21 punktami na razie jest piąta.