Letnie transfery Armando Sadiku do Legii Warszawa i Christiana Gytkjaera do Lecha Poznań określane były mianem hitów. Według szefa mistrzów Polski Dariusza Mioduskiego reprezentant Albanii miał być najdroższym zakupem stołecznego klubu w historii. Równocześnie Piotr Rutkowski, wiceprezes Kolejorza, zapewniał, że choć Duńczyk był wolnym piłkarzem, to jego sprowadzenie na Bułgarską również kosztowało rekordowe kwoty. Trudno się dziwić, bo zarówno 26-letni Sadiku, jak i rok starszy Gytkjaer, nad Wisłę przenieśli się z silniejszych futbolowo krajów: Szwajcarii i Niemiec. Pierwszy dołączył do Legii w połowie lipca, drugi do Lecha – dwa tygodnie wcześniej.
Zarówno Sadiku, jak i Gytkjaer, mają być antidotum na snajperskie problemy czołowych polskich klubów. W tym sezonie obaj zawodnicy popisują się niemal identyczną dyspozycją strzelecką. Sadiku i Gytkjaer rozegrali po piętnaście spotkań – Albańczyk zdobył pięć bramek, Duńczyk sześć.
Sprawdziliśmy także, jak sprowadzeni latem napastnicy spisywali się w trzech ostatnich sezonach. Osiągi obu są imponujące, chociaż trzeba pamiętać, że Sadiku strzelał głównie w drugiej lidze szwajcarskiej, a Gytkjaer w przeciętnej lidze norweskiej. Mimo wszystko obaj są wyróżniającymi się postaciami nie tylko swoich klubów, ale całej naszej ligi. Już dziś obejrzymy bezpośredni pojedynek nowych nadziei Legii i Lecha!
Gytkjar vs. Sadiku grafika Sport.pl