Legia się tłumaczy: "Za nami najbezpieczniejsza mistrzowska feta od lat. Nie postrzegajcie nas tylko przez pryzmat jednego incydentu"

- Zdaniem stołecznej policji to była najbezpieczniejsza mistrzowska feta od lat. Dlatego nie chciałbym, żeby świat postrzegał nas tylko przez pryzmat jednego incydentu - mówi Jarosław Jankowski, członek zarządu Legii Warszawa.

W niedzielę na stadionie Legii doszło do skandalicznych scen. Tuż przed mistrzowską fetą skopany został jeden z kibiców, który wbiegł na murawę, by świętować zdobyte przez piłkarzy mistrzostwo Polski. - Nie chcę, by to zabrzmiało jak usprawiedliwienie, ale faktem jest, że ten kibic, który wtargnął na murawę, też powinien zachować się rozsądniej - mówi Jankowski. 

- Przeglądałem w ostatnich dniach nagrania z monitoringu, na których dokładnie widać, jak podejmuje on kilka prób, by się na nią dostać. Jest wyraźnie pobudzony i zdeterminowany, by to zrobić. Nie zwraca uwagi na komunikaty spikerów i osoby znajdujące się obok niego, które próbują go powstrzymać. Podkreślam jednak, że nie jest to żadne usprawiedliwienie tego skandalicznego incydentu - tłumaczy Jankowski.

Brutalnego ataku na kibica dopuścił się najprawdopodobniej inny kibic Legii, który odpowiedzialny był za pilnowanie porządku podczas ceremonii. - Nałożymy na tego kibica zakaz stadionowy. Oprócz tego na prośbę policji przekazaliśmy materiał z monitoringu, która też prowadzi odrębne dochodzenie w tej sprawie - dodaje Jankowski.

Legia współpracuje z kibicami...

Czemu w trakcie fety Legia nie wprowadziła policji na stadion? - Nie od dziś wiemy, że to żadne rozwiązanie. Efekt może być odwrotny i zdecydowanie wszyscy odeszli już od takiego rozwiązania, my też - odpowiada Jankowski.

I dalej wyjaśnia: - Przed niedzielnym meczem ustaliliśmy z przedstawicielami kibiców, że wydelegują grupę osób, które będą wspierały nas w zapanowaniu nad tłumem na murawie i podczas fety. Taka współpraca jest przy tego rodzaju wydarzeniach standardem - nie tylko legijnym, ale ogólnopolskim, europejskim. Zgodnie z ustaleniami otrzymaliśmy wcześniej listę tych osób i zweryfikowaliśmy ją. Nie było na niej żadnej osoby z zakazem stadionowym.

Ale taka osoba na stadionie Legii w niedzielę się jednak pojawiła. Na filmach i zdjęciach, które krążą w sieci, widać, że w trakcie fety po murawie biegał też niejaki "Czerwus" (zdaniem świadka koronnego "Masy", były członek gangu pruszkowskiego i pupilek byłego prezesa) - Tomasz Cz., o którym głośno zrobiło się w październiku, kiedy fani Legii przed przed meczem Ligi Mistrzów z Realem w Madrycie starli się z miejscową policją. Aresztowano wówczas trzynaście osób, a stołeczny klub zdecydował, że nie będzie więcej organizować wyjazdów kibiców. Zdjęcie zakrwawionego "Czerwusa" było symbolem tamtych wydarzeń.

- To był nasz błąd, że ten człowiek [„Czerwus”] dostał się w niedzielę na stadion. Indywidualny błąd ochroniarza, który mimo ciążących zakazów stadionowego i sądowego, wpuścił go na mecz. Sprawdziliśmy dokładnie jak to się stało - posiadał bilet na ten mecz przekazany przez osobę trzecią, a ochroniarz przy kołowrotkach nie zweryfikował jego tożsamości - wyjaśnia Jankowski.

I dalej mówi: - Wyciągamy z tego wnioski. Do startu kolejnego sezonu został miesiąc i do tego czego usprawnimy nasz system działania tak, by osoby z zakazami nie dostawały się na nasz stadion. W tej chwili mamy ich wydanych ok. 80, z moich informacji wynika, że najwięcej w Polsce. Oprócz tego po zamieszkach na wrześniowym meczu z Borussią poprawiliśmy też nasze zabezpieczenia infrastrukturalne. Postawiliśmy między trybunami np. dodatkowe bramy, w inaczej sposób zamykane, znacznie trudniejsze do sforsowania.

... i nadal chce współpracować

- My naprawdę wyciągamy wnioski... W tym roku podczas fety np. zrezygnowaliśmy z wręczania trofeum i medali na murawie. Pamiętając zeszłoroczne wydarzenia, wiedzieliśmy, że towarzyszyć będzie temu momentowi zbyt duża euforia. Euforia wśród kibiców, która może zakłócić ceremonię. Dlatego po konsultacjach z Ekstraklasą, postanowiliśmy przenieść ją na trybunę honorową, gdzie przebiegła ona bez zakłóceń.

Jankowski po przejęciu 100 proc. akcji klubu przez Dariusza Mioduskiego wszedł do zarządu. To wielki kibic Legii, który w ostatnich latach stał za odrodzeniem sekcji koszykówki. W nowej dla siebie roli odpowiedzialny jest m.in. za kontakty z kibicami.

- Uważamy, że droga dialogu z kibicami jest jedyną skuteczną. I przynosi efekty. Czasem jeszcze zdarzają się błędy - dostrzegamy to i wyciągamy wnioski. Ale faktem jest jednak, że poziom bezpieczeństwa na stadionie Legii jest bardzo wysoki, nie tylko w skali Polski, ale też Europy - podkreśla Jankowski.

I wraca do niedzielnej fety: - Na stadionie było 30 tys. ludzi, na Starówce - 40 tys. Niełatwo zarządza się taką ilością ludzi i to bez względu na to, czy to jest mecz piłkarski, juwenalia czy jeszcze inna impreza. Nam nie wszystko się udało idealnie, ale nie stwarzajmy wrażenia, że nie udało się w ogóle. Wręcz przeciwnie, poza tym incydentem, to była naprawdę udana feta. Na dowód tego powiem, że dostaliśmy opinię, można powiedzieć laurkę od stołecznej policji, że to było najspokojniejsze fetowanie mistrzostwa Polski w ostatnich latach.

- Ja wiem, że o takich rzeczach się nie pisze, ani nie mówi, dlatego tym bardziej, nie chciałbym, żeby świat postrzegał nas tylko przez pryzmat tego jednego incydentu. Incydentu, który dodajmy, absolutnie, ale to absolutnie, nie powinien mieć miejsca. Ubolewamy nad tym, wyciągamy wnioski i dołożymy wszelkich starań, by w przyszłości do podobnych sytuacji nie dochodziło. Podkreślam jednak, że cały czas rozmawiamy o jednym, nieodpowiedzialnym zachowaniu człowieka. Gdyby nie ono, pewnie nawet nie miałby pan powodu, żeby się ze mną spotkać - kończy Jankowski.

Jacek Magiera w "Wilkowicz Sam na Sam": Ktoś kto mówił, że nie mam charyzmy, nie wie co to charyzma. Ja po prostu nigdy nie udaję. I nie chodzę na skróty

 ***

Kto wzmocni mistrza? Oto sześciu piłkarzy, którzy mogą trafić do Legii

Przed Legią rozpoczyna się właśnie niezwykle ważne okno transferowe. Kto już latem trafi do Warszawy? Oto lista zawodników - w tym reprezentantów Polski - którymi interesuje się stołeczny klub. CZYTAJ WIĘCEJ >>

Zamęt, strach, nadzieja. I mistrzostwo, do którego wiodła droga przez piekło

Legia została mistrzem. Ale zapowiadany żwawy marsz w kierunku tytułu był dla niej w tym sezonie drogą przez piekło, i to do samego końca, o 10 minut dłużej, niż wszyscy zakładali. CZYTAJ WIĘCEJ >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.