Mączyński dla Sport.pl: Wisła nie płaci mi pensji od lutego. Nie zgodziła się też na transfer do Slavii

Mimo trudnej sytuacji Wisły Kraków drużyna z Reymonta zajęła w zakończonym właśnie sezonie wysokie, szóste miejsce. Potwierdzają się jednak informacje Sport.pl o tym, że krakowski klub od dawna nie płaci swoim piłkarzom. - Pensji i premii nie otrzymałem od lutego. Starsi piłkarze się utrzymają, ale młodzi mają duże kłopoty - mówi w rozmowie z nami pomocnik reprezentacji Polski i Wisły Krzysztof Mączyński.

Sebastian Staszewski: Jeszcze kilka miesięcy temu wielu wieszczyło Wiśle Kraków upadek – klub borykał się z problemami kadrowymi, finansowymi, spore zamieszanie wywołały zmiany właścicielskie. A jednak Wisła awansowała do grupy mistrzowskiej w której zajęła wysokie, szóste miejsce. To był dla was udany sezon?

Krzysztof Mączyński: Jeżeli popatrzymy na całokształt, to musimy tak stwierdzić. Po pierwszej rundzie byliśmy przecież skreśleni. A w końcowej fazie rozgrywek pojawiła się nawet szansa na piąte miejsce. W tej chwili to był maks, jaki mogliśmy osiągnąć.

Istnieją wciąż plany Wisły nawiązującej do wspaniałych czasów ery Bogusława Cupiała?

W Krakowie zawsze marzy się o mistrzostwie Polski i europejskich pucharach. Takie są wymagania i dobrze, bo Wisła to przecież wielki klub. Aczkolwiek, aby te marzenia stały się rzeczywistością, musi zmienić się wiele rzeczy. Najpierw powinniśmy poprawić sytuację całej struktury, a dopiero później będziemy mogli myśleć o walce o tytuły.

Kadrę wciąż jednak macie silną. Poza takimi nazwiskami jak Głowacki, Brożek czy Boguski z dobrej strony pokazali się m.in. Łukasz Załuska i Patryk Małecki. Jest także pan, jedyny reprezentant Polski powoływany do kadry Adama Nawałki z „Białej Gwiazdy”.

Aby walczyć o puchary nasza kadra powinna liczyć 22-24 piłkarzy. I to muszą być zawodnicy o porównywalnych umiejętnościach. Potencjał zespołu jest, mamy bardzo silny kręgosłup, który jest w stanie powalczyć z każdym rywalem. Ale potrzeba nam wzmocnień – trzech, może nawet czterech zawodników. Bo w tym sezonie graliśmy trzynastoma ludźmi. A są przecież kartki, kontuzje. Musimy mieć jakąś ławkę rezerwowych.

Na czym polega fenomen trenera Kiko Ramíreza, który przyszedł do Wisły z IV ligi hiszpańskiej? Bo świetnie dał sobie radę.

Na początku ludzie byli zaskoczeni jego przyjściem i podśmiewali się z trenera. Ale później pojechaliśmy na obóz do Turcji i okazało się, że było to jedno z najlepszych zgrupowań na jakim byłem. Kiko poświęca mnóstwo czasu taktyce. I to nie jednej. Każde zajęcia dostosowane są do konkretnego przeciwnika. Ciągle doskonalimy rozgrywanie piłki, nawet wprowadzenie jej do gry, kiedy bramkarz ma ją w rękach. Trener miał wizję, chciał ją wprowadzić i to mu się udało. Widać było na wiosnę, że poprawiła się na przykład organizacja gry. Jest też dobra atmosfera, bo do klubu każdy piłkarzy przyjeżdżał z uśmiechem na ustach.

19 maja na Sport.pl poinformowałem, że Wisła nie płaci piłkarzom od dwóch miesięcy pensji, a od początku roku - premii. Zapytana o to pani prezes Marzena Sarapata odpowiedziała w autoryzowanej wypowiedzi: „W kwestii pensji i premii mogę powiedzieć, że to nieprawda”. Dzień później rzecznik prasowy Wisły Damian Juszczyk na konferencji prasowej stwierdził: „Jako Wisła Kraków możemy zapewnić, że czas, gdy przedstawiciele mediów musieli skupiać się tylko na kwestiach finansowych piłkarzy Białej Gwiazdy, jest już za nami”. Czy klub zalega Panu jakieś pieniądze?

Nie będę nikogo okłamywał… Jeśli chodzi o moją osobę to ostatnią pensję otrzymałem za luty. Premię chyba też. Być może jest więc coś o czym nie wiem.

Klub nie płaci pensji nie tylko panu, ale także pozostałym piłkarzom. Długi to temat obecny w szatni?

Cały czas ten temat przewija się w naszych rozmowach. Nie fajnie jest zarabiać pieniądze, których później się nie otrzymuje. Chłopaki dają jednak radę. Nerwów nie było. Chociaż nie tak to powinno wyglądać.

Co Radzie Drużyny powiedziała prezes Sarapata?

Rada Drużyny była na takim spotkaniu, ale jeśli mam skomentować to, co pani prezes wam powiedziała to nie wiem. Ja od lutego żadnych pieniędzy nie otrzymałem.

Problemy finansowe przeszkadzają na boisku?

Raczej nie. Każdy chce wypromować siebie i klub, walczymy o nasze dobro. Kłopoty pojawiają się dopiero po meczu. My, starsi piłkarze, możemy utrzymać swoje rodziny, mamy coś odłożone. Ale młodzi chłopcy, którzy nie otrzymują trzech kolejnych pensji, wpadają w kłopoty, zaczyna tych pieniążków brakować.

Niewiele brakowało, aby na początku czerwca odszedł pan z Krakowa do Slavii Praga.

Byłem bardzo blisko, było duże zainteresowanie Czechów. Niestety, z tego co wiem, oferta została odrzucona.

Slavia podobno proponowała 500 tys. euro.

O to trzeba pytać działaczy. Ja wiem tylko ile zaoferowano mi. To była ciekawa propozycja. Nie szukam klubu co okno transferowe, ale teraz byłem zdecydowany. Korzyści byłyby obustronne. Ja miałbym nowego pracodawcę, a Wisła – pieniądze.

Temat jest definitywnie zakończony?

Nie wiem… I nie wiem, jakie są oczekiwania Wisły. Mam jeszcze roczną umowę. Nie czuję żalu do klubu, to było ich prawo. Mój kontrakt kończy się za dwanaście miesięcy i wtedy będę mógł odejść za darmo. Ale dziś nie chce o tym mówić.

To już drugi raz gdy Wisła nie puszcza pana do zagranicznego klubu. Latem ubiegłego roku był pan o krok od transferu do Chievo Werona.

Tamtej oferty żałuję do dziś. Włosi zgłosili się do Wisły, zaoferowali jakąś tam kwotę. Działacze ją odrzucili. Chievo dwukrotnie podbijało stawkę. A oni nie dawali zgody. I tamci zrezygnowali. W Wiśle było wówczas wielkie zamieszanie, pewnie dlatego tak się stało. Szkoda, bo to był dla mnie idealne miejsce.

Decyzje o odrzuceniu oferty podjęła ekipa Jakuba Meresińskiego?

Tak. Ale to już tylko przeszłość.

AKTUALIZACJA: Po publikacji wywiadu z autorem skontaktował się Krzysztof Mączyński, którego Zarząd Klubu poinformował, że do 10 czerwca 2017 roku zaległości wobec piłkarzy zostaną rozliczone.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.