Maciej Bartoszek: Od jakiegoś czasu przeżywam prawdziwy rollercoaster emocji. Z drugiej strony... No cóż, tak wygląda praca trenerów w Polsce. Niestety, jak się okazuje trzeba być przygotowanym na wszystko.
- W ogóle się tego nie spodziewałem. Jestem ogromnie zaskoczony. Sama nominacja była już wielkim wyróżnieniem. Kiedy wyczytano moje nazwisko przez chwilę nie dowierzałem, ale po chwili zacząłem się cieszyć.
- Ale nie mam zamiaru przepraszać za to, jak zagłosowało środowisko, czyli piłkarze i trenerzy. Cieszę się z tej nagrody. To dla mnie duża nobilitacja i ocena dobrej pracy nie tylko w Koronie, ale też na początku sezonu w pierwszoligowej Chojniczance. Przy odbiorze nagrody wyraźnie podkreśliłem zasługi dwóch nominowanych kolegów. Nie będę ukrywał, że jest trudno mi porównywać mój wynik z dokonaniami Jacka Magiery z Legią, czy wicemistrzostwa Michała Probierza w Białymstoku, które pewnie smakuje podobnie jak złoty medal.
- Oddałem głos na Michała Probierza. Z tej wielkiej czwórki miał najmniejsze możliwości finansowe i kadrowe. Razem z Jagiellonią wykonał świetną robotę. Oczywiście Jacek Magiera też zasłużył na ogromny szacunek. Osiągnął fantastyczny sukces, trzymam za niego kciuki, ale w mojej prywatnej hierarchii trenerem roku jest Michał.
- Mam poczucie humoru, ale są pewne granice. Widząc te słowa, nie bardzo chciało mi się śpiewać.
- W tym tygodniu wszystko powinno się wyjaśnić. Zobaczymy, czy już teraz zacznę pracować, czy trochę odczekam.
- Na pewno coś się dzieje, ale tak jak mówiłem, chciałem w jak najlepszym stylu zakończyć sezon. Dlatego z nikim nie rozmawiałem. Nie wykluczam żadnego scenariusza. Życie potrafi być przewrotne, a najlepiej pokazał to ostatni wieczór.
- Nie. Nie podoba mi się zabieranie zdobytych punktów. To trochę dziwna sytuacja. Zdaję sobie sprawę, że robi się wszystko, żeby jak najbardziej uatrakcyjnić nasze rozgrywki, cały czas zwiększać emocje, ale chyba nie tędy droga.
Rozmawiał Damian Bąbol