Robak odejdzie z Lecha? "Moja rozmowa z Bjelicą trwała 10 sekund. Odwiedziłem też prezesa. Zobaczymy co dalej"

Kulminacją poznańskiego konfliktu na linii Marcin Robak-Nenad Bjelica był niedzielny mecz z Jagiellonią Białystok, podczas którego król strzelców Ekstraklasy, schodząc z boiska, wykrzykiwał w stronę trenera Lecha niewybredne słowa. - W poniedziałek rozmawiałem z Bjelicą 10 sekund. Powiedziałem co miałem i wyszedłem. Byłem też u prezesa Rutkowskiego. Zobaczymy, co będzie ze mną dalej - mówi Robak w rozmowie ze Sport.pl.

Sebastian Staszewski: Który sezon darzy pan większym sentymentem? 2013/14, kiedy jako piłkarz Pogoni Szczecin został pan królem strzelców Ekstraklasy, czy może ten właśnie zakończony, gdy powtórzył pan ten wyczyn?

Marcin Robak: Chyba jednak tytuł w Szczecinie smakował lepiej. Tamten sezon był wyjątkowy. Wtedy dwaj zawodnicy, Łukasz Teodorczyk i Marco Paixão, walczyli ze mną do samego końca. Ale górą byłem ja. Teraz Marco mnie dopadł.

A ten sezon?

Też jest szczególny, bo wiem, w jakich okolicznościach zdobyłem koronę. Często nie grałem w podstawowym składzie, ale jednak wyciągnąłem maksa z minut spędzonych na boisku.

Wielu skreśliło już Robaka, przed rokiem mówiono, że Lech popełnił błąd, sprowadzając pana do Poznania. A pan przeżył trzecią młodość.

Łatwo kogoś skreślić, powiedzieć, że się skończył. Po przyjściu do Lecha podwinęła mi się noga. Niby zmieniłem klub na inny polski, ale wpadłem na ścianę. Wszyscy liczyli, że będę strzelał bramki jak w Szczecinie, a zamiast tego wszystko się załamało. Kibice czekali na sukces, a drużyna grała słabo, ja też. Mam jednak taki charakter, że się nie poddaję. I po tym ciężkim okresie, kiedy miałem kontuzję, wróciłem. I udowodniłem, że Robak wciąż pamięta, jak gra się w piłkę.

Na gali LOTTO Ekstraklasy docenili pana piłkarze ligowi, wybierając pana napastnikiem sezonu i umieszczając pana w trójce najlepszych piłkarzy rozgrywek. W tym samym czasie przeciwne sygnały wysyłał panu trener Nenad Bjelica.

Tym bardziej jestem szczęśliwy. Inni zawodnicy, moi rywale, potrafili docenić chłopaka, który przecież siedział na ławce. Te głosy chyba potwierdziły to, że jestem wartościowym piłkarzem, który powinien grać.

Na Twitterze żartowano, że w walce o koronę króla strzelców Borussia Dortmund pomagała Aubameyangowi, Bayern Monachium Lewandowskiemu, a Lech przeszkadzał Robakowi.

Docierało do mnie wiele podobnych głosów. To była dziwna sytuacja. Byłem wysoko w klasyfikacji strzelców, a kolejne mecze zaczynałem na ławce. Nie ukrywam, że sądziłem, iż otrzymam pomoc. I otrzymałem, ale tylko od drużyny. Trener właściwie blokował to, abym zdobył koronę.

Kiedy zaczęły się psuć pana relacje z Bjelicą? Kulminacją była końcówka meczu z Jagiellonią, gdy schodząc z boiska wykrzykiwał pan do trenera: „Raz, jeden mecz cały zagrać. Jeden mecz cały, kur…”. To była reakcja na decyzję szkoleniowca, który ostatnio panu nie ufał.

Trudno znaleźć jeden moment. Ten proces trwał. Trener podejmował różne decyzje. Przeważnie wychodziło to dobrze, rotacje nawet pomagały. Ale w niektórych momentach, tych decydujących, nie miał argumentów, aby rotować. On jest trenerem, decyduje o wielu kwestiach, ale kilka decyzji było po prostu dziwnych. Nie kryję, że mnie irytowały.

Rozmawialiście po meczu z Jagiellonią?

Tak, przez 10 sekund. Powiedziałem co myślę i wyszedłem.

Może zabrakło męskiej rozmowy?

Trener Bjelica nie rozmawia z zawodnikami indywidualnie. Kontakt z zespołem ogranicza się często do odpraw przedmeczowych. Bjelica mówi już po polsku, mógłby się dogadać, ale to nie typ, który podejdzie, porozmawia, zapyta co u ciebie. Może to styl pracy, może po prostu tak podchodzi do zawodników? Pamiętajmy jednak, że trener zdobył dla Lecha puchary, mimo, iż do mediów wypłynęła informacja o konflikcie w szatni. Nie był on aż tak duży, jak ten opisany, ale jednak był. A mimo wszystko to Bjelica osiągnął sukces.

Co dalej?

Byłem u prezesa Rutkowskiego, porozmawialiśmy, wyjaśniłem mu kilka spraw.

Wyobraża pan sobie dalszą współpracę z Bjelicą?

Jeśli tak to ma wyglądać to chyba bez sensu. Atmosfera musi być dobra, inaczej wpływa to na drużynę. Obyśmy więc znaleźli wspólny język. Wiadomo, że teraz w głowie mam różne myśli. Nie miałem poparcia u trenera, więc może czas poszukać innych rozwiązań? Zobaczymy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.