Dariusz Dziekanowski: Bez dwóch zdań – Legia.
Bartosz Bosacki: Nie podejmuję się strzelania, ale sercem jestem za Lechem. W teorii jednak najłatwiej ma Legia, bo liczy tylko na siebie.
Tomasz Frankowski: Wydaje się, że Legia nie wypuści mistrzostwa.
Bogusław Kaczmarek: Największe szanse ma Legia.
Dlaczego?
D.D.: Dlatego, że w tej chwili ma najlepszy skład i gra u siebie. Legia nie ma prawa wypuścić z rąk takiej szansy. Z Koroną Kielce co prawda grało się jej bardzo ciężko, ale Korona to przecież zespół, który narobił kłopotów i Jagiellonii, i Lechii.
B.B.: W warszawskim klubie wyróżnia się Vadis Odjidja-Ofoe. Z drugiej strony Marcin Robak też ma wielką motywację, aby trafiać do siatki. Tak czy inaczej wszyscy, poza Legią, muszą mieć szczęście.
T.F.: Bo jest liderem. Gra u siebie. I ma duże doświadczenie. Zdarzało się, że Legia wypuszczała na finiszu mistrzostwo, ale tym razem tak nie będzie.
B.K.: Przede wszystkim jest gospodarzem meczu z Lechią. Mają też dwa punkty przewagi, ale to żaden komfort, bo w razie porażki mogą spaść nawet na trzecie miejsce. Legia ma jednak wszystkie składowe, aby być mistrzem: publiczność, miasto, stadion, budżet. Natomiast Lech i Lechia mają ostatnio duże problemy z wygrywaniem.
D.D.: Wszystkie trzy zespoły poniżej pierwszego miejsca. Chociaż jeden z klubów już po 30 kolejkach afiszował się mistrzem, więc może Jaga, bo o niej mowa, będzie najmniej stratna.
B.B.: Dla Lecha brak awansu do pucharów byłby katastrofą. Szczególnie w kontekście przegranego finału Pucharu Polski.
T.F.: Chyba Lechia i Lech. W pewnym momencie to były zespoły najlepiej w naszej lidze poukładane, z dużymi budżetami. Jagiellonia natomiast i tak jest już wygranym.
B.K.: Będzie to Lechia. Szczególnie, jeśli zajmie czwarte miejsce. Przecież takie same miejsce kilka lat temu zdobył z dużo słabszymi piłkarzami Ricardo Moniz.