Kadra Brzęczka ma kilka objawień. Niestety są też tacy, których Brzęczek przed Euro skreśli

Kogo można nazwać objawieniem w reprezentacji Polski, a kogo Jerzy Brzęczek być może skreśli przed Euro 2020? Antoni Partum ze Sport.pl przygotował dla was listę nieoczekiwanych bohaterów i rozczarowań zakończonych właśnie eliminacji.

Reprezentacja Polski nie miała wymagającej grupy, bo mierzyła się z Austrią, Macedonią Północną, Słowenią, Izraelem i Łotwą. Ale i tak kadra Jerzego Brzęczka nie rozpieszczała kibiców stylem gry, choć wygrała aż osiem z dziesięciu meczów eliminacyjnych oraz zanotowała przyzwoity bilans bramkowy (18:5). Wciąż można być sceptycznie nastawionym wobec naszych szans na zbliżającym się Euro 2020, ale są jednak także powody do optymizmu.

Musiało minąć kilka miesięcy, aby selekcjoner zmodyfikował drużynę pozostawioną przez Adama Nawałkę. Dopiero teraz widać efekty jego pracy. Brzęczek postawił na kilku nowych, młodych zawodników. Część z nich nieoczekiwanie stała się kandydatami do gry w pierwszym składzie. Ale są też tacy, co mieli być pewniakami, a być może na Euro w ogóle nie pojadą.

Piłkarze, którzy zaskoczyli pozytywnie:

Sebastian Szymański

Latem zamienił Legię Warszawa na Dinamo Moskwa, a także zadebiutował w seniorskiej kadrze. Wielu kibiców sceptycznie patrzyło zarówno na jego szansę podboju ligi rosyjskiej jak i grę w reprezentacji. Tymczasem Szymański stal się ważnym piłkarzem Dinama i kandydatem do pierwszego składu reprezentacji. 9 września Brzęczek dał mu szansę w bezbramkowo zremisowanym meczu z Austriakami. Ofensywny pomocnik wszedł na boisko w 70. minucie, jednak nie zdołał odmienić gry biało-czerwonych. Ale już kilka dni później asystował w spotkaniu z Łotwą (3:0). Rozegrał także kolejne trzy spotkania. Wszystkie w pierwszym składzie. Świetnie wypadł w meczu ze Słowenią, w którym strzelił gola (3:2) i wiele wskazuje, że dziś jest pierwszym wyborem Brzęczka na prawe skrzydle. Szymański stara się odcisnąć piętno niemal w każdej ofensywnej akcji Polaków; nie boi się niekonwencjonalnych zagrań i jest jednym z nielicznych zawodników, którzy potrafią dryblować oraz przyzwoicie wykonywać stałe fragmenty gry. Jeżeli kilku młodych piłkarzy weszło do reprezentacji, to Sebastian Szymański do niej wbiegł

Krystian Bielik

- Jestem gotowy wrócić do kadry trenera Czesława Michniewicza, gdybym wypadł z planów trenera Jerzego Brzęczka. Ale zamierzam zostać w seniorach na dłużej. Choć nie nastawiam się na nic, to walczę o skład, będę zadowolony nawet z kilku minut. Nie chcę być nazwiskiem wypełniającym skład, nie jestem przyzwyczajony do siedzenia obok boiska. Nie przyjechałem po naukę, czuję się gotowy do gry. Jestem pewny siebie, samo powołanie do seniorów nie jest spełnieniem moich marzeń - oświadczył Bielik podczas zgrupowania przed wrześniowym meczami kadry.

I wszystko wskazuje, że do drużyny Michniewicza nie ma już po co wracać. Ze Słowenią (0:2) pojawił się na murawie pod koniec meczu. Ale w ciągu kilkunastu minut debiutu pokazał się z dobrej strony, Brzęczek miał z niego więcej pożytku, niż z Klicha, który wyszedł w pierwszym składzie. Były gracz Arsenalu szukał otwierających podań, popisał się ładną indywidualną akcją zakończoną niecelnym, ale groźnym strzałem z dystansu.

Z kolei gdy reprezentacja Polski w fatalnym stylu bezbramkowo zremisowała z Austrią na PGE Narodowym, to jednym z nielicznych pozytywów spotkania był właśnie wytęp Bielika. 21 latek udowodnił, że nie tylko zasługuje na powołania do seniorskiej kadry, ale i może okazać się wzmocnieniem pierwszego składu.

W listopadowych spotkaniach Bielik wystąpił tylko w meczu z Izraelem (2:1), jednak powinien go dobrze wspominać, bo asystował przy golu Krzysztofa Piątka.

Arkadiusz Reca

Lewa obrona to słaby punkt reprezentacji Polski już od wielu lat. Problemy zaczęły się tuż po kadencji Jerzego Engela, kiedy z kadrą pożegnał się Marek Koźmiński, dziś wiceprezes PZPN. Od tego czasu kolejni selekcjonerzy wciąż mierzą się z problemem obsady tej pozycji. Przez kilka lat solidnie grał Michał Żewłakow, ale ostatni raz lewa obrona była szczelnie zabezpieczona podczas Euro 2016, kiedy grał Artur Jędrzejczyk. No, ale piłkarz Legii występował tam nieco z przymusu, przecież na co dzień jest stoperem. Brzęczek wciąż nie znalazł rozwiązania problemu. Selekcjoner dawał już szansę Arkadiuszowi Recy, a ostatnio Bartoszowi Bereszyńskiemu. Jednak zawodnik Sampdorii Genua, po sześciu występach z lewej strony, nie wrócił nawet na prawą stronę, tylko trafił na ławkę rezerwowych. Szansę otrzymał Maciej Rybus, ale jej nie wykorzystał.

"A nie mówiłem?!" - wreszcie może powiedzieć Jerzy Brzęczek. Selekcjoner uparcie stawiał na Arkadiusza Recę, choć ten był jedynie rezerwowym Atalanty Bergamo. Latem udał się na wypożyczenie do SPAL, gdzie regularnie zaczął grać i zbierać pozytywne recenzje. W kadrze wciąż nie jest zawodnikiem pierwszoplanowym, ale jeśli nadal często będzie występował w Serie A, to wydaje się, że można na niego postawić także podczas Euro 2020.

Reca to typ bocznego obrońcy, jakich pełno w dzisiejszym futbolu. Czyli takiego, który lepiej czuje się pod bramką rywala, niż przed własnym polem karnym. Jego atuty, takie jak: szybkość i przebojowość sprawiają, że w ofensywie możemy mieć z niego wiele pożytku.

Jacek Góralski

Można mu zarzucić, że jest piłkarzem jednowymiarowym, głównie skupiającym się na rozbijaniu akcji rywali. Ale choć nie będzie rozpieszczał napastników dokładnymi podaniami i celnymi wrzutkami, to jego walory, takie jak: nieustępliwość, szybkość i agresja (w dobrym tego słowa znaczeniu) mogą okazać się dla kadry nieocenione. Szczególnie w starciach z zespołami, które lubią utrzymywać się przy piłce przez większość trwania meczu. Góralski nie boi się wkładać głowy tam, gdzie niektórzy baliby się wsadzić nogę. Wiele wskazuje, że pomocnik bułgarskiego klubu Łudogorec Razgrad powalczy o to, by stać się partnerem Grzegorza Krychowiaka w pierwszym składzie reprezentacji.

- Góralski, uznawany powszechnie za zwykłego "przecinaka", otrzymał od Jerzego Brzęczka drugą poważną szansę w kwalifikacjach Euro 2020. I drugi raz ją wykorzystał, dając selekcjonerowi komfort i wyjaśniając jedną z jego niewiadomych - pisze Bartosz Rzemiński ze Sport.pl.

Piaskownica na Narodowym. "Nie chcę mieć nic wspólnego z tą murawą" [WIDEO]

Zobacz wideo

Zawiedli: Maciej Rybus, Mateusz Klich, Dawid Kownacki, Michał Pazdan i Karol Linetty

Maciej Rybus nie może być zadowolony z minionych eliminacji. Większość spotkań stracił przez nieustanne problemy ze zdrowiem, a jak już otrzymywał szansę (20 minut przeciwko Macedonii Północnej i 80 minut przeciwko Łotwie), to zawodził. W grze obronnej brakowało mu pewności, a w ofensywie jego znaczenie było marginalne. Rybusa nie można jednak jeszcze skreślać, bo w meczach Lokomotiwu Moskwa w Lidze Mistrzów (np. przeciwko Juventusowi) udowadniał, że może grać na przyzwoitym europejskim poziomie. Teraz jednak jest daleko od pierwszego składu reprezentacji.

Jeszcze inaczej wygląda sytuacja Mateusza Klicha, który początkowo był uznawany za objawienie kadry, szczególnie na początku zmagań Ligi Narodów. Ale w kolejnych miesiącach nie umiał przekuć niezłej formy z Leeds United na kadrę. I ze względu na dobre występy Góralskiego i Bielika 29-latek mocno spadł w hierarchii Brzęczka. W ostatnich trzech spotkaniach zagrał łącznie przez zaledwie 20 minut.

Szansę od Brzęczka otrzymał także Dawid Kownacki, ale ani epizod ze Słowenią (0:2), ani blisko godzina gry z Austrią na PGE Narodowym nie sprawiły, że przybliżył się pierwszego składu. Wręcz przeciwnie. Jego grę można podsumować jednym słowem: "bezbarwny". Co gorsza sytuacja Kownackiego w klubie też jest daleka od ideału. W barwach Fortuiny Dusseldorf nie zdobył w tym sezonie ani bramki, ani nie zanotował asysty.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja Karola Linettego, który ominął znaczącą część obecnego sezonu przez kontuzje. Ale wcześniej, gdy był zdrów, to i tak nie cieszył się uznaniem Brzęczka. Warto pamiętać, że Adam Nawałka również nie stawiał na pomocnika Sampdorii. Jeśli Linetty nie wróci do pierwszego składu zespołu z Genui i nie zacznie być tam wiodącą postacią, to być może na Euro 2020 w ogóle nie pojedzie. Trudną sytuację ma także Michał Pazdan, bohater turnieju we Francji. W pierwszym składzie Brzęczek uparcie stawia na Kamila Glika i Jana Bednarka. I chyba tylko kontuzja jednego z nich mogłaby być furtką dla Pazdana. Ale na dziś Pazdana nie ma nawet wśród powołanych. Stoper Ankaragücü nie zagrał w żadnym z ostatnich pięciu spotkań kadry, więc możliwe, że jego licznik w reprezentacji skończy się na 38 występach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.