Był już doliczony czas gry w meczu Izrael - Polska, gdy na murawę stadionu w Jerozolimie wbiegł jeden z miejscowych kibiców. Za nim ruszyło kilku ochroniarzy, a jeden z nich... wpadł w Tomasza Kędziorę. Reprezentant Polski dość mocno ucierpiał w zderzeniu i przez kilka chwil nie podnosił się z boiska.
Wydawało się, że sędzia najpierw chce przerwać ten mecz, bo sądził, że to kibic zdemolował Kędziorę. Podbiegł do linii bocznej, a do dyskusji włączyli się kierownicy obu reprezentacji oraz piłkarze - Sędzia chciał przerwać mecz, bo myślał, że w Tomka Kędziorę wpadł kibic, ale my zapewniliśmy go, że to był ochroniarz i poprosiliśmy o kontynuowanie gry - mówił po meczu Kamil Glik w rozmowie z TVP Sport.
- Tutaj brawa należą się nie tylko dla arbitra, który wykazał się dużą przytomnością umysłu, odpowiedzialnością i wyobraźnią, lecz także dla kierownictwa i piłkarzy reprezentacji Polski, którzy nawet nie próbowali wykorzystać tej sytuacji jako pretekstu do eskalowania problemu dla uzyskania dodatkowych korzyści przy tak zwanym zielonym stoliku UEFA - pisze w swoim felietonie dla sport.tvp.pl Rafał Rostkowski, były międzynarodowy sędzia FIFA.
Sędzia Rostkowski pochwalił także arbitra Mattiasa Gestraniusa za sytuację z pierwszej połowy, gdy Polacy dostali rzut wolny pośredni. - Sytuacja była niezwykle trudna do oceny, tym bardziej dla sędziów na boisku, którzy w tym meczu nie mogli korzystać z systemu VAR i dodatkowo zgodnie z regułami nie mogliby skorzystać z powtórek w tej specyficznej sytuacji. Trudność polegała na tym, że tuż przed złapaniem piłki przez bramkarza Piątek próbował ją zagrać i najprawdopodobniej chybił stopą minimalnie - dodał w swoim felietonie Rafał Rostkowski.
We wtorek o godzinie 20:45 zespół Jerzego Brzęczka na PGE Narodowym w Warszawie zagra ze Słowenią. Będzie to nie tylko zakończenie eliminacji Euro 2020, ale też oficjalne pożegnanie Łukasza Piszczka.