Największa różnica między Brzęczkiem i Nawałką może dać sukces na Euro 2020

Stabilizacja, nie eksperymenty - na tym Jerzy Brzęczek ma zamiar skupiać się w najbliższych miesiącach. To duża zmiana po tym, do czego przed dużymi turniejami przyzwyczaił nas Adam Nawałka. O tej stabilizacji na razie mówić jest jednak trudno, bo w drużynie więcej jest niewiadomych, niż rzeczy na dziś pewnych.

- Do tej pory długo szukaliśmy różnych rozwiązań, więc teraz czas na stabilizację, a nie eksperymenty. Awans tego nie zmienia. Mamy kręgosłup drużyny. Ale czekam jeszcze przed Euro na błysk jakiegoś zawodnika - być może takiego, który jeszcze powołania nie otrzymał. Liczę, że ktoś taki się w tej kadrze jeszcze pojawi i sprawi, że poziom rywalizacji wzrośnie, że ci bardziej doświadczeni zawodnicy jeszcze bardziej się rozwiną - przyznał Jerzy Brzęczek na konferencji prasowej otwierającej zgrupowanie reprezentacji Polski (jego wypowiedź można zobaczyć w poniższym materiale wideo). 

Zobacz wideo

Ostatnie lata przyzwyczaiły polskich kibiców do tego, że czas między eliminacjami i wielkim turniejem to czas sprawdzianów. Adam Nawałka przed Euro 2016 wymienił zawodników, pozbywając się ważnych postaci zespołu jak Sebastian Mila. Przed mistrzostwami świata w Rosji wymyślił natomiast nowe ustawienie, którego trenowanie tak bardzo zdestabilizowało drużynę, że ta na turnieju nie potrafiła grać żadnym systemem. Brzęczek grzechów poprzednika powielać nie chce, dlatego ma się skupić na czymś innym. A jest na czym.

Selekcja pozytywna

- Na razie mamy 23 wolne miejsca na Euro. Wolę selekcję pozytywną niż negatywną - mówił ostatnio Brzęczek. To oznacza, że do wspomnianego trzonu drużyny, jaki niewątpliwie stanowią piłkarze tacy jak Wojciech Szczęsny (lub Łukasz Fabiański), Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki i Robert Lewandowski, trener woli stopniowo dodawać kolejnych piłkarzy, zamiast odrzucać graczy z określonej z góry puli. Poniższa grafika pokazuje, jak wiele pozycji czeka jeszcze na obsadzenie - w kadrze jest jak na razie pięciu pewniaków do gry w podstawowym składzie.

Gotowość reprezentacji Polski na Euro 2020Gotowość reprezentacji Polski na Euro 2020 Sport.pl

Spokój w bramce

Budowanie dobrego zespołu powinno się zaczynać od tyłu, na początek przyjrzyjmy się więc pozycji bramkarza. Tam od wielu lat selekcjonerzy reprezentacji Polski problemów z obsadą nie mają. Nie inaczej będzie tym razem, bo Brzęczek będzie mógł skorzystać z usług Wojciecha Szczęsnego i leczącego ostatnio uraz Łukasza Fabiańskiego. Trudno powiedzieć, na kogo podczas turnieju postawi selekcjoner, ale wydaje się, że bliżej wywalczenia miejsca w podstawowym składzie jest Szczęsny. Oczywiście, do turnieju jeszcze kilka miesięcy, trzeba więc wziąć pod uwagę sytuacje losowe, jak np. urazy.

Ciekawić może jeszcze pozycja bramkarza nr 3. O ile zdrowi Szczęsny i Fabiański są nie do ruszenia, o tyle pewniaka na "trójkę" jeszcze nie ma. Drugi raz z rzędu powołanie do kadry otrzymał Radosław Majecki z Legii Warszawa. Wcześniej trener dał szansę zaprezentowania się na zgrupowaniu Rafałowi Gikiewiczowi, który imponuje w barwach Unionu Berlin grającego w Bundeslidze. Do tego dochodzi 28-letni Łukasz Skorupski, który przez lata miał monopol na pozycję trzeciego bramkarza kadry, ale ostatnio go stracił, mimo że w Serie A gra regularnie. W tym przypadku mimo wszystko będzie więc mowa o selekcji negatywnej, bo wątpliwe, by selekcjoner do czerwca sprawdził jeszcze innego bramkarza, np. Kamila Grabarę. Wybierać będzie raczej z tych, których już widział na swoich treningach.

W obronie dwóch pewniaków

Zdecydowanie więcej przemyśleń Brzęczek będzie musiał jednak poświęcić budowaniu formacji defensywnej. Tam pewniaków do gry jest na razie dwóch: Kamil Glik z AS Monaco, bez którego obrona reprezentacji od lat nie funkcjonuje poprawnie, i Jan Bednarek z Southampton, namaszczony na następcę wspomnianego partnera ze środka obrony. Na nich pewność się jednak kończy, bo w przypadku bocznych sektorów boiska walka o miejsce w składzie trwa.

Na lewej stronie w tej walce udział biorą Arkadiusz Reca i Maciej Rybus. Pierwszemu selekcjoner dał ostatnio szansę w meczu z Łotwą, ale piłkarz Lokomotiwu Moskwa bardzo przeciętnie wypadł we współpracy ofensywnej z Kamilem Grosickim. W związku z tym w kolejnym spotkaniu, w którym Biało-czerwoni grali u siebie z Macedonią Płn., miejsce w składzie otrzymał Reca, czyli człowiek, którego właściwie Brzęczek sobie wymyślił tak, jak Krzysztofa Mączyńskiego wymyślił sobie Nawałka. 24-latek niedawno trafił na wypożyczenie do Spal, gdzie zaczął grać regularnie i spisywać się całkiem nieźle. Z Macedonią Płn. też zagrał bardzo dobrze - wywiązywał się z zadań defensywnych, często był obecny na połowie rywala i stwarzał zagrożenie. Ogranie w klubie i przychylność Brzęczka może więc sprawić, że to on będzie lewym obrońcą numer jeden, co potwierdzić mogą listopadowe mecze z Izraelem i Słowenią. Dobre występy Recy we Włoszech i w reprezentacji sprawiły, że w internecie przestały pojawiać się krytyczne komentarze dotyczące jego powołań. Wcześniej, gdy 24-latek nie grał w Atalancie, wiele osób twierdziło, że jest on "pupilkiem" Brzęczka, który miejsce w kadrze otrzymuje tylko ze względu na znajomość z Wisły Płock, co mijało się z prawdą. - Jak sobie z tym radziłem? Nie ukrywam, że na początku to wszystko czytałem. Bliscy pytali mnie, jak sobie z tym radzę, ale wiedziałem, że tak jest w życiu. Jeżeli przychodzi słabszy moment, przychodzi też krytyka. Musiałem zacisnąć zęby i nauczyć się odcinać od tego. Po pewnym czasie nie zwracałem już uwagi - przyznał Reca na środowym spotkaniu z dziennikarzami.

Na lewej stronie obrony możemy więc pokusić się o wytypowanie faworyta, chociaż nie pewniaka. Tak samo, jak na prawej, gdzie o miejsce walczą Tomasz Kędziora i Bartosz Bereszyński. Długo wydawało się, że będzie tam grał Kędziora, a Bereszyński przeniesie się na lewą flankę. Piłkarz Sampdorii mówił jednak o tym, że źle się tam czuje, tak często, że najpierw trafił na ławkę (w meczu z Łotwą), a potem został ustawiony na swojej nominalnej pozycji (spotkanie z Macedonią Płn.). I jak już na nią trafił, to pokazał, że na nią zasługuje. Opierając się na przykładach z październikowego zgrupowania - z bardziej wymagającym rywalem pokazał więcej w obronie i ataku, niż Kędziora w starciu z Łotwą, której zawodnicy chwilami sprawiali wrażenie ludzi, których na boisko w Rydze ktoś zaciągnął siłą. To właśnie Bereszyńskiego, nazywanego jeszcze niedawno następcą Łukasza Piszczka, stawiamy więc w roli faworyta. Pamiętamy przy tym jednak, że - jak to bywa w sporcie - faworyt nie zawsze wygrywa.

Pomoc wielką niewiadomą

Jeszcze więcej niewiadomych niż w obronie jest w formacji pomocy. Tam w tej chwili pewnych do gry jest dwóch zawodników: Kamil Grosicki na lewym skrzydle i Grzegorz Krychowiak na środku. Reszta pozycji to miejsca wciąż czekające na obsadzenie. Długo wydawało się, że obok Krychowiaka etatowym reprezentantem będzie Mateusz Klich. Po przejęciu drużyny przez Brzęczka, zawodnik Leeds United wystąpił w 12 meczach kadry. Wymowne jest to, że wcześniej na koncie miał 10 występów. Miał być więc jednym z nowych liderów kadry, tak jak w Anglii jest kluczowym piłkarzem Marcelo Bielsy. Trochę to jego liderowanie się jednak rozmyło, bo w większości meczów grał przeciętnie. Na tyle przeciętnie, że w październikowym starciu z Macedończykami wypadł ze składu. - Mój najlepszy mecz w kadrze Jerzego Brzęczka to na pewno ten z Irlandią, w którym strzeliłem gola. Dobry był też ten czerwcowy z Izraelem. No i nie wiem… (długi namysł) Nie było chyba tych dobrych meczów aż tak wiele. Ale z drugiej strony w tych eliminacjach na osiem spotkań rozegrałem siedem. W poprzednich do mundialu - ani jednego. Dlatego nie mogę teraz powiedzieć, że jestem z siebie niezadowolony. Tym bardziej że w klubie idzie mi chyba całkiem nieźle, skoro trener Bielsa opiera na mnie grę całej drużyny. To naprawdę nie jest człowiek, który nie zna się na tym fachu, widział w piłce dużo - powiedział nam pomocnik.

We wspomnianym meczu z Macedonią Płn. Klicha zastąpił Jacek Góralski. Pomocnik Łudogorca na szansę w reprezentacji czekał bardzo długo, ale jak się jej wreszcie doczekał, to wycisnął z niej wszystko, co było możliwe. Góralski swoją obecnością odblokował m.in. Krychowiaka, który wreszcie w kadrze mógł zaprezentować swoje zdolności ofensywne, którymi imponuje w Lokomotiwie Moskwa. Już w 10. minucie mogło to Polakom dać gola, bo Krychowiak strzelił na bramkę Stole Dimitriewskiego tak, jak robi to w Rosji. Góralski odblokował zresztą nie tylko Krychowiaka, bo on się okazał nie tylko "przecinakiem", za jakiego go się powszechnie uważa. Równie dobrze, co w defensywie, grał bowiem w ataku. Podłączał się do akcji ofensywnych niemal tak często, jak Krychowiak, a przecież grał kilka metrów za nim. I kiedy się podłączał, to nie notował pustych przebiegów, tylko takie, które rzeczywiście coś do gry wnosiły.

W najbliższym meczu z Izraelem prawdopodobnie nie zobaczymy pary Góralski - Krychowiak, a to ze względu na problemy zdrowotne, z jakimi zmagają się obaj piłkarze. Pierwszy kilkanaście dni temu doznał kontuzji, po której w ogóle na zgrupowaniu miał się nie pojawić (ostatecznie do Warszawy przyleciał), a drugi w ostatnim spotkaniu ligi rosyjskiej doznał wstrząśnienia mózgu. Na zgrupowaniu co prawda jest, ale wątpliwe, by był gotowy do gry już w sobotę.

Analizując dalej obsadę środka pola, wciąż trudno powiedzieć, jak wygląda sytuacja Piotra Zielińskiego w drużynie. Piłkarz Napoli był już sprawdzany na skrzydłach, za plecami napastnika czy jeszcze głębiej, obok Krychowiaka. Nigdzie jednak nie imponował szczególnie, choć grał poprawnie, a na krytykę często nie zasługiwał. Nie wiadomo więc, czy Brzęczek znajdzie dla niego miejsce w pierwszym składzie. Selekcjoner zamiast niego może bowiem wystawić do gry Arkadiusza Milika, który będzie wspierać w ataku Roberta Lewandowskiego.

Wspierać ofensywę może także Sebastian Szymański, który w październiku zadebiutował w pierwszym składzie kadry. W Rydze zagrał bardzo dobrze, zaliczając nawet asystę przy pierwszej bramce Lewandowskiego. W Warszawie z Macedonią zaprezentował się jednak przeciętnie. Zawodnikowi Dynamo Moskwa w drugim październikowym meczu nie układała się przede wszystkim współpraca z Zielińskim. Jeszcze w pierwszym kwadransie pomocnik Napoli dwa razy upominał młodszego kolegę, wskazując mu złe ustawienie w niektórych momentach. I choć czasami to po prostu niedokładne zagrania powodowały to złe ustawienie, to trzeba przyznać, że Szymański w meczu z Macedonią Płn. rzeczywiście był trochę schowany. Miał co prawda kilka efektownych zagrań, jak "ruleta", którą minął dwóch obrońców jednocześnie, ale często jednak przegrywał walkę z Kire Ristewskim. W drugiej połowie zgasł tak bardzo, że w 68. minucie został zmieniony przez Arkadiusza Milika, co przełożyło się na zmianę formacji: z 4-2-3-1 na 4-4-2, gdzie na prawe skrzydło przeniósł się Zieliński, a Milik podłączył się do ataku, grając obok Lewandowskiego.

Atak na 100 procent

Przy niewiadomych w obronie i pomocy, budowa formacji ataku dla Brzęczka wydaje się zadaniem dziecinnie prostym. Tam na pewno oglądać będziemy Roberta Lewandowskiego, znajdującego się obecnie w życiowej formie. Kapitan kadry bije kolejne rekordy w Bayernie Monachium i kandyduje, pierwszy raz z tak wielkimi szansami, do Złotej Piłki. - Nigdy w karierze nie miałem tak dobrych wyników badań wydolnościowych jak teraz. Zmieniłem kilka rzeczy w treningu, już w przygotowaniach do sezonu. Chodzi o rodzaj ćwiczeń oraz intensywność, z jaką je wykonywałem. Ale też o regenerację. Przygotowanie fizyczne ma ogromne znaczenie w meczu, łatwiej wtedy o skuteczny drybling czy strzał. To na pewno dodaje pewności, ciało musi być wypoczęte. Poprawia samopoczucie i pomaga w skupieniu się podczas gry, gdy decyzje trzeba podejmować w ułamku sekundy - przyznał lider polskiej kadry na wtorkowej konferencji prasowej. - Sporo się zastanawiałem, co można zmienić. Widać teraz efekty obranej drogi, ale wciąż będę szukał elementów, które można poprawić. Przed sezonem do sztabu szkoleniowego dołączył Hansi Flick (obecnie tymczasowy trener Bayernu), z którym miałem wiele indywidualnych treningów. Jestem przekonany, że dzięki odpowiedniemu treningowi można wydłużyć swoją karierę. Wiek to tylko liczba. Liczę, że przede mną jeszcze wiele lat gry w piłkę na bardzo wysokim poziomie - dodał.

Pozycja Lewandowskiego w drużynie jest niekwestionowana. On, jeśli będzie zdrowy, miejsce w jedenastce będzie miał na pewno. Pytanie tylko, czy z przodu będzie sam, czy ze wsparciem. Jeszcze podczas ostatniego zgrupowania naturalna wydawała się gra ustawieniem 4-2-3-1. Przed tym listopadowym, biorąc pod uwagę problemy z odblokowaniem się Zielińskiego w kadrze, a przede wszystkim nagły wystrzał strzeleckiej dyspozycji Milika, można było jednak przypuszczać, że najbardziej prawdopodobna będzie gra duetu napastników, który był postrachem rywali w eliminacjach do Euro 2016. Gracza Napoli z udziału w najbliższych meczach wyeliminowała jednak kontuzja. To znacznie ograniczy Brzęczkowi pole działania, ale z drugiej strony być może otworzy przed kimś szansę, np. przed Krzysztofem Piątkiem, który w Milanie przeżywa kryzys.

Do rozpoczęcia przyszłorocznych mistrzostw Europy czasu jeszcze bardzo dużo. Z drugiej strony, na trening i selekcję jest go znacznie mniej - poza listopadowymi meczami, kadra spotka się tylko w marcu, a później już w czerwcu, na bezpośrednim etapie przygotowań do turnieju. Brzęczek musi więc budować szybko, ale mądrze, stosując lubianą przez siebie selekcję pozytywną. Trwające zgrupowanie w pewnym sensie będzie dla tej drużyny kamieniem węgielnym. Takim momentem, który ją na najbliższe miesiące naznaczy i popchnie w konkretnym kierunku. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie to kierunek, dzięki któremu Polska na Euro rzeczywiście o coś zagra, a nie tylko wystąpi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.