Mateusz Klich odpowiada na krytykę. "Musiałbym chyba skończyć karierę"

- W internecie można sobie robić i wypisywać, co się chce. Dzisiaj każdy jest dziennikarzem sportowym, wystawia noty po meczach. Jest tyle portali, przeróżnych blogów czy vlogów. Jak miałbym to wszystko przeglądać, a do tego jeszcze się tym przejmować, brać na poważnie, musiałbym chyba skończyć karierę - mówi Mateusz Klich, pomocnik reprezentacji Polski, która w sobotę zagra na wyjeździe z Izraelem, a we wtorek, na koniec eliminacji do Euro 2020, podejmie na PGE Narodowym Słowenię (oba mecze o 20.45).

Bartłomiej Kubiak: Co sobie pomyślałeś, jak po meczu z Austrią selekcjoner Jerzy Brzęczek niezbyt pochlebnie wypowiadał się na temat Championship?

Mateusz Klich: Pomyślałem, że musimy z Leeds United jak najszybciej awansować do Premier League. Ale doskonale wiem, o co chodziło trenerowi. W reprezentacji Austrii jest wielu piłkarzy, którzy na co dzień występują w Bundeslidze. Porównując z Championship, być może większość uzna ligę niemiecką za lepszą. Ale ja naprawdę dobrze czuję się w Anglii. Odnalazłem się tam, gra w piłkę sprawia mi przyjemność, jest po prostu fajna.

Co to znaczy fajna?

- Ze wszystkich krajów, w których grałem, w Anglii czuję się najlepiej. Tym bardziej w Leeds - klubie, który jest dużą marką. Zasługuje na to, by grać w Premier League. Za słowem „fajna” kryje się też cała otoczka. Choćby stare stadiony, których w Anglii - a szczególnie w Championship - nie brakuje. Grać na takich obiektach, gdzie kibice siedzą blisko boiska, a do tego jest ich całe mnóstwo na stadionie, ale też wcześniej na mieście, gdzie wszyscy żyją futbolem, wiedzą na jego temat bardzo dużo - to właśnie w Anglii jest fajne, niepowtarzalne. Ale by to dobrze zrozumieć, najlepiej przyjechać na jakiś mecz. Bo trudno się o tym opowiada.

Piłkarz, który przyjeżdża na kadrę po podpisaniu nowego kontraktu, ze świadomością, że w klubie wszystko układa się dobrze, jest w lepszym nastroju?

- Nowy kontrakt nie miał aż tak dużego wpływu na mój nastrój, bo choć podpisaliśmy go teraz, wszystko ustalone było już wcześniej. Nie była więc to dla mnie żadna nowość czy niespodzianka. Tak długa umowa w tak młodym wieku sprawia jednak, że zyskałem trochę spokoju. Kontrakt jest ważny przez kolejne cztery i pół roku. Wygaśnie, kiedy będę miał 34 lata. Na pewno nie chciałbym wtedy jeszcze kończyć kariery. Ale nie wykluczam, że później stanie się to w Leeds. Czuję się tam naprawdę dobrze. Od Marcelo Bielsy dostaję dużo wsparcia i zaufania. Trener na wielu odprawach powtarza mi, że jestem kluczowym zawodnikiem w jego drużynie. Że bardziej niż moje bramki czy asysty - których w tym sezonie mi samemu jednak trochę brakuje [Klich w 16 meczach Championship zdobył jedną bramkę i zaliczył jedną asystę] - liczy się dla niego to, jak poruszam się po boisku. Jak poprzez moją grę otwieram przestrzeń dla kolegów, jak zyskuje na tym zespół.

Odkąd Bielsa jest trenerem Leeds, zagrałem w każdym meczu, a to też jest budujące dla piłkarza.

Czy Polacy czują strach przed wyjazdem do Izraela? "Wiemy, że jesteśmy bezpieczni"

Zobacz wideo

W kadrze Jerzego Brzęczka rozegrałeś dotychczas 12 meczów - potrafisz wskazać ten najlepszy?

- Na pewno z Irlandią, której strzeliłem gola. Dobry był też ten czerwcowy z Izraelem. No i nie wiem… (długi namysł) Nie było chyba tych dobrych meczów aż tak wiele. Ale z drugiej strony w tych eliminacjach na osiem spotkań rozegrałem siedem. W poprzednich do mundialu - ani jednego. Dlatego nie mogę teraz powiedzieć, że jestem z siebie niezadowolony. Tym bardziej że w klubie idzie mi chyba całkiem nieźle, skoro trener Bielsa opiera na mnie grę całej drużyny. To naprawdę nie jest człowiek, który nie zna się na tym fachu, widział w piłce dużo.

Z czego wynika to, że w klubie jesteś chwalony, grasz dobrze, a w kadrze sam mówisz, że tych dobrych meczów nie ma aż tak wiele?

- Nie wiem, może dlatego, że trudno jest mi się przestawić? W klubie gram zupełnie inaczej niż w Leeds.

Największa różnica?

- W Leeds jest nieustanny pressing. Od pierwszej do ostatniej minuty. Jeśli ktoś nie wierzy mi na słowo, polecam obejrzeć jakiekolwiek nasze spotkanie. Zwrócić uwagę, jak rzadko schodzimy z połowy przeciwnika. W kadrze tego nie ma, ale tutaj też staramy się grać w piłkę. Wiadomo, że najłatwiej byłoby stanąć na własnej połowie, odebrać piłkę i rzucić ją do Lewego, by strzelił 15 goli po kontrach. Trener Brzęczek wymaga jednak od nas czegoś więcej. I dobrze. Chce, żebyśmy grali w piłkę, ma na to pomysł. Tylko to wcale nie jest takie proste, by go przyswoić, jak masz dwa albo trzy treningi na zgrupowaniu. Reprezentacja to nie jest klub, gdzie przez 10 miesięcy w roku trenujesz praktycznie codziennie. My wiemy, jesteśmy świadomi, że w kadrze nie wszystko nam jeszcze wychodzi. Ale podążamy dobrą drogą. Będzie coraz lepiej. A wracając do pytania o mój najlepszy mecz w reprezentacji, mam nadzieję, że ten wciąż jest przede mną.

Dotyka cię krytyka po nieudanych występach w kadrze?

- Nie, nie rusza mnie to. Wielu rzeczy nie biorę do siebie. W internecie można sobie robić i wypisywać, co się chce. Dzisiaj każdy jest dziennikarzem sportowym, wystawia noty po meczach. Jest tyle portali, przeróżnych blogów czy vlogów. Jak miałbym to wszystko przeglądać, a do tego jeszcze się tym przejmować, brać na poważnie, musiałbym chyba skończyć karierę

Poprzednie zgrupowanie kończyłeś na ławce rezerwowych - w meczu z Macedonią Północą, który zapewnił nam awans na Euro, nie zagrałeś ani minuty.

- Kadra to nie klub, nie jestem tutaj jedynym środkowym pomocnikiem, który zasługuje na granie. W klubie pewnie taka sytuacja by mnie wkurzyła, ale w kadrze się nawet cieszyłem, że Jacek Góralski, który długo czekał na swoją szansę, z Macedonią zagrał dobre spotkanie. Że jako zespół wykonaliśmy zdanie: awansowaliśmy na Euro.

Mecze z Izraelem i Słowenią to będzie początek walki o miejsce w składzie na Euro?

- Są w tej kadrze piłkarze, którzy są pewni wyjazdu na Euro, ale są i tacy, którzy o ten wyjazd walczą. Nie tylko w dwóch najbliższych meczach, ale także wcześniej - przez całe eliminacje. A te wciąż są dla nas ważne, bo stawką meczów z Izraelem i Słowenią jest pierwszy koszyk w losowaniu. Każdy ma tego świadomość i na pewno nie odstawi nogi. Wszystko dla drużyny. Jest najważniejsza.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.