Bogusz płakał, gdy musiał siedzieć w miejscu. Zawsze grał ze starszymi. 18-latek teraz bryluje w kadrze U21

Z większymi od siebie grał od zawsze. Ojciec-trener prowadził akurat starszy rocznik, więc zabierał syna na swoje treningi. 1-ligowemu Ruchowi przewodził jako 16-latek. Teraz ma tylko 18 lat i już bryluje w kadrze U-21. Z Rosją asystował, z Serbią strzelił gola. Swą pozycję buduje też w Leeds. -Widziałem jak tam trenuje, jakie ma relacje z drużyną - chwali go Jacek Magiera. -Kozak i Ślązak - mówi o Mateuszu Boguszu.

- Rocznik 2001 to był mocny rocznik. Rywalizacja pomagała w utrzymywaniu wysokiego poziomu. Na Śląsku mało kto był wtedy w stanie z nami wygrać. Po tamtych chłopaków zgłosiło się potem kilka większych klubów jak Górnik Zabrze czy Ruch Chorzów - chwali się prezes Gwiazdy Ruda Śląska, Arkadiusz Grzywaczewski. To właśnie w jego klubie pierwsze piłkarskie kroki stawiał Mateusz Bogusz. Jeden z obecnych diamentów reprezentacji Polski do lat 21 i zawodnik Leeds. Bogusz niedawno zresztą zadebiutował w pierwszej jedenastce ekipy z zaplecza Premier League. Aby zorientować się, że w Rudzie Śląskiej gwiazdę można zobaczyć nie tylko na koszulkach czy tablicy budynku klubowego, nie trzeba było być prorokiem.

Zobacz wideo

- On się wyróżniał. Miał też serce do gry. Po jakimś turnieju podszedł do mnie menadżer czy prezes klubu z Warszawy i mówi, że za Bogusza już teraz da 50 tys. złotych. Innym razem 20 tysięcy chciał dać jeden z prezesów klubu ze Śląska. Zapytałem w żartach czy chodzi o funty? - wspomina to co działo się wokół 10-letniego chłopaka jeden z jego ówczesnych trenerów Krzysztof Witek.

- Po pierwszym treningu wiedziałem, że on na pewno zagra w najbliższym meczu ligowym – dodaje Dariusz Fornalak, niegdyś trener Ruchu Chorzów. Szkoleniowiec postawił w 1. lidze na Bogusza, gdy pomocnik miał 16 lat i 11 miesięcy. W klubie pograł niedługo, bo szybko przyszli po niego ci co od razu płacili w funtach i mieli ich dużo.

Płakał, bo musiał siedzieć w miejscu

Bogusz w życiu miał dwie opcje. Albo tak jak jego babcia i mama zafascynować się piłką ręczną (obie grały w Zgodzie Bielszowice), albo wybrać piłkę nożną. Zwolennikiem tego drugiego rozwiązania był jego ojciec Piotr, który sam kopał w Wawelu Wirek, a jako absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, został trenerem piłkarskim. To było ważne, a może kluczowe w rozwoju Mateusza. Ojciec szybko zabrał go na pierwsze treningi. Mateusz już w wieku pięciu lat ganiał za piłką, a z kolejnymi latami w tej zabawie było coraz więcej nauki. Tata Piotr był trenerem w Gwieździe Ruda Śląska. Prowadził chłopaków z rocznika 1999. Chociaż Mateusz był dwa lata młodszy, to cyklicznie przychodził na zajęcia do swego ojca i biegał ze starszymi chłopakami. Treningów sobie nie szczędził.

- Piłki było mu zawsze mało. Zresztą kolegów z rocznika 2001 bardzo lubił, więc też starał się z nimi ćwiczyć. Poza tym my bardzo dużo jeździliśmy na turnieje. Mati był na nie zawsze chętny - przypomina Krzysztof Witek. Dodaje, że na tych turniejach z powodu Bogusza miał zresztą sporo roboty. Chodziło o temperament chłopaka.

- Często słyszałem: Trener drużyny w żółto-niebieskich strojach proszony o uspokojenie swoich zawodników. Zawsze musiałem gdzieś za nimi biegać. Prowodyrem przeważnie był Bogusz. Jak raz się na niego zdenerwowałem, że wlazł na jakąś skałę, posadziłem go przy opiekunce pani Anecie i kazałem się nie ruszać. Po 10 sekundach niemal płakał. Pytam: co jest? - No bo muszę siedzieć w miejscu! - odpowiedział. Śmiał się z tego jego tata. Doradził, że mogłem mu cztery pachołki postawić, dać piłkę, to by wokół nich latał i był szczęśliwy - wspomina Witek.

“U Bielsy dobrze wie, gdzie i po co ma biegać”

Trener zdradza też, że Bogusz był wszechstronny. Jeśli teraz przyszłoby mu zagrać na bramce pewnie wiedziałby co robić.

- On lubił i potrafił stać na bramce. W drużynie nie mieliśmy stałego bramkarza. Chłopcy się zmieniali. Jak był ważniejszy turniej, rękawice od razu szły do Matiego. Pamiętam, że w jakimś finale obronił wszystkie trzy karne. Zanim rywal strzelił, to on już zdążył odbić się od słupka - śmieje się Witek.

Bogusz jeszcze jako 10-latek, trafił do Ruchu Chorzów. To był dla niego ważny czas. Ważny dla sportowca i człowieka. Od 4. klasy podstawówki ojciec nie woził go bowiem do Chorzowa. Był zdania, że jak syn chce grać na najwyższym poziomie i poradzić sobie za granicą, to samodzielności musi uczyć się od najmłodszych lat. Piłkarz przez kolejne 6 lat przechodził przy Cichej kolejne szczeble szkolenia. Notował sukcesy.

W 2017 roku pomógł „Niebieskim” zdobyć tytuł wicemistrza Polski juniorów młodszych. Już pół roku później został włączony do kadry pierwszego zespołu. Oficjalny debiut zanotował 4 marca 2018 roku. Symboliczny przebywał wtedy na placu gry tylko 4 minuty. Niecały miesiąc później w Ruchu zmienił się trener. Dariusz Fornalak po pierwszym treningu poznał się na talencie Bogusza i w kolejnych meczach chłopak, który nie skończył 17 lat regularnie grał w podstawowym składzie drużyny.

- Nie bał się grać w piłkę, podejmował dobre decyzje. Widać było, że coś w nim jest. Po krótkim czasie nie wahałem się powiedzieć 16-latkowi, że w przyszłym sezonie grę Ruchu chce opierać właśnie na nim – przypomina Fornalak. Nie było tak, że młody Bogusz od razu wszystko robił najlepiej. Za to szybko się uczył. Czasem w kość dawała mu jego ambicja.

- Pamiętam, że w końcówce pierwszego meczu zgłosił, że nie ma już siły biegać. Wynikało to jednak z tego, że chciał być w tym spotkaniu wszędzie. Brać udział w każdej akcji w obronie czy ataku. Prosił o piłkę. Cięgle był w ruchu, choć nie zawsze biegał tam, gdzie powinien. To przychodzi jednak z czasem. Myślę, że u Marcelo Bielsy w Leeds już dobrze wie, gdzie i po co ma biegać - uśmiecha się Fornalak.

“Były momenty, że go nie poznawaliśmy”

Jak ważny Bogusz był wtedy dla Ruchu mogą świadczyć cykliczne prośby klubu kierowane do PZPN o przekładanie meczów ligowych z powodu braku możliwości skorzystania ze swego piłkarza. Robiono tak ilekroć ten dostawał powołania do kadry U-19.

- On dawał taką jakość temu zespołowi, że był w stanie zwielokrotnić szansę utrzymania zespołu w 2. lidze - wyjaśnia nam Fornalak. Jednak sezonu z Ruchem nie dokończył. Fornalak zdradza, że sporo wokół niego działo się już latem, po 3 miesiącach gry w Chorzowie. Bogusz chciał ruszać na podbój Europy.

- Jak sezon w Polsce już wystartował zadzwonił do mnie jego tata i powiedział, że chce go zabrać na wycieczkę po Londynie. Odpowiedziałem, że to nie czas i miejsce – mówi nam były trener Ruchu, sugerując, że w lato nie zgodził się na transfer swego zawodnika. Dodaje, że na jesieni były kolejne trudne momenty.

- Miał wokół siebie wielu ludzi, którzy chcieli go transferować. Były momenty, że go nie poznawaliśmy. Na treningach był nieobecny. Chyba tego nie wytrzymywał. Trudno się jednak dziwić, skoro 17-latkowi opowiadano o innym świecie i roztaczano piękne scenariusze – opisuje Fornalak. Przyznaje, że w tamtym czasie sztab dużo z Boguszem rozmawiał, tłumaczył, że to wszystko na pewno przyjdzie, ale trzeba szanować i skupić się na tym co tu i teraz.

Fornalak przestał być trenerem Ruchu w listopadzie, Bogusz odszedł z klubu w przerwie zimowej po rozegraniu w barwach “Niebieskich” raptem 19 meczów i strzeleniu 5 goli. W kolejce po 17-latka znów ustawiły się ekipy z Ekstraklasy, a także ligi włoskiej, niemieckiej i angielskiej. Trudno było go zatrzymać, po kolejnym pół roku odszedłby za ekwiwalent za wyszkolenie. Ostatecznie Bogusz wybrał Leeds, a Ruch zarobił około 100 tys. funtów. Piłkarz poszedł na Wyspy wiedząc, że w nowej drużynie będzie grał w ekipie do lat 23 i czasem będzie mógł trenować z seniorami. Polak jednak przebija się do świadomości Marcelo Bielsy. Argentyński trener włączył go do kadry w końcówce poprzednich rozgrywek. Podczas meczów Championship był wtedy rezerwowym. Pograł za to w letnich, przedsezonowych sparingach. W starciu z Western Sydney Wanderers strzelił pięknego gola lewą nogą. Kolejne ważne momenty kariery przyszły szybko. W pierwszej ekipie Leeds zadebiutował pod koniec sierpnia. Rozegrał 90 minut w meczu 1/32 finału Pucharu Ligi Angielskiej ze Stoke City.

Od września tego roku jest ważnym graczem naszej kadry w eliminacji mistrzostw Europy U-21. W trzech meczach, których zagrał zanotował już 3 asysty. W starciu z Serbią strzelił gola na wagę zwycięstwa. Warto zwrócić uwagę, że mówimy o graczu wciąż grającemu z kolegami starszymi o dwa, trzy lata. Bogusz swoje 18-te urodziny obchodził w sierpniu.

Typ kozaka lub Ślązaka

- Zupełnie mnie to nie dziwi - mówi nam trener kadry U-20 Jacek Magiera, u którego Bogusz grał niedawno. Trener zabrał go zresztą na ostatnie mistrzostwa świata. -On szybko się adoptuje do wysokich wysiłków i intensywności. Nie marudzi, pracuje, robi swoje, ale nie da sobie w kaszę dmuchać. To typ kozaka, a może wystarczy powiedzieć Ślązaka, który od najmłodszych lat lubił rywalizację - podsumowuje Magiera. Żaden z naszych rozmówców nie jest zdziwiony, że Bogusz zwykle jako najmłodszy w grupie radzi sobie ze wszystkim niemal najlepiej. Być może procentuje samodzielność, którą starał się kształtować ojciec piłkarza.

- Na jednych z zagranicznych testów po pierwszym dniu poprosił menadżera, by nie woził go autem na zajęcia. Oznajmił, że on teraz już sam sobie ze wszystkim poradzi. Po pierwszym samodzielnym dniu, drugiego chodził już uśmiechnięty - zdradza trener Witek. - Ogarnął wszystko. Dalej nieźle ogarnia i na boisku i poza nim.

- Czasem pomagam mu trochę w sprawach językowych, ale tak to ze wszystkim rzeczywiście daje radę sam - mówi nam Mateusz Klich, który gra w pierwszej drużynie Leeds.

- Byłem w Anglii, widziałem jak on tam gra, jak trenuje, jakie ma relacje z drużyną. Było widać, że niedługo się tam przebije. Zresztą fakt, że przekonał do siebie kolejnego trenera (Czesława Michniewicza – przyp. red.) i tak wszedł do kadry U-21 też o czymś świadczy - puentuje Magiera. Polska młodzieżówka z Boguszem w składzie nie przegrała jeszcze meczu. Prowadzi w tabeli grupy piątej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA