Była 73. minuta meczu, a Jerzy Brzęczek zdecydował się na zmianę. Ściągnął niezwykle aktywnego Kamila Grosickiego, który chwilę wcześniej mógł zaliczyć asystę i wprowadził Przemysława Frankowskiego. Okazało się, że była to kluczowa decyzja. Kilkanaście sekund później Krychowiak posłał kapitalne podanie do Lewandowskiego, ten przyjął sobie w stronę środka pola karnego, ale nie oddał strzału, bo piłkę sprzątnął mu Frankowski, który posłał piłkę między nogami bramkarza. Stadion czekał długo, ale wreszcie miał okazję na wybuch radości!
W 80. minucie cały stadion ponownie eksplodował. Robert Lewandowski szybko zgrał piłkę piętką do Milika, ten ruszył w stronę bramki i kropnął z 20 metrów tak, jak umie najlepiej. Lewą nogą po dalszym słupku bramki Macedończyków! Ten wynik oznaczał, że Polska za kilka minut mogła cieszyć się z awansu do mistrzostw Europy!
Biało-czerwoni blisko pierwszego gola byli już w 49. minucie meczu. Wtedy Robert Lewandowski uderzył z rzutu wolnego, ale piłka odbiła się od muru. Na sytuacyjny strzał zdecydował się Sebastian Szymański, a jego piękny strzał uderzył w słupek.
Szansy na przełamanie w ostatniej minucie nie wykorzystał za to Krzysztof Piątek. Krychowiak zagrał kolejną kapitalną piłkę do Lewandowskiego, ten dośrodkował do napastnika Milanu, ale Piątek nie trafił w światło bramki.
Polska w pierwszych minutach narzuciła rywalom swój styl gry. Biało-czerwoni właściwie nie dopuszczali rywali do głosu, ale Polakom brakowało jednak konkretów. Najgroźniejsza sytuacja miała jednak miejsce w 19. minucie spotkania, gdy Krychowiak świetnie rozprowadził akcję Polaków, strzał Szymańskiego został obroniony, a po chwili Piotr Zieliński kropnął w poprzeczkę. Niestety, piłka wyszła w pole.
Macedończycy zagrozili nam właściwie tylko w 35. minucie, gdy Wojciech Szczęsny musiał bronić niezwykle mocny strzał z rzutu wolnego. Bramkarz Juventusu nie miał jednak większych problemów z tą sytuacją.
W pierwszej połowie było widać, że zagrywka Jerzego Brzęczka z wystawieniem Jacka Góralskiego może się sprawdzać. Defensywny pomocnik znakomicie uzupełniał się z Grzegorzem Krychowiakiem i ten mógł bardziej skupić się na grze w ofensywie, a Góralski też był dużo bardziej widoczny. Polak próbował także indywidualnych popisów, a gdy te się nie udawały, to wracał za rywalami i odbierał im piłkę.
Wszystko potwierdziło się w drugiej połowie, bo Krychowiak wreszcie robił to, czego oczekiwaliśmy od niego po meczach w Lokomitowie. Polak dostał wolną rękę w akcjach ofensywnych i po prostu napędzał grę biało-czerwonych. Doskonale wiedział kiedy posłać prostopadłe podanie, a kiedy dłuższą diagonalną piłkę.
Współpraca tej dwójki wyglądała bardzo dobrze, a jej potwierdzenie mieliśmy np. w 87 minucie, gdy Krychowiak zdecydował się na strzał z dystansu, trafił Macedończyka, ale rywale nie wyszli z kontrą, bo tę powstrzymał Góralski, a po chwilę piłkę odebrał wracający Krychowiak.