Lewandowski i Glik głośno krytykują sytuację w kadrze. I bardzo dobrze!

Są jak kontrolki bezpieczeństwa, zapalają się po kolei: najpierw Robert Lewandowski po Austrii, później Kamil Glik po Łotwie. Ostrzegają, że nie wszystko jest dobrze, zwracają uwagę na błędy zanim będzie za późno. Ich pomeczowe wypowiedzi uwierają PZPN, ale są potrzebne.

- Ostatnio jesteśmy taką medialną drużyną – uśmiechał się ironicznie Jerzy Brzęczek nawiązując do wypowiedzi reprezentantów, którzy po ostatnich meczach sami narzekają na swoją grę. Ta szczera postawa nie podoba się chociażby Zbigniewowi Bońkowi, który powiedział, że lepiej, by Robert Lewandowski nawet rozwalił w szatni szafkę i w ten sposób rozładował napięcie, ale w rozmowach z dziennikarzami był już bardziej dyplomatyczny. I kapitan zamilkł. Może na znak protestu, może z przezorności, by nie dorzucać do pieca. W każdym razie, po meczu z Łotwą przeszedł przez mixed zonę bez słowa. Jak nie on - zawsze otwarty, cierpliwie odpowiadający na pytania. Ale zastąpił go Kamil Glik. - Rzadko daję się wyprowadzić z równowagi, ale dziś w szatni podzieliłem się swoimi przemyśleniami na ten temat – mówił zaraz po spotkaniu. - Do każdego meczu podchodzę z wielką pokorą. Piłka tego uczy. A dziś długimi fragmentami nam tej pokory po prostu zabrakło. Pierwsze 20 minut było bardzo dobre, dopiero później każdy grał swoją grę, mniej było podań i wymienności pozycji, zaczęły się jakieś zagrania piętkami, czym sami narażaliśmy się na kontry. Patrzyłem na to z boku, jako obrońca i nie ukrywam, że bardzo mnie to irytowało – tłumaczył. 

Glik wkurzony: Każdy grał pod siebie. Nie o to chodzi!

Zobacz wideo

Selekcjoner, w przeciwieństwie do prezesa PZPN, nie ma nic przeciwko takim wypowiedziom. Albo robi dobrą minę do złej gry. Dyplomatycznie – jak polecał Zbigniew Boniek. - Takie momenty są niekiedy ważne dla drużyny. Czasami trzeba powiedzieć coś wprost – komentował wypowiedź środkowego obrońcy.

Mądrzy po i mądrzy przed

Takie wypowiedzi jak Glika i Lewandowskiego są tym bardziej potrzebne, że w PZPN-ie przyjęto wygodną narrację, że najważniejsze są punkty i wywalczenie kwalifikacji na Euro. Wynikami próbuje się więc przysłonić styl gry reprezentacji i błędy, które wciąż popełnia. Do miejsca w tabeli i punktów odwołuje się prezes Boniek, selekcjoner Brzęczek i niektórzy piłkarze. To argumenty nie do obalenia, bo awans oczywiście jest najważniejszy. Ale sam w sobie (patrząc na rywali i liczbę drużyn biorących udział w turnieju) jest obowiązkiem – i z tym akurat większość piłkarzy się zgadza. Dlatego też, chciałoby się, żeby Polacy wywalczyli go w stylu pozwalającym uwierzyć, że na samej imprezie na trzech meczach się nie skończy. Porażka ze Słowenią, wymęczony, szczęśliwy remis z Austrią i kilka nieprzekonujących zwycięstw ze słabszymi rywalami nie dodają nadziei, że tak właśnie będzie.

Jose Mourinho tłumaczył kiedyś dziennikarzom, że zarabia tak dużo pieniędzy, bo jest "mądry przed". Ci, co są "mądrzy po", pieniędzy dostają mniej. Trenerzy przewidujący mecze są dobrzy. Ci tylko podsumowujący po nich błędy, są słabi. Proste. Podobnie może to działać w przypadku piłkarzy. I mam wrażenie, że nasi, dotychczas mądrzy po mundialu w Rosji, chcą być mądrzy przed Euro. Za Adama Nawałki pewne sygnały ostrzegawcze zostały zlekceważone. Wysoką porażkę z Danią określono jako wpadkę. Wypadek przy pracy. Zimny prysznic, który miał nam pomóc nie odlecieć w postrzeganiu samych siebie. Retoryka identyczna jak po wrześniowym zgrupowaniu kadry Brzęczka. Później mecz w Kopenhadze przykryto kilkoma wysokimi zwycięstwami i niewiele się z niej nauczyliśmy. Po eliminacjach wróciły do nas słowa Age Hareide, że Polska jest drużyną łatwą do przeczytania. Skłoniły do refleksji, a ostatecznie – stworzenia wariantu „B”. Tego z trójką obrońców i wahadłowymi. Testowaliśmy to ustawienie w meczach sparingowych, w których nic nam nie wychodziło. Trochę narzekał Lewandowski, reszta mówiła, że potrzeba czasu, bo dopiero się uczą. Selekcjoner potwierdzał. Nie szukano wariantu „C”, który bardziej by do nas pasował lub jakiejś wariacji tego „A”, żeby na mundialu - owszem - być zespołem mniej przewidywalnym dla rywali, ale nie dla samych siebie. Bo piłkarze uczyli się tak, że po odbyciu wszystkich lekcji i odpadnięciu z mistrzostw, Maciej Rybus stwierdził: „ćwiczyliśmy oba ustawienia i nie wiedzieliśmy jak grać”.

A przygotowania do turnieju? Od morza, przez Arłamów, po Soczi – wszystko zaplanowane. Gdy w Poznaniu reprezentacja grała przedostatni sparing przed wylotem do Rosji i na każdym kroku była wolniejsza od będących przed urlopami Chilijczyków, można było zastanawiać się nad kondycją. Ale selekcjoner mówił, że to taki etap, zmęczenie jest czymś normalnym i wszystko pod kontrolą. Po turnieju Łukasz Piszczek powiedział: „Nie wyglądaliśmy za dobrze fizycznie i nie potrafiliśmy dobrze współpracować ze sobą na boisku, tak jak to miało miejsce w eliminacjach. Na Euro byliśmy w apogeum formy, a teraz wielu zawodników nie grało. Organizmu nie da się oszukać, on też się buntuje”. Byliśmy "mądrzy po".

Duży margines do poprawy

I ten mundial w kilku głowach wciąż może siedzieć. Kamil Glik i Robert Lewandowski są najbardziej doświadczonymi piłkarzami tej reprezentacji. Lewandowski pracował z najlepszymi trenerami na świecie, ma status pozwalający mu zabierać głos w sprawach, które mu przeszkadzają. Robi to w Bayernie, zaczął odważniej robić w reprezentacji. Już w chwili wywalczenia awansu na mundial, gdy na Narodowym strzelały korki od szampana, on tłumaczył kilku piłkarzom i selekcjonerowi, że pracy jest jeszcze bardzo dużo, co uratowany w końcówce mecz z Czarnogórą tylko potwierdzał.

Teraz Lewandowski reaguje wcześniej i poprzez media, dzięki czemu jego słowa zyskują większą moc – słyszą je kibice, dziennikarze powtarzają selekcjonerowi na konferencjach prasowych, dopytują o nie kolejnych piłkarzy. PZPN to uwiera, co pokazuje ostra reakcja prezesa i szpilki wbijane kapitanowi. Że strzelił hat-tricka, ale dwa gole były przecież na pustą bramkę.

Taka postawa może jednak przynieść sporo dobrego. - Zawsze to, co mówię, mówię z dobroci, żeby później grało nam się łatwiej. Tak naprawdę każdy z nas wie, co by mogło lepiej funkcjonować - tłumaczył  Lewandowski. Jeśli wciąż będą się zapalać kolejne kontrolki, to ktoś wreszcie będzie musiał zwrócić uwagę na ten problem. Pozostali piłkarze, trenerzy, władze i kibice, którym wreszcie nie mydli się oczu, że wszystko jest dobrze. I z tego, co od kibiców słyszę, wzbudza to ich sympatię. „Bo tacy ambitni ci nasi piłkarze. Byle czym się nie zadowalają. Wygrali 3:0, a chcą coś poprawiać”. Świadczy to też o ich świadomości.

Oby w niedzielę na to Euro awansowali. Niech ubiorą okolicznościowe koszulki, niech na Narodowym poleci muzyka, poleje się szampan. Niech się cieszą i kibice, i piłkarze. Ale niech nie zapomną, że margines poprawy sięga połowy strony. Pozostańmy "mądrzy przed”.

Więcej o:
Copyright © Agora SA