Maciej Rybus: Nawet gdybyśmy wygrali 6:0, byłyby narzekania. Takie są nastroje kibiców

- Nie zagrałem z Łotwą najlepiej i zdaję sobie z tego sprawę. Czy wykorzystałem szansę, to już musi ocenić trener. Kontuzja ciągle daje znać o sobie. Gram na zastrzykach, ale czasem nie pomagają. Nie mam tej przyjemności z gry, jaką miałem wcześniej. Nie jestem taki zwrotny jak wcześniej. Gram do końca grudnia i potem zdecyduję: czy poddać się operacji, czy grać z tymi kłopotami - mówi Sport.pl obrońca reprezentacji i Lokomotiwu Moskwa Maciej Rybus.

Obejrzyj cały wywiad Pawła Wilkowicza z Maciejem Rybusem:

Zobacz wideo

W czwartek Rybus pierwszy raz za kadencji Jerzego Brzęczka - pierwszy raz od meczu z Kolumbią w mundialu - zagrał w podstawowym składzie reprezentacji. Wcześniej przeszkodą były problemy z pachwiną.

- Jesteśmy w dobrej formie w klubach i trzeba tylko jeszcze scalić to wszystko w kadrze. Słyszymy tylko narzekania, pewnie nawet gdybyśmy wygrali z Łotwą 6:0, też byłyby narzekania, że rywal słaby. Takie są nastroje opinii publicznej, zdajemy sobie z tego sprawę. My sami pewnie daliśmy powód, żeby kibice tak do tego podchodzili. Nie pamiętam z ostatnich lat takiej atmosfery wokół kadry, nawet gdy przegrywaliśmy. Kadra wygrywa, prowadzi w grupie, w Rydze wygraliśmy 3:0 i nie było żadnej radości w szatni. Podziękowaliśmy sobie, ale widać było że każdy jest nie do końca zadowolony. Nie to że byliśmy smutni, ale nie było takiej energii jak kiedyś, że śpiewaliśmy, tańczyliśmy w szatni. Ale turniej finałowy, jeśli awansujemy, to będą już zupełnie inni rywale i inna atmosfera - mówi Rybus.

Opowiada też o grze z Lokomotiwem w Lidze Mistrzów i o strzeleckiej formie Grzegorza Krychowiaka: Grzesiek bardzo chciałby grać w kadrze jak w klubie, wyżej, brać udział w atakach. Bo to jest przyjemne. Ale na razie musi się pogodzić z tym, że jest inaczej. On jest niebywale pracowity. Chodzi spać o 22 i nawet meczów Ligi Mistrzów nie ogląda. Trener Lokomotiwu ma do Grześka taką słabość, że Grzesiek może wszystko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.