Lewy obrońca wciąż poszukiwany. Rozczarowujący występ Macieja Rybusa [OKIEM ZA RYBUSEM]

Tym razem Jerzy Brzęczek postawił na Maciej Rybusa, ale problem na lewej obronie nie został rozwiązany. I choć Polska pokonała na wyjeździe Łotwę 3:0, to piłkarz Lokomotiwu Moskwa był jednym z najsłabszych zawodników biało-czerwonych.

Lewa obrona to słaby punkt reprezentacji Polski już od wielu lat. Problemy zaczęły się tuż po kadencji Jerzego Engela, kiedy z kadrą pożegnał się Marek Koźmiński, dziś wiceprezes PZPN. Od tego czasu kolejni selekcjonerzy wciąż mierzą się z problemem obsady tej pozycji. Ostatni raz lewa obrona była szczelnie zabezpieczona podczas Euro 2016, kiedy grał Artur Jędrzejczyk. No, ale piłkarz Legii występował tam nieco z przymusu, przecież na co dzień jest stoperem. Jerzy Brzęczek wciąż nie znalazł rozwiązania problemu. Selekcjoner dawał już szansę Arkadiuszowi Recy, a ostatnio Bartoszowi Bereszyńskiemu. Jednak zawodnik Sampdorii Genua, po sześciu występach z lewej strony, nie wrócił nawet na prawą stronę, tylko trafił na ławkę rezerwowych. Szansę otrzymał Maciej Rybus, który dotąd u Brzęczka rozegrał zaledwie 20 minut (w czerwcu w Skopje). 

Lewandowski rozmawiał ze sztabem. "Był wkurzony"

Zobacz wideo

Łotwa to dopiero 139. zespół w rankingu FIFA, wiec nasi rywale nie mogli zrobić na Rybusie zbyt wielkiego wrażenia. W tym sezonie 30-letni podstawowy zawodnik Lokomotiwu Moskwa mierzył się w Lidze Mistrzów z Atletico Madryt i Bayerem Levekrusen, a po powrocie z kadry czeka go mecz z Juventusem. Ale w Rydze nie było widać tego doświadczenia.

Rybus zagrał niepewnie i zachowawczo

W 3. minucie Rybus próbował zagrać efektowną prostopadłą piłkę, z pominięciem drugiej linii Łotyszy, w kierunku Lewandowskiego, ale podał niecelnie. Chwilę później niepewnie przyjął łatwą piłkę i być może właśnie dlatego spadła jego pewność siebie. Zaczął grać niezwykle zachowawczo. Najczęściej zagrywał do najbliższego partnera. Wiele podań zamiast do przodu, kierował do Jana Bednarka, stopera reprezentacji. Dlatego przyzwoita statystyka 85 procent celności podań nie może na nikim robić wrażenia.

W pierwszej połowie padły dwie bramki i obie akcje rozpoczęły się lewą stroną, ale przy pierwszym golu udział Rybusa był marginalny, a przy drugim zerowy. Słabo też wyglądała jego współpraca z Kamilem Grosickim. Właściwie to jej nie było. Co może dziwić, bo gospodarze byli skoszarowani na własnej połowie, a Grosicki, choć był bardzo chaotyczny, to jednak pokazywał się do gry. Natomiast Rybus praktycznie nie podłączał się do ataków. A jak już, to nie śmiało. Podłączył się np. w 55. minucie, ale jego strzał z dystansu został zablokowany przez obrońcę. Chwilę wcześniej został z łatwością minięty w polu karnym biało-czerwonych przez Denissa Rakelsa, byłego zawodnika Cracovii. Polscy obrońcy za dużo pracy nie mieli, bo Łotysze nie oddali żadnego celnego strzału!

W 79. minucie - przy stanie 3:0 dla Polski - Brzęczek zdjął Rybusa z boiska i wprowadził Recę, który po sezonie, spędzonym na ławce rezerwowych Atalanty Bergamo, trafił do SPAL, gdzie wraca do formy z Wisły Płock.

Rybus rozczarował, więc być może to właśnie Reca otrzyma szansę w niedzielnym meczu na PGE Narodowym przeciwko Macedonii Północnej. Problem polega na tym, że prawdziwy test dla Rybusa lub Recy najwcześniej odbędzie się podczas Euro 2020, na które Polska niemal na pewno awansuje. Ale to jeszcze żaden sukces kadry Brzęczka. Na razie skupmy się na priorytetach. Rybusa nie można oczywiście skreślać, ale wciąż trzeba szukać optymalnego rozwiązania na lewej stronie boiska.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.