Kamil Glik: Austriacy zepchnęli nas mocno do obrony. Brakowało nam zimnej krwi

- Po meczu ze Słowenią krytyka była zasłużona. Ale nie do końca zgodzę się z opiniami, że w meczu z Austrią nie stwarzaliśmy sobie okazji. Tych sytuacji stworzyliśmy więcej niż w Wiedniu, gdzie wygraliśmy 1:0 - powiedział Kamil Glik po poniedziałkowym remisie w 6. kolejce kwalifikacji ME 2020.

- Spodziewaliśmy się, że będziemy mieli sporo pracy. Były momenty, gdzie Austriacy zepchnęli nas mocno do obrony, ale z drugiej strony stwarzało nam to szanse do dobrych kontrataków. Szkoda, że często
brakowało nam zimnej krwi, by dobrze je wykończyć. Mam jednak nadzieję, że temat awansu na następnym zgrupowaniu będzie wyjaśniona - powiedział Kamil Glik kilkadziesiąt minut po meczu zremisowanym bezbramkowo z Austrią.

Zobacz wideo

I dodał, nawiązując do krytyki, jaka pojawiła się po przegranym 0:2 meczu ze Słowenią i po poniedziałkowym remisie: Po tamtym spotkaniu ta krytyka była rzeczywiście uzasadniona. Ale nie do końca zgodzę się z opiniami, że w meczu z Austrią nie stwarzaliśmy sobie okazji. Były to sytuacje po dośrodkowaniach, stałych fragmentach. Ja sam miałem dwie całkiem niezłe, świetną miał Robert Lewandowski. W drugiej połowie strzał Dawida Kownackiego obrońca wybił z linii. Nie strzeliliśmy co prawda bramki, ale nie szarżowałbym z tą krytyką. Wiadomo, że jako piłkarz chciałbym wygrywać każdy mecz w dobry stylu, po 2-3 do zera. Ale nie zawsze się da. Tych sytuacji stworzyliśmy więcej niż w Wiedniu, gdzie wygraliśmy 1:0.

- Do klubu wrócę z mieszanymi uczuciami. W pierwszym meczu nie miałem okazji zagrać, teraz wróciłem, zagraliśmy na zero z tyłu. Walczyliśmy o pełną pulę, nie udało się i zremisowaliśmy. Obydwie drużyny wiedziały, jaka jest stawka tego spotkania. Przy porażce zrobiłoby się  troszkę „cieplej”, a remis i dla nas i dla Austriaków jest niezłym wynikiem, choć bardziej korzystny jest dla nas biorąc pod uwagę to, jakie mecze przed nami za miesiąc [Łotwa i Macedonia - red.]. Jeśli je wygramy, to będzie szansa na to, by już w październiku zapewnić sobie awans na Euro 2020 - kontynuował lider obrony biało-czerwonych, który
zapytany został także o postępy, jakie drużyna poczyniła po przyjściu Jerzego Brzęczka. - Trudno ocenić to, czy jest postęp. To mecze reprezentacji, nazwiska się zmieniają, ludzie się zmieniają. Gdyby z każdym kolejnym trenerem zespół notował progres, to dziś gralibyśmy o mistrzostwo świata. Jesteśmy dobrą, solidną drużyną na poziomie europejskim, ale nie jesteśmy w topie. Wychodzą nam niektóre mecze lepiej, niektóre gorzej. Teraz na pewno tracimy mniej bramek niż za kadencji trenera Adama Nawałki czy Waldemara Fornalika.

- Przyzwyczailiśmy wszystkich, że na te duże imprezy w ostatnich latach jeździmy. Chcielibyśmy na najbliższe mistrzostwa Europy jechać, by zrobić coś fajnego. Najpierw jednak musimy zapewnić sobie awans - zakończył Glik.

Więcej o:
Copyright © Agora SA