Przed poprzednim zgrupowaniem urodzaj wśród napastników był taki, że Jerzego Brzęczka namawiano, by wystawił trzech na raz: Lewandowskiego – króla strzelców Bundesligi, Piątka – mającego niesamowity sezon w Serie A i Arkadiusza Milika, który w samej lidze strzelił 17 goli. Ale selekcjoner na to szaleństwo z racji taktycznego rozsądku zgodzić się nie chciał i z Macedonią Północną w pierwszym składzie zagrał tylko Lewandowski, a dopiero po przerwie dołączył do niego Piątek. Polska prezentowała się zdecydowanie lepiej, więc kolejny mecz zaczęła już dwójką napastników. Milik wszedł na ostatni kwadrans za Piątka.
Minęły trzy miesiące, a kontuzjowany Milik nie zagrał w tym sezonie w żadnym meczu Napoli i na zgrupowanie kadry też nie przyjechał. Piątek ostatniego gola strzelił właśnie w meczu z Izraelem, czyli rzeczone trzy miesiące temu, pech zastąpił szczęście, a forma fizyczna dopiero wraca. Jedynie u Lewandowskiego wszystko po staremu albo i jeszcze lepiej, bo w trzech meczach Bundesligi zdobył sześć bramek, a kolejne dwie dorzucił w pucharze Niemiec.
Jerzy Brzęczek od początku pracy z kadrą mówił o dwóch bazowych ustawianiach: 1-4-2-3-1 i 1-4-4-2, ale dość szybko, już po meczach sparingowych i Ligi Narodów, zauważył, że drużyna lepiej prezentuje się z dwoma napastnikami. Dlatego w spotkaniach eliminacyjnych tylko przez 45 minut mieliśmy na boisku jednego napastnika – w pierwszej połowie z Macedonią Północną zremisowanej 0:0. Po przerwie do Lewandowskiego dorzucił Piątka, ten strzelił gola i wygraliśmy 1:0. W kolejnym meczu od początku zagrali razem, obaj strzelili po golu, a Polska rozegrała najlepszy mecz w tych eliminacjach, więc Brzęczek pewnie nic by przed nadchodzącymi spotkaniami nie zmieniał, gdyby nie był do tego zmuszony. A brak Milika może do zmiany doprowadzić. Jeśli nie już w meczu ze Słowenią (według informacji Sport.pl zagramy dwójką napastników), to przeciwko Austrii.
To, co Brzęczkowi wychodzi najlepiej, to robienie zmian. Trafia z pomysłem, zawodnikami i momentem, w którym ich wprowadza. O zwycięstwie z Austrią i Macedonią Północną przesądził wprowadzony z ławki Piątek, z Łotwą słabą grę odmieniło wejście Jakuba Błaszczykowskiego, a z Izraelem zawodnicy, którzy weszli, trafiali do siatki i asystowali. Cztery na cztery – w każdym meczu Brzęczek pomagał zespołowi zmianami. Lubił trzymać asa w rękawie – mieć kim podkręcić tempo, podnieść jakość w ofensywie, móc zmienić system na bardziej ofensywny. Zawsze Milik lub Piątek straszyli z ławki. Teraz przy braku napastnika Napoli i jednoczesnym wystawieniu Lewandowskiego i Piątka, Brzęczek zawęzi sobie pole manewru. Ewentualna kontuzja jednego z nich wymusi zmianę sytemu gry, bo trzeci nominalny napastnik – Dawid Kownacki, przez trenera Fortuny Dusseldrof wystawiany jest na lewej stronie pomocy. Zgadza się z nim selekcjoner Brzęczek i również szykuje na tę pozycje. Pytanie też, czy Piątek grając w pierwszym składzie dwa mecze w trzy dni wytrzyma je kondycyjnie. Trener Marco Giampaolo tłumaczył jego słabszą formę zmęczeniem i podpierał się badaniami, z których wynikało, że markery zmęczeniowe Polaka są wśród najwyższych w zespole. On sam przyznał, że w okresie przygotowawczym był zmęczony i dochodził do siebie dłużej niż się spodziewał. Teraz ma być już lepiej, ale jeszcze nie idealnie. Poza tym, dotychczas Piątek świetnie spisywał się w kadrze wchodząc z ławki, a i w Serie A lepiej zagrał na tle zmęczonych obrońców Brescii, gdy wszedł na ostatnie pół godziny i mógł skończyć ten mecz z hattrickiem, niż przeciwko wypoczętym Udinese, gdy rozpoczął mecz w pierwszym składzie. W jednym bądź drugim spotkaniu, Brzęczek może zdecydować się na podobne rozwiązanie.
Gra jednym napastnikiem wymusi jednak na selekcjonerze wystawienie „dziesiątki” za plecami Lewandowskiego. A idealnego piłkarza na tę pozycję w kadrze nie ma. Brzęczek najczęściej decydował się więc na wszechstronnego Piotra Zielińskiego, który może grać na każdej pozycji w pomocy. W reprezentacji występował już za plecami napastnika, na lewej stronie i na prawej. W tym sezonie w Napoli Carlo Ancelotti ustawia go jeszcze inaczej – głęboko w środku pola. I na każdej z tych pozycji Zieliński prezentuje inne atuty, inaczej wpływa na grę zespołu. Niestety, pojawiają się też jego różne mankamenty. Brzęczek w „Sekcji Piłkarskiej” tłumaczył, że Zieliński na „dziesiątce” to nie najlepsze rozwiązanie, ale lepszego po prostu nie ma. Pomocnik Napoli jest więc w kadrze piłkarzem najczęściej dostosowywanym do sytuacji. Gdzie jest jakiś brak, tam wystawia się Zielińskiego, a on jakoś sobie poradzi.
Ten przeoczony zupełnie brak Milika może więc wiązać się z odejście od systemu 1-4-4-2 i przesunięciem Zielińskiego do środka. To z kolei zostawia lukę na prawej stronie boiska, gdzie zagrać może Błaszczykowski, Szymański, Kądzior lub Grosicki, ale wówczas lewą stronę musiałby zająć Kownacki. O ile więc z obsadzeniem skrzydłowych jakoś Jerzy Brzeczek sobie poradzi, o tyle kolejna zmiana pozycji Zielińskiego po znalezieniu tej optymalnej, w dodaktu na „dziesiątkę”, na której spisuje się najgorzej, może okazać się dla reprezentacji bardzo kosztowna. A wszystko przez kontuzję trzeciego napastnika.