Austria, Łotwa, Macedonia Północna i Izrael - to reprezentacje, które w eliminacjach do Euro 2020 uległy biało-czerwonym. Drużyna Jerzego Brzęczka w czterech spotkaniach strzeliła osiem goli i - jako jedyna drużyna walcząca o prawo gry w ME - nie straciła żadnego. Solidna defensywa i dobry wyniki sprawiają, że niebawem polscy piłkarze mogą zrealizować scenariusz, który jeszcze kilka miesięcy temu wydawał się mało realny.
W piątek 6 września Polska w meczu 5. kolejki kwalifikacji zmierzy się na wyjeździe ze Słowenią, jedynym rywalem grupowym, z którym w tym roku jeszcze nie grała. Biało-czerwoni jadą na trudny teren (meczu o punkty nie wygrali tam nigdy, a ostatni, rozegrany 10 lat temu przegrali 0:3), ale i tak będą na nim faworytami. Jeśli wygrają w Lublanie, a później - w poniedziałek 9 września - powtórzą korzystny wynik na Stadionie Narodowym w Warszawie, na którym podejmą Austriaków, będą mieli duże szanse na zapewnienie sobie awansu aż cztery kolejki przed końcem. Do tego potrzeba jednak spełnienia kilku warunków:
Przy powyższych rezultatach Polska miałaby 18 pkt. w tabeli, drugi Izrael 13, a trzecia Austria jedynie 6. Nawet, gdyby później biało-czerwoni przegrali wszystkie mecze i zrównali się punktami z Izraelem i Austrią, mieliby lepszy bilans meczów bezpośrednich z drugą ze wspomnianych drużyn, co dawałoby awans z drugiego miejsca.
Trzeba podkreślić, że awans wywalczony już w poniedziałek to niezwykle optymistyczna wizja. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie rezultaty "polskiej" grupy, można ją uznać za możliwą.