Krystian Bielik przed meczami ze Słowenią i Austrią: Przyjechałem tu walczyć o pierwszy skład. Nie jestem gorszy od bardziej doświadczonych piłkarzy

- Jestem gotowy na to, żeby dostać szansę w reprezentacji. Na zgrupowaniu będę podglądał i uczył się od starszych kolegów, ale nie powiem, że jestem od nich gorszy - mówi Krystian Bielik, debiutant w kadrze Jerzego Brzęczka, która w piątek 6 września zmierzy się na wyjeździe ze Słowenią, a trzy dni później na Stadionie Narodowym w Warszawie podejmie Austrię.
Zobacz wideo

 Przyjechałeś grać w pierwszym składzie?

- Przyjechałem walczyć o pierwszy skład. Jeżeli uda się dostać kilka minut, to będę zadowolony, ale nie nastawiam się na to, że rozpocznę któryś z meczów od pierwszej minuty. 

Jaka była twoja pierwsza myśl po usłyszeniu, że Kamil Glik przyjechał na zgrupowanie z kontuzją? 

- Byłem w pokoju fizjoterapeutów, bo potrzebowałem masażu. Kamil akurat leżał wtedy na kozetce, więc zapytałem go, jak poważna jest ta kontuzja. Odpowiedział, że to drobny uraz mięśnia czworogłowego. Ale nic sobie nie pomyślałem, bo to topowy zawodnik, który walczy do końca. Ktoś co prawda mówił, że ostatnio jest w słabszej formie, ale on w reprezentacji zawsze pokazuje wysoki poziom. Myślę, że trener Brzęczek wierzy w to, że Glik się wykuruje do najbliższego meczu i to on będzie grał. 

A ty wolisz grać na środku obrony czy pomocy?

- Wiem, że trener Brzęczek widzi mnie bardziej na środku pomocy.

Zaskoczył cię brak powołania do młodzieżówki? Czy wiedziałeś od razu z czym to się wiąże?

- Wiedziałem już wcześniej. Selekcjoner dzwonił do mnie tydzień przed powołaniami. Powiedział, że ma zamiar mnie powołać, bo oglądał mnie kilka razy i od jakiegoś czasu byłem w kręgu piłkarzy, którymi się interesował.

Powołanie do pierwszej reprezentacji to spełnienie marzeń? 

- Dla każdego chłopaka powołanie do seniorskiej kadry jest marzeniem. Ja byłem jednak zawsze przekonany, że jeżeli będę grał w klubie, będę w dobrej formie i przede wszystkim będę zdrowy, to powołanie dostanę prędzej czy później. Jestem szczęśliwy, że się tu znalazłem, ale spełnieniem marzeń będzie dopiero gra i ustabilizowanie pozycji w reprezentacji. 

Duża jest różnica pomiędzy pierwszą kadrą i młodzieżówką?

- Na razie miałem tylko jeden trening, na którym zrobiliśmy rozgrzewkę, pograliśmy w dziadka i oddaliśmy kilka strzałów na bramkę. Na temat różnic w treningach ciężko więc cokolwiek powiedzieć, ale na pewno można stwierdzić, że ogólna jakość i zawodnicy są na wyższym poziomie.

Ty tu przyjechałeś tylko po naukę, czy czujesz, że jesteś gotowy do tego, by od razu wejść do drużyny i podnieść jej poziom? 

- Jestem gotowy na to, żeby dostać szansę w reprezentacji. A co do nauki, to myślę że nawet doświadczony zawodnik może się czegoś nauczyć od młodszych. Ja też będę podpatrywał starszych kolegów, ale nigdy nie powiem, że jestem od nich gorszy. Przyjechałem tu po to, żeby się im pokazać - zawodnikom, trenerom. Żeby pokazać, że mogę wystąpić w meczu, a selekcjoner może na mnie liczyć.

Gdybyś miał wybór, to wolałbyś ławkę w pierwszej reprezentacji, czy regularną grę w młodzieżówce?

- W moim wieku najważniejsze jest zdobywanie minut, ale ja wierzę w to, że nawet jeśli w najbliższych dwóch meczach nie zadebiutuję, to nic się nie stanie. Wrócę do klubu, będę walczył o kolejne powołanie i być może na następnym spotkaniu dostanę szansę. Żaden zawodnik nie chciałby być piłkarzem, który przyjeżdża na kadrę tylko po to, by być kimś od atmosfery czy zawodnikiem, który tylko zapełnia kadrę na mecz. Ja jestem piłkarzem, który chce grać, nie jestem przyzwyczajony do siedzenia na ławce. Mam nadzieję, że dostanę szansę i ją wykorzystam.

Mówiąc krótko: jeśli w przyszłości zdarzy się taka sytuacja, że nie dostanę powołania od Jerzego Brzęczka, to będę do dyspozycji Czesława Michniewicza. Ale ja mam nadzieję, że zostanę tu na dłużej, że otrzymam szansę, którą jestem w stanie wykorzystać. Jeśli jednak trener zdecyduje, że lepsze dla mnie jest rozgrywanie meczów w U21, to tak zrobię.

Robert Lewandowski po młodzieżowych mistrzostwach Europy powiedział, że wiedział, jak to będzie wyglądać [Polska nie wyszła z grupy, ostatni mecz przegrywając wysoko z Hiszpanią], a nikt z młodzieżówki nie pokazał, czy nadaje się do seniorów. Zgadzasz się z nim?

- Wcześniej tego nie słyszałem, ale trener Michniewicz miał plan na ten zespół. Jak spojrzymy na to, co się wydarzyło i co osiągnęliśmy, to trzeba powiedzieć, że jest to całkiem fajny wynik, bo nikt by nie postawił na to, że po dwóch pierwszych meczach będziemy mieć komplet punktów. Taki mieliśmy styl gry, tak nas ustawił selekcjoner 

Słowa Roberta Lewandowskiego nie bolą. Wiadomo, że chciałoby się być częściej być przy piłce, więcej nią operować, ale nie zawsze się tak da. Nie wyszedł nam mecz z Hiszpanią, szkoda, że przegraliśmy aż 0:5, bo apetyt rósł w miarę jedzenia. Nie zgadzam się z tym, że na tym Euro nie dało się zobaczyć zawodnika, który się nadaje do seniorskiej kadry. 

Ile czasu dajesz sobie na to, żeby zagrać w Premier League?

- Podpisałem długi, pięcioletni kontrakt. Moją ambicją jest awans z drużyną Derby County. Jeżeli nie uda się w tym sezonie, to będziemy próbowali za rok. A jeżeli się nie uda za rok, to nie wiadomo co będzie, bo ja chciałbym grać w tej najwyższej w lidze. Jeśli jednak to dopiero wydarzy się za dwa-trzy lata, to nic nie szkodzi. Będę walczył, żeby dostać się tam z moją obecną drużyną, a jeżeli się nie uda, to może znajdzie się klub z Premier League, który będzie chciał wziąć mnie na wypożyczenie lub chciał mnie wykupić. Może mi w tym pomóc reprezentacja. 

O miejsce w składzie rywalizujesz z Grzegorzem Krychowiakiem, dużo ci do niego brakuje?

- To bardzo doświadczony zawodnik, który ma na koncie wielkie trofea. Ja na razie mogę o nich pomarzyć. Nie chcę się jednak do niego porównywać. Jestem pewny siebie, ale mam Grześka za super zawodnika, który przeszedł do nowej drużyny i jest w niej jednym z najlepszych zawodników. Wierzę, że obydwaj jesteśmy dobrzy przy piłce, dobrze bronimy. Może fajnie by to wyglądało, jakbyśmy razem zagrali obok siebie? 

Grzegorza pytaliśmy o to, czy może zagrać na "ósemce", a ty na "szóstce", ale on powiedział, że tego nie widzi. Dla ciebie taka możliwość jednak istnieje?

To może ja na "ósemce", a on na "szóstce". Ja mogę nawet na "dyszce", to dla mnie żaden problem (śmiech).

Dużym szokiem było dla ciebie to, że po młodzieżowych mistrzostwach Europy znowu nie dostałeś szansy w Arsenalu?

- Liczyłem na to, że dostanę poważniejszą szansę od trenera Unaia Emery'ego, ale okazało się, że nie widzi mnie w swoich planach. Na Euro chciałem się dobrze pokazać i miałem nadzieję, że jestem obserwowany przez klub, a dobrymi występami mogę wiele zdziałać. Wtedy, przed mistrzostwami pojawiła się jeszcze oferta Milanu, ale ostatecznie nic z niej nie wyszło.

Nie chcę teraz mówić, że szkoda. Ja uwielbiam Arsenal i granie dla tego klubu było moim marzeniem. Trzeba było jednak zboczyć z tej ścieżki. Trafiłem do klubu z Championship, w którym będę się ogrywał i zdobywał doświadczenie. Uważam, że po najbliższym sezonie, jeśli będę regularnie grał, to będę już gotowy na Premier League. 

Na razie tylko transfer do Championship, ale za to transfer duży, bo za 10 mln funtów. Taka kwota działa na wyobraźnię? 

- Nie spodziewałem się, że będę kosztował aż tyle. Niektórzy mówią, że ta kwota powinna być jeszcze większa, ale nigdy nie pomyślałem, że mogę być wart tak wiele. Zagrałem fajny sezon w League One i fajne mistrzostwa Europy. Pojawiło się kilka zainteresowanych klubów z Championship, ale tylko Derby dysponowało budżetem, który pozwalał na sprowadzenie mnie z Arsenalu.

Jakie w twoim obecnym klubie panują nastroje? W ubiegłym sezonie walka o awans, potem ta walka ostatecznie przegrana, do tego odejście Franka Lamparda i słaby start nowych rozgrywek. Jest ciężko? 

- Zawsze, jak wyniki nie są zadowalające, to atmosfera nie jest niesamowita. Ale widać po wszystkich, że jesteśmy pozytywnie nastawieni do sezonu. Chłopaki wierzą w to, że z tym sztabem szkoleniowym jesteśmy w stanie wiele zdziałać. Przeżywamy gorszy okres, więc przerwa reprezentacyjna może nam pomóc. Do meczów ligowych wrócimy ze czystymi głowami. Jeśli wygramy najbliższy mecz ligowy z Cardiff, to może odbijemy się od dna.

Odszedł wspomniany Lampard, ale zimą przyjdzie do was Wayne Rooney, który zostanie grającym trenerem.

- Dla mnie to nowa sytuacja. Nie wiem, czy on bardziej będzie trenerem, czy zawodnikiem, ale bez względu na wszystko, fajnie będzie mieć w szatni żywą legendę angielskiej piłki nożnej. Na pewno w jakimś stopniu Rooney całej drużynie pomoże. 

Wracając do zgrupowania - jak oceniasz pierwsze dni? Był chrzest?

- Nie było, ale byłem przygotowany. Miałem śpiewać "Lornetkę" zespołu Golec uOrkiestra. W reprezentacji chrztu nie przeszedłem, co jest dla mnie nowością, bo w klubie zawsze go miałem. Po każdym transferze czy wypożyczeniu trzeba było wejść na krzesełko, wziąć do ręki drewnianą łyżeczkę i zaśpiewać jedną czy dwie zwrotki piosenki.

W Derby też? 

- Tak, tu też śpiewałem "Lornetkę". Powiedziałem im, że to piosenka o miłości. Mężczyzna chce podejrzeć kobietę, ale nie może, bo zasłaniają ją zasłony (śmiech). Ogólnie, jak powiedziałem kolegom, że zaśpiewam piosenkę po polsku, to zaczęli we mnie rzucać chustami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.