Michniewicz w pełnej krasie. Znakomity pomysł, którego nie da się utrzymać w dłuższym okresie

Choć urwanie punktów Hiszpanom było zdecydowanie poza zasięgiem Polaków, jeszcze głębsza niż zazwyczaj defensywa i mniejsza aktywność w odbiorze złożyły się na wysoką porażkę.

Kwestia mobilności

Zmiany w składzie na ten mecz sugerowały, że Czesław Michniewicz starał się nieco dopasować skład pod rywala. Z Włochami zagrał skuteczny w powietrzu Bochniewicz, który sprawnie czyścił (i tak nieliczne) wrzutki Włochów, na starcie z Hiszpanami na pozycję stopera wrócił mobilniejszy Bielik, gdyż selekcjoner słusznie założył, że wzrost będzie w tym spotkaniu mniej istotną kwestią. Nieco świeżej krwi w środku pola i ofensywie pozwalało przy tym sugerować, że będziemy próbowali wybiegać swoje i atakować rywali w momencie kreowania przez nich akcji także nieco dalej od własnej bramki. To nie miało jednak miejsca, od samego początku Polacy ustawili się na 20 metrze, starając się jak najbardziej zagęścić strefy bezpośredniego zagrożenia. Do tej pory działało to bez zarzutu, tym razem udało się wytrzymać bez straty gola ledwie kilkanaście minut.

Zobacz wideo

Inny rywal

Wynikało to też z innego stylu gry Hiszpanów. Dotychczasowi rywale ekipy Michniewicza widząc grającego w ten sposób przeciwnika zwyczajnie głupieli. Tego typu gra była zarezerwowana dla ekip zdecydowanie słabszych, jednak grając przeciwko nim rywale mieli zadanie o tyle ułatwione, że stosunkowo łatwo było stworzyć przewagę w nielicznych sytuacjach 1 na 1. Polacy dorzucali do tego znacznie więcej jakości, więc taka defensywa była trudna do sforsowania. Hiszpanie zamiast jednak szukać w niej luk, postawili na grę zdecydowanie bardziej bezpośrednią. Nie bali się ponieść ryzyka podania, które miało niewielkie szanse na przejście. Gdy zagrali ich kilka, któreś w końcu docierało do adresata, który w tej sposób miał stworzoną niezłą sytuację. Podobnie mimo ogromnego zagęszczenia Polaków w polu karnym, dość często szukano strzałów z dystansu. To w zupełności wystarczało na defensywę, która wydawała się do tej pory nie do sforsowania.

Inni Polacy

Było jednak widać, że i Polacy prezentowali się w tym spotkaniu zupełnie inaczej. Jak po meczu przekazał Czesław Michniewicz, dwa wcześniejsze spotkania wyczerpały pokłady sił naszych reprezentantów. Znalazło to swoje odbicie w jakości pressingu kadrowiczów. Doskok nie był już tak szybki, a tych kilka sekund dawało Hiszpanom czas na dokładne przyjęcie i przyspieszenie akcji, na Polacy nie byli już w stanie zareagować. Drugim problemem był brak nieco choćby wyższego pressingu. We wcześniejszych starciach pojedyncze wypady z atakiem na zawodnika z piłką nieco chociaż dezorganizowały wyprowadzanie piłki przez przeciwników i dawały choć chwilę wytchnienia. W meczu w Hiszpanią tych akcji było bardzo niewiele, a rywale byli nie niepokojeni w praktyce do dwudziestego metra od bramki. Taka głębia skutkowała nie tylko zostawianiem miejsca, ale też brakiem opcji wyprowadzenia akcji po odzyskaniu piłki. Ułatwiało to tylko pressing przeciwnikowi.

Czesław Michniewicz w pełnej krasie

Pomysł selekcjonera kadry był prawdopodobnie jedynym słusznym. Wiadomo było, że jesteśmy najsłabszą ekipą w tej grupie, a jednak trochę dzięki szczęściu, trochę dzięki taktyce, a trochę dzięki sile woli udało się ugrać aż sześć punktów. Można było zakładać, że gra, na jaką podstawi Michniewicz wyczerpie zasoby sił u zawodników, jednak chyba nikt nie spodziewał się, że nastąpi to tak szybko. To pokazuje zresztą nie po raz pierwszy słabość konwencji, na którą postawił trener. W tym przypadku ciągła defensywa, praca i przesuwanie się bez piłki w wypadku meczów w krótkim okresie nie pozwoliły na odbudowanie się fizyczne. W przypadku meczów ligowych, gdzie przerwy między zawodami są dłuższe, na regenerację ciała czas jest, jednak po kilkunastu meczach gry w tym stylu buntowały się u zawodników głowy. Stąd też ekipy Michniewicza nie są w stanie świetnej gry utrzymać w długim okresie. Nadal jednak choćby tych chwilowych sukcesów może mu zazdrościć większość rodzimych szkoleniowców.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.