Manewr Michniewicza, który przyniósł skutek. Polska sprawiła sensację na oczach najważniejszych osób w naszej piłce

Reprezentacja Polski pokonała Włochy 1:0 w drugim meczu młodzieżowych mistrzostw Europy. Jedynego gola dla zespołu Czesława Michniewicza strzelił Krystian Bielik. Spostrzeżenami po spotkaniu dzieli się Konrad Ferszter ze Sport.pl.

Taktyczny manewr Michniewicza

Na mecz z Włochami Michniewicz dokonał jednej zmiany w składzie. Chociaż w poniedziałek wydawało się, że do podstawowej jedenastki wskoczy wracający do zdrowia Robert Gumny, to nawrót choroby spowodował, że obrońca Lecha Poznań znów nie był gotowy do gry. W składzie, w miejsce Konrada Michalaka, znalazł się za to Paweł Bochniewicz.

Zobacz wideo

Obrońca Górnika Zabrze stworzył parę stoperów z Mateuszem Wieteską, do środka pola przesunięty został Krystian Bielik, a na prawą pomoc Filip Jagiełło. Zawodnik Zagłębia Lubin miał przede wszystkim asekurować Karola Filę w pojedynkach z niesamowicie szybkim i znakomicie wyszkolonym technicznie Federico Chiesą.

I ten manewr sprawdził się doskonale. Chociaż Włosi mieli miażdżącą przewagę, to gola nam nie strzelili. Wszyscy - obrońcy, pomocnicy i wysunięty Dawid Kownacki - wiedzieli co mają robić, znakomicie się poruszali i przesuwali po boisku. Polska maszyna, choć w ogromnych bólach, wywalczyła fenomenalne zwycięstwo nad gospodarzem tuernieju. I jest krok od Tokio.

Atmosfera święta

O ile w niedzielę w Reggio Emilii trudno było poczuć klimat młodzieżowych mistrzostw Europy, o tyle w Bolonii na trybunach było święto. Stadio Renato Dall'Ara wypełniło się po brzegi, a włoscy kibice momentami potrafili stworzyć świetną atmosferę. Momentami, bo głośne okrzyki "Italia, Italia" czy "Forza Ragazzi" przerywały nienaturalną momentami ciszę.

Przed meczem organizatorzy apelowali do fanów o ciepłe przyjęcie polskiej reprezentacji. I takie też ono było. Chociaż na początku naszego hymnu pojawiły się nieliczne gwizdy, to do samego jego końca Włosi bili Polakom brawo. Później oczywiście tak dobrze już nie było, bo każdy odważniejszy atak zespołu Michniewicza spotykał się z nieprzyjaznym nam tumultem.

Na Stadio Renato Dall'Ara była też grupka polskich kibiców, a wraz z nimi trzy spore flagi. Nasi fani od czasu do czasu przebijali się z dopingiem, jednak prawdziwą radość mogli zaprezentować dopiero po ostatnim gwizdku sędziego, gdy świętowali wraz z piłkarzami.

Polska delegacja sław

Z trybun popisowi zespołu Michniewicza przyglądali się nie tylko kibice. Wśród VIP-ów zasiedli m.in. prezes PZPN Zbigniew Boniek, selekcjoner pierwszej reprezentacji Jerzy Brzęczek, a także Stefan Majewski i Janusz Basałaj.

Delegacja z Polski, która pojawiła się już na meczu w Reggio Emilii, mogła cieszyć się jeszcze mocniej. Zespół Michniewicza zagrał niezwykle inteligentnie, zaimponował uwypukleniem własnych zalet i margnalizacją siły Włochów. W sobotę polska reprezentacja zagra o awans na Igrzyska Olimpijskie w Tokio. By to sobie zapewnić wystarczy im zaledwie punkt w ostatnim spotkaniu z Hiszpanią.

Z Hiszpanią równie trudny mecz o Igrzyska

A mecz z Włochami był przedsmakiem tego, co czeka nas w Bolonii już za kilkadziesiąt godzin. Gospodarze turnieju, chociaż zdecydowanie przeważali, to nie byli w stanie złamać oporu stawianego przez polską defensywę. Na nic strzały Lorenzo Pellegriniego, Rolando Mandragory czy Nicolo Barelli. Na nic też akcje szybkich skrzydłowych - Chiesy, Riccardo Orsoliniego czy wprowadzonego później Moise Keana.

Włosi z każdą upływającą minutą frustrowali się coraz mocniej. Nie mogli znaleźć sposobu na Polaków, którzy często mieli problemy z opuszczeniem własnej połowy, a nawet pola karnego. Chociaż jesteśmy o krok od awansu na IO w Tokio musimy mieć świadomość, że mecz z Hiszpanią będzie co najmniej tak samo trudny.

A może i bardziej, bo przecież kto jak kto, ale Hiszpanie do gry z tak głęboko cofniętymi zespołami są przyzwyczajeni.

Trzech muszkieterów

Bohater meczu? Drużyna. Na szczególne słowa pochwały zasługuje jednak trio - Kamil Grabara, Mateusz Wieteska, Krystian Bielik. Pierwszy, momentami, między słupkami dokonywał cudów. Bramkarz Liverpoolu nawiązał do najlepszych występów Artura Boruca podczas dużych turniejów pierwszej reprezentacji. Jego postawę doceniła też UEFA, która wybrała go zawodnikiem meczu.

Wieteska był polską ostatnią instancją. Zawodnik Legii kapitalnie ustawiał się we własnym polu karnym i wybił niezliczoną liczbę dośrodkowań włoskich skrzydłowych. Bielik? Po raz kolejny potwierdził, że wrócił na właściwe tory. Po doskonałym sezonie zawodnik Arsenalu jest liderem polskiej reprezentacji, której w środę dawał wiele spokoju i oddechu w drugiej linii. Bielik potrafił mądrze utrzymać się przy piłce, zastawić ją i - przede wszystkim - oddalać zagrożenie od naszej bramki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.