"Atmosfera wokół zespołu jak w 1990 roku." Włosi, czyli drugi rywal Polaków na MME

W środę o godz. 21 Polacy zagrają z Włochami w drugim meczu podczas młodzieżowych ME. I trzeba podkreślić, że zanosi się na spotkanie nieporównywalnie trudniejsze.

Po wygranej 3:2 w pierwszym meczu z Belgią przed Polakami mecz o wiele trudniejszy. W środę o 21 zespół Czesława Michniewicza zagra w Bolonii z Włochami. Z Włochami, czyli z gospodarzem i jednym z faworytów młodzieżowych mistrzostw Europy i drużyną, która w niedzielę pokonała innego faworyta - Hiszpanię (3:1).

Zobacz wideo

Dwa lata na testy

Włosi mieli aż dwa lata, by odpowiednio przygotować się do mistrzostw. Od września zeszłego roku zespół Luigiego Di Biagio rozegrał 17 meczów towarzyskich. Włosi odnieśli siedem zwycięstw, ponieśli sześć porażek, cztery spotkania zremisowali. Gospodarze mistrzostw przegrywali przede wszystkim z przeciwnikami mocnymi - Anglią (1:2), Niemcami (1:2), dobrze nam znaną Portugalią (2:3) oraz grupowymi rywalami Belgią (0:1) i Hiszpanią (0:3). Drużyna Di Biagio, chociaż rozbijała słabszych od siebie (m.in. Słowenię, Węgry i Maroko), spektakularnej wygranej nie odniosła. W marcu zremisowała z Austrią i Chorwacją.

Blisko dwa lata przygotowań do turnieju było dla selekcjonera Włochów czasem prób - personalnych i taktycznych. W meczach towarzyskich w 2017 roku Di Biagio stosował klasyczne ustawienie 4-4-2, by później przejść na 4-3-3. Właśnie tak Włosi zagrali z Hiszpanią, zaliczając jeden z najlepszych i najefektowniejszych występów pod wodzą tego selekcjonera.

Chociaż były gracz Lazio, Romy czy Interu w spotkaniach bez stawki sprawdził aż 39 piłkarzy, to szkielet jego zespołu jest wyraźny.

Gwiazdy w każdej linii

Włosi powołali na turniej wszystkich najważniejszych zawodników. O sile przeciwników na wtorkowej konferencji prasowej opowiadał Michniewicz, który podkreślał, że powołani przez włoskiego selekcjonera zawodnicy mają łącznie ponad 1000 występów w Serie A. Bramkarzem drużyny jest Alex Meret, który ostatni sezon spędził na wypożyczeniu w Napoli. W obronie znajdziemy m.in. Gianlucę Manciniego z Atalanty, czyli jednej z rewelacji minionego sezonu w Serie A.

Środek pola to przede wszystkim Nicolo Barella z Cagliari oraz Rolando Mandragora z Udinese i Lorenzo Pellegrini z Romy. - Barella pokazał się ze świetnej strony w meczu z Hiszpanami, asystował przy obu golach Chiesy. Barella to jedno z największych odkryć minionego sezonu w Serie A. Chociaż ma zaledwie 22 lata, to pełnił rolę kapitana Cagliari. Na boisku przypomina Radję Nainggolana. Jest typowym środkowym pomocnikiem, który biega od jednego do drugiego pola. Bardzo dużo pracuje w defensywie. Jest też nieustępliwy i, choć mierzy zaledwie 172 cm, to sprawia wrażenie silnego fizycznie zawodnika - mówi Antoni Partum ze Sport.pl.

- Jego dobra postawa w Cagliari zaowocowała powołaniem do kadry Roberto Manciniego, gdzie stał się podstawowym zawodnikiem. Wraz z Jorginho i Marco Verrattim tworzą drugą linię. Latem zmieni klub. Najprawdopodobniej trafi do Interu Mediolan, bo jego wielkim fanem jest Antonio Conte. Barella może kosztować nawet 40-50 milionów euro.

Atak? Są tam m.in. skrzydłowy Federico Chiesa (6 goli, 7 asyst w Serie A w minionym sezonie) z Fiorentiny czy Nicolo Zaniolo z Romy (4 gole i dwie asysty). Uwagę trzeba zwrócić też na "dziewiątki" Moise Keana i Patricka Cutrone. Pierwszy błysnął w Juventusie (6 goli), drugi rywalizował o miejsce Milanu z Krzysztofem Piątkiem.

- Kean zadebiutował w Lidze Mistrzów już jako 16-latek, kilka miesięcy później strzelił pierwszego gola w Serie A. Był pierwszym zawodnikiem urodzonym w 2000 roku, który zadebiutował w jednej z czterech najsilniejszych lig w Europie - mówi Partum.

- W kolejnym sezonie udał się na wypożyczenie do Hellas Verona, aby się przyzwyczajać do seniorskiej piłki, ale kontuzja uda zahamowała jego rozwój. W minionym sezonie nie wróżono mu zbyt wiele okazji do gry, bo po rocznej przerwie wrócił do Juventusu, gdzie musiał rywalizować z Cristiano Ronaldo, Mario Mandżukiciem i Paulo Dybalą. A jednak udało mu się przebić, choć musiał być cierpliwy.

Oczekiwania i atmosfera MŚ 1990

Przed turniejem od Włochów oczekiwano wiele. W kraju nikt nie bał się pisać o konieczności wygrania tego turnieju. Zespół Di Biagio jest jego gospodarzem, w składzie ma doświadczonych i bardzo dobrych zawodników. Włosi swoje ambicje potwierdzili w meczu z Hiszpanią, którą ograli 3:1. Polaków jednak nie lekceważą, bo - jak powiedział Di Biagio - ewentualna wpadka może jego zespół wiele kosztować.

- Możemy spodziewać się trzech czy czterech zmian w składzie, jednak to normalna rotacja w trakcie takiego turnieju. Piłkarze Di Biagio są poobijani po meczu z Hiszpanią, ale z Polakami na pewno zagrają na maksimum możliwości. Selekcjoner śmieje się, że atmosfera wokół jego drużyny jest jak w 1990 roku, kiedy Włosi byli gospodarzem mundialu, a on był członkiem tamtej reprezentacji - mówi nam Francesco Gottardi, włoski dziennikarz z portalu Gianluki Di Marzio.

- Mecz z Hiszpanią pokazał, że ten zespół stać na wiele, ale mecz z Polską będzie inny. Z Hiszpanami zespół Di Biagio zagrał głębiej, czekał na kontrataki. Z tego, co widziałem, to ten styl przypominał zespół Michniewicza. Początek z Hiszpanią też mieliśmy trudny, bo Hiszpanie nas zdominowali, a bramka Daniego Ceballosa dała im prowadzenie. Na szczęście udało się te straty odrobić i znaleźć się na pole position do awansu - dodaje.

W czym, zdaniem Gottardiego, Polacy mogą upatrywać szans w meczu z Włochami? - Mamy lepszych piłkarzy, ale zobaczymy, jak poradzą sobie z narastającą presją. Z jednej strony, mimo młodego wieku, w zespole jest sporo doświadczonych piłkarzy. Z drugiej jednak widać sporo nierówności w drużynie. Część graczy jak np. Mancini, Barella, Chiesa czy Cutrone mają wiele meczów w Serie A. Di Biagio do dyspozycji ma też piłkarzy dużo mniej ogranych na takim poziomie i oczekiwaniach, więc zobaczymy, jak wypadną w roli faworyta - zakończył.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.