Reprezentant Polski wyglądał jak piłkarz z innego poziomu. Ma wszystko, czego potrzeba

Reprezentacja Polski do lat 21 wygrała 3:2 z Belgią w pierwszym meczu młodzieżowych mistrzostw Europy. Spostrzeżeniami ze spotkania dzieli się Konrad Ferszter ze Sport.pl.

Znakomity Bielik

Kiedy przed dwoma laty, podczas MME rozgrywanych w Polsce, Krystian Bielik skrytykował zespół Marcina Dorny i poziom prowadzonych przez selekcjonera treningów. wydawało się że kadra do lat 21 jest dla gracza Arsenalu tematem zamkniętym. Na obrońcę spadła medialna krytyka, mimo przeprosin spode łba mieli też patrzeć na niego koledzy z drużyny. Przyszłość Bielika w tej kadrze stała pod znakiem zapytania tym bardziej, że z powodu kontuzji, nie brał on udziału w eliminacjach.

Zobacz wideo

Zawodnik Arsenalu dołączył do drużyny dopiero na baraże z Portugalią, a do składu wskoczył tylko dzięki niedyspozycji zdrowotnej Pawła Bochniewicza. Chociaż Bielik z drużyną Michniewicza przebywał raptem kilka dni, to jej pomysł na grę wchłonął natychmiastowo. Już w dwumeczu z Portugalczykami Bielik wzniósł naszą defensywę na wyższy poziom, pokazując przebłyski formy, którą imponował jeszcze w trakcie wypożyczeni do Birmingham.

Swoją klasę gracz Arsenalu w pełni zaprezentował jednak w trakcie meczu z Belgią. I nie chodzi już tylko to, że strzelił gola na 2:1. Bramka jest jedynie idealnym podsumowaniem bardzo dobrego występu naszego obrońcy. Bielik ma wszystko, co powinien mieć nowoczesny środkowy obrońca. Jest wysoki, silny, świetnie gra głową. Dzięki doświadczeniu z drugiej linii bardzo pewnie czuje się też w wyprowadzeniu piłki.

W meczu z Belgią Bielik imponował zarówno długimi, dokładnymi przerzutami jak i wprowadzeniem piłki przez kilkanaście metrów, czasami nawet na połowę rywala. W pierwszej połowie zdarzyło się nawet, że zawodnik Arsenalu z piłką przy nodze zapędził się pod pole karne Belgów, przy okazji mijając i demolując fizycznie rywali. Momentami wyglądał jak zawodnik z innego poziomu. Na jego ocenę mocno nie może wpłynąć błąd przy drugim trafieniu rywali.

Atmosfera sparingu

Jeszcze kilkanaście dni temu zachwycaliśmy się atmosferą podczas mistrzostw świata do lat 20, które odbyły się w naszym kraju. Tego, co dzieje się we Włoszech, do polskiej imprezy porównać się nie da. Chociaż na stadionie w Reggio Emilii było kilkudziesięciu polskich i belgijskich kibiców z flagami, to w trakcie meczu panowała atmosfera sparingu, a nie poważnego turnieju.

Na Stadio Citte del Tricolore znacznie więcej było wolnych krzesełek (kibiców 2534, pojemność stadionu 23717), trybuny za obiema bramkami w ogóle nie zostały oddane do użytku. W trakcie meczu częściej słychać było okrzyki Michniewicza i Johana Walema niż doping kibiców obu drużyn. Na trybunach pojawiła się m.in. grupa włoskich kibiców, którzy byli tak zainteresowani tym, co dzieje się na boisku, że w pewnym momencie zaczęli śpiewać swój hymn.

Atmosfera na stadionie była idealnym odzwierciedleniem tego, co dzieje się w Reggio Emilii i pobliskiej Modenie. A raczej tego, co się nie dzieje. W mieście-gospodarzu turnieju o mistrzostwach Europy dowiadujemy się dopiero pod stadionem, który został obrandowany przez UEFA. Na mieście nie ma informacji o turnieju, na jego ulicach nie widać przybyłych kibiców. Wszystko wskazuje na to, że Włochów, poza wynikiem ich zespołu, turniej po prostu nie interesuje.

Tytaniczna praca w środku pola

Chociaż polskim zawodnikiem meczu bezdyskusyjnie jest Bielik, to na słowa pochwały zasługuje każdy z naszych reprezentantów. Na szczególne uznanie zasłużyła praca, jaką Polacy wykonali w drugiej linii i odbiorze piłki. I trudno tu wyróżniać kogokolwiek, bo w defensywie mocno pracował każdy z zawodników Michniewicza.

O ile Polacy w ofensywie grali w ustawieniu 4-3-3, o tyle bronili w głębokim niekiedy 4-5-1. Nasza praca w obronie zaczynała się od wysuniętego Dawida Kownackiego, a bardzo często kończyła na drugiej linii, gdzie środkowi pomocnicy - Szymon Żurkowski, Patryk Dziczek i Filip Jagiełło - wspierani byli ze skrzydeł przez Sebastiana Szymańskiego i Konrada Michalaka.

Ustawieni po bokach Szymański i Michalak podwajali i wspierali skrajnych obrońców - Kamila Pestkę i Karola Filę. W środku tytaniczną pracę wykonywało ekstraklasowe trio. Dziczek, Żurkowski i Jagiełło imponowali w pojedynkach i odbiorze. Nasi środkowi pomocnicy często grali na wyprzedzenie, zaskakując belgijskich odpowiedników.

Polacy kończyli mecz słaniając się na nogach. Wszystko przez ciężką pracę, przebiegnięte kilometry i pogodę, która we Włoszech jest nieznośna. W Reggio Emilii jest gorąco i duszno. Chociaż mecz rozpoczął się o 18.30, to warunki do gry były bardzo trudne. A mimo to nasi zawodnicy stanęli na wysokości zadania.

Woda i gra na czas

By radzić sobie z upałem i wysoką wilgotnością Polacy musieli wykazać się sprytem. Mimo bardzo trudnych warunków sędzia ani razu nie zarządził przerwy na picie wody. Przerwę taką urządzali sobie więc sami zawodnicy.

W trakcie meczu naszym zawodnikom zdarzało się spowalniać wznowienie gry po faulach. Gdy jeden z piłkarzy leżał na murawie, duża część zespołu podbiegała do linii bocznej, by spokojnie uzupełnić płyny. Gwizdek arbitra? Spokojnie, wznawiający grę musi jeszcze poprawić sznurówki.

Podobne zachowanie widzieliśmy przy wznawianiu gry z autu. Zanim rzucający piłkę zawodnik wziął się za swoją powinność, najpierw łapał się za butelkę wody i spokojnie łapał kilka łyków. Polacy zachowywali się sprytnie, ale i rozsądnie, bo ani razu z tego powodu arbiter nie nakazywał naszym przyspieszenia gry.

Boki obrony zaskoczyły pozytywnie

Na uwagę zasłużył Bielik, zasłużyli też środkowi pomocnicy. Ale kilka ciepłych słów trzeba też poświęcić bocznym obrońcom, bo to o nich przed turniejem drżeliśmy najbardziej. Na lewej stronie za najsłabsze ogniwo kadry uchodził Pestka. Na prawej stronie była jeszcze większa niepewność, bo Fila w ostatniej chwili wskoczył do składu w miejsce niedysponowanego Roberta Gumnego.

Ale i Pestka, i Fila też dali radę, chociaż przeciwników mieli z wysokiej półki. Zawodnik Cracovii musiał radzić sobie z Dodim Lukebakio, piłkarz Lechii rywalizował z Isaacem Mbenzą. Chociaż Belgowie dysponowali bardzo dobrą szybkością i niezłą techniką, to nasi nie pozwolili przeciwnikom na wiele.

Problemów oczywiście nie brakowało. Przecież to po akcji Mbenzy Belgowie strzelili pierwszego gola. Biorąc jednak pod uwagę całokształt można z pełnym przekonaniem napisać, że Pestka i Fila zaskoczyli pozytywnie, zdając na solidną ocenę bardzo trudny egzamin. Tak samo jak cały zespół.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.