Kapitalny mecz Zielińskiego. Pierwsza efektowna wygrana za kadencji Jerzego Brzęczka [SPOSTRZEŻENIA]

Cztery gole w formacji z dwoma napastnikami, odblokowany Piotr Zieliński i trafione zmiany Jerzego Brzęczka. Polska w efektownym stylu pokonała Izrael (4:0) w meczu 4. kolejki kwalifikacji mistrzostw Europy 2020. Spostrzeżeniami po zwycięskim spotkaniu biało-czerwonych dzieli się Bartosz Rzemiński ze Sport.pl.

Krzysztof Piątek, Robert Lewandowski, Kamil Grosicki i Damian Kądzior, to strzelcy goli w poniedziałkowym meczu reprezentacji Polski z Izraelem. Reprezentacji Polski, która w tak efektownym stylu pod wodzą Jerzego Brzęczka wygrała po raz pierwszy. Reprezentacji Polski, która po czterech kolejkach kwalifikacji ME jest niepokonana. Reprezentacji Polski, która po czterech meczach ma na koncie 12 punktów, osiem zdobytych i żadnej straconej bramki.

Zobacz wideo

Dwójka na „szóstkę"

Cztery gole w pierwszych trzech spotkaniach kwalifikacji Euro 2020 strzeliła reprezentacja Polski, za każdym razem robiąc to wtedy, gdy grała w ustawieniu z dwoma napastnikami. W Wiedniu i Skopje wynik otwierała dopiero w drugich połowach, bo Jerzy Brzęczek dopiero w przerwach obydwu spotkań decydował się na wpuszczenie z ławki Krzysztofa Piątka. Kiedy z Łotyszami w Warszawie zagrał tak od początku, nie przyniosło to natychmiastowego rezultatu, ale ostatecznie i tak sprawiło, że udało się wygrać. W poniedziałek selekcjoner biało-czerwonych, być może nieco pod presją oczekiwań lepszego stylu, zdecydował się „sprawdzony” wariant wybrać od początku. Roberta Lewandowskiego Piątek miał bowiem wspierać nie od 59. (Wiedeń) czy 46. (Skopje) minuty, a od początku gry.

Brzęczek zmienił jednak nie tylko samo ustawienie, ale także role na boisku, bo - szczególnie w pierwszej połowie - Lewandowski częściej pełnił funkcję rozgrywającego, niż wysuniętego napastnika. Wyżej był bowiem ustawiony Piątek. Pierwsze efekty przyniosło to w 23. minucie, kiedy kapitan wziął się za rozegranie na tyle dobrze, że znakomitym prostopadłym podaniem obsłużył Tomasza Kędziorę, który przejął piłkę w polu karnym, zagrał ją do Piątka, a ten potężnym strzałem pokonał Ariela Harusha, strzelając czwartego gola w piątym meczu w kadrze.

W drugiej połowie gra dwójką napastników także dawała drużynie Brzęczka przewagę. Na liście strzelców po nazwisku Piątka pojawił się Lewandowski, który pewnie wykorzystał rzut karny wywalczony przez Kamila Grosickiego (po jego dośrodkowaniu izraelski obrońca zagrał piłkę ręką). A Grosicki niedługo po wywalczonej jedenastce, sam cieszył się z bramki, bo świetnie wykorzystał idealny przerzut Piotra Zielińskiego, uderzając mocno lewą nogą. W końcówce rywali dobił natomiast Damian Kądzior, wykorzystujący podanie wprowadzonego za Piątka Arkadiusza Milika.

Bilans zdobytych punktów w grze dwoma różnymi ustawieniami jest co prawda ten sam, bo Polacy na razie w kwalifikacjach ME wygrali wszystkie mecze, ale ten bramkowy pokazuje już wielką różnicę. W 4-2-3-1 gole na razie kadra Brzęczka (biorąc pod uwagę tylko eliminacje do Euro) strzeliła dwa, natomiast w formacji z dwójką napastników bramek było już sześć.

Luz Zielińskiego

Niemal rok (od 19 czerwca 2018 i meczu z Senegalem na mundialu) pomocnicy, na których stawia obecnie Brzęczek, czekali na asystę. We wszystkich spotkaniach pod wodzą 48-latka, Zieliński, Grosicki, Klich, Krychowiak i Frankowski (grał w meczu z Macedonią) nie potrafili dograć do partnera tak, by ten mógł pokonać bramkarza rywali. Wynikało to m.in. z bardzo niskiej jakości dośrodkowań, bo tylko w pierwszej połowie poniedziałkowego meczu z Izraelem, na dwa celne przypadło aż dziesięć nieudanych. Złą, a może nawet nie złą, a fatalną passę w meczu z drużyną Andreasa Herzoga udało się jednak przełamać. I to w imponującym stylu - przy golu Grosickiego niesamowitym podaniem popisał się Zieliński, który stojąc na linii środkowej boiska dograł skrzydłowemu Hull City idealnie na nogę. Ten przerzut w ogóle można uznać za podsumowanie całego występu pomocnika Napoli, bo cechował się on dużym spokojem i luzem, czyli czymś, czego w przeszłości mu często w kadrze brakowało. Od początku spotkania poruszał się on po boisku z niezwykłą swobodą, która wynikała też z poleceń trenera, bo Zieliński, chyba jako jedyny obok Lewandowskiego i Grosickiego, nie trzymał się cały czas swojej pozycji - zamiast tego biegał po całym placu, dynamicznie zmieniał kierunki i nadawał tempo akcjom Polaków. Poza grą dwoma napastnikami mecz z Izraelem pokazał, że trzymanie Zielińskiego na pozycji rozgrywającego w reprezentacji, to zła decyzja, bo najlepiej czuje się i gra on na boku, z którego może zmieniać ustawienie i zbiegać do środka.

Schowany Klich

O ile Zieliński często pokazywał się do gry nie tylko na skrzydle, ale także w środku pola, a przez Grzegorza Krychowiaka przechodziła niemal każda akcja, to trzeba zauważyć, coś, a właściwie kogoś, kogo momentami zauważyć było trudno. Mowa o Mateuszu Klichu, który bardzo często przechodził obok akcji, był schowany za rywalami, a udział w rozgrywaniu brał tylko na własnej połowie. Tak głęboko nie grał nawet u Marcelo Bielsy, i pytanie tylko, czy wynikało to z założeń taktycznych, czy jego podejścia. Na usprawiedliwienie piłkarza Leeds trzeba jednak zauważyć, że bardzo często także pomijali go po prostu partnerzy, którzy zamiast dograć do niego, wybierali długie przerzuty. 28-latek pomagał natomiast w defensywie, a po zmianie stron zagrał nieco odważniej i tylko dzięki temu jego występ można nazwać solidnym. W porównaniu do meczu z Macedonią Północną, spośród piłkarzy, którzy zagrali w Skopje w piątek i Warszawie w poniedziałek, zaliczył on jednak najmniejszy progres.

Trafione zmiany

Arkadiusz Milik, Jacek Góralski i Damian Kądzior to piłkarze, którzy w meczu z Izraelem weszli z ławki rezerwowych. Selekcjoner reprezentacji Polski wykorzystał wszystkie możliwe zmiany, podobnie jak w trzech poprzednich spotkaniach eliminacji. Kolejny raz zmiany te okazały się trafione, bo akcję na 4:0 przeprowadziło dwóch z trzech wprowadzonych zawodników. Arkadiusz Milik podawał do Damiana Kądziora, który pokonał Harusha. To pokazało, że selekcjoner do korekt „ma nosa”. I zazwyczaj dotyczą one ofensywy, bo na 12 zmian w czterech meczach, aż 10 dotyczyło piłkarzy ustawionych w przednich formacjach. W poniedziałek zmiany przyniosły gola, w meczu z Macedonią i Austrią również. I tylko w spotkaniu z Łotwą żadnej bramki nie zdobył zawodnik, który grę rozpoczynał na ławce rezerwowych. Wszystko to pokazuje, że działaniami selekcjonera nie kieruje przypadek, a umiejętność reagowania na boiskowe wydarzenia. W połączeniu z pierwszym efektownym zwycięstwem kadry pod jego wodzą wystawia mu to coraz bardziej pozytywną laurkę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.