Były reprezentant Polski ostrzega: Przestaniemy się identyfikować z kadrą

- Jeśli styl się nie zmieni, obawiam się, że w pewnym momencie nam się ta kadra po prostu znudzi, przestaniemy się z nią identyfikować. Bo zasłaniać się wynikiem można przez dwa, trzy kolejne mecze. Później te wyniki trzeba też potwierdzać stylem. A u nas stylu nie ma - mówi Marcin Żewłakow, ekspert TVP i były reprezentant Polski, która w poniedziałek o 20.45 zagra na PGE Narodowym z Izraelem.

Trzy mecze, dziewięć punktów. Polska prowadzi w grupie eliminacji do Euro 2020, ale to w tej chwili największy pozytyw. A może nawet jedyny, bo w piątkowym meczu z Macedonią Północną (1:0) znowu nie zobaczyliśmy dobrze grającej reprezentacji. W poniedziałek zmierzymy się z Izraelem. Jeśli wygramy, będziemy mieć aż pięć punktów przewagi nad rywalami. Innymi słowy: niemal pewny awans na Euro.

Zobacz wideo

Bartłomiej Kubiak: Co wiemy po wygranej z Macedonią Północną?

Marcin Żewłakow: Że jesteśmy w stanie wywalczyć punkty, ale styl, w jakim to robimy, pozostawia dużo do życzenia.

Ta drużyna robi postęp?

Nie, niestety nie. W piątek, poza szczęśliwym golem, widziałem tylko jedną dobrą akcję - w drugiej połowie, kiedy Mateusz Klich podawał do Kamila Grosickiego, a ten przestrzelił. Wiadomo: nie jesteśmy mistrzami świata, by od tej drużyny wymagać nie wiadomo czego, no ale jedna dobra akcja w meczu to jednak trochę mało.

Fakt, mało.

Wiesz, za czym tęsknię? Za takimi meczami, w których przynajmniej przez 15-20 minut widać kreatywność pomocników, jest jakiś pomysł na grę. Z Macedonią w pierwszej połowie widziałem zespół, który jedyne, czego chce, to przetrwać. A po przerwie utrzymać wynik. Nie sprawiało to radości ani kibicom, ani piłkarzom, ani chyba trenerowi.

Jerzy Brzęczek po meczu z Macedonią Północną powiedział wprost, że zagraliśmy słaby mecz. Piłkarze zresztą mówili podobnie. Nikt nie próbował zakłamywać rzeczywistości.

I dobrze. Wiadomo, że głównym wyznacznikiem tego, czy jest okej, teraz jest wynik. Zastanawiam się tylko, czy wszyscy wytrzymamy kolejne spotkania, w których punktujemy, ale wciąż brakuje nam stylu. Jeśli nic się nie zmieni, obawiam się, że może być ciężko. Że w pewnym momencie nam się ta kadra po prostu znudzi, przestaniemy się z nią identyfikować. Bo zasłaniać się wynikiem można przez dwa, trzy kolejne mecze. Później te wyniki trzeba też potwierdzać stylem. A u nas stylu nie ma.

Tęsknota za stylem trwa od dawna?

Od początku eliminacji, bo w listopadowym meczu z Portugalią kończącym nasze zmagania w Lidze Narodów, jeszcze były momenty, kiedy próbowaliśmy grać w piłkę - było widać jakiś pomysł. Od marca jednak tego pomysłu nie widzę.

Czy kadra powinna grać dwójką napastników?

Z przodu mamy trzy takie armaty… Aż szkoda z nich nie korzystać. Uważam, że przynajmniej dwie z nich powinny cały czas być na boisku. Piątkowy mecz też pokazał, że taktyka z jednym napastnikiem się nie sprawdza. Mamy taką grupę, takich przeciwników i komplet punktów po trzech meczach, że najwyższy czas zacząć dokładać coś więcej. Bo na razie jedyne, co potrafimy, to kraść punkty i dopisywać je w tabeli. Patrząc na nasz status i rolę w tych eliminacjach, stać nas po prostu na więcej. Nie mówię, że na 90 minut dobrej gry, ale przy tych przeciwnikach chociaż na 30-40. Na razie jest zero.

W poniedziałek Izrael.

To drużyna, która robi to, czego my nie robimy, czyli gra w piłkę. Nie jest pod presją, nie ma nic do stracenia. Ma za to Erana Zahaviego, który jest w formie - w tych eliminacjach strzelił już siedem goli - a to zawsze niesie. To będzie trudniejszy mecz niż z Macedonią Północną.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.