MŚ U-20. Polska gra o ćwierćfinał z Włochami. Garnitury i sceneria mundialu tym razem już nie przeszkodzą

Przestraszeni z Kolumbią, radośni z Tahiti i poprawnie wykonujący plan Magiery z Senegalem. Na co stać polską kadrę U-20 w meczu 1/8 finału z Włochami? Dużo zależeć będzie od głów zawodników. Tym razem garnitury i sceneria mundialu nie powinny im już przeszkadzać.

- Niektórzy na Kolumbię pierwszy raz od czasów komunii mieli na sobie garnitury – uśmiechał się już po zapewnieniu gry w 1/8 finału MŚ U-20 rozluźniony Tymoteusz Puchacz. -Ten mecz od kilku miesięcy rzeczywiście siedział nam w głowach. Nie powiedziałbym, że byliśmy nim sparaliżowani, ale czuliśmy sporą presję. Chcieliśmy wypaść jak najlepiej - mówił pytany przez nas o porównanie tego, co przed trzema meczami grupowymi działo się w głowach polskich piłkarzy. W głowach, bo umiejętności sportowe biało-czerwonych przez kilka dni specjalnie zmienić się nie mogły.

Zobacz wideo

O tym, że na MŚ U-20 spory wpływa ma sfera mentalna zawodników można domyślać się nie tylko po słowach Puchacza, ale i po boiskowych poczynaniach wszystkich naszych młodych zawodników. Z ich postawy i samych wyników dotychczasowych meczów wyłaniają się trzy obrazy polskiej kadry.

Trzy obrazy

Pierwszy - ekipy, która w starciu z mocniejszym, ogranym, lepszym technicznie i szybciej myślącym na boisku rywalem punktuje się sama. Popełnia proste błędy, a na gonienie wyniku nie ma już sił, pomysłów, czy może też umiejętności. Słowem ekipy, która nieco przytłoczona inauguracją ważnej domowej imprezy sportowo nie jest w stanie przeciwstawić się mocniejszemu.

Drugi – drużyny, która jest pewna swego. Gdy gra ze słabszym rywalem nie ma większych problemów w udokumentowaniem przewagi. Jest jednak uważna i konsekwentna.

Trzeci – ekipy, która w starciu z podobnym umiejętnościami lub nawet trochę lepszym oponentem jest w stanie wypełnić plan taktyczny. Być zaangażowana, grać agresywnie, zniwelować różnice w technice czy zgraniu, dominować i zneutralizować walory rywala. Nie popełniać błędów.

Pytanie czy z lepszą sferą mentalną piłkarzy z Kolumbią można było zagrać bardziej jak z Senegalem?

- Polska przegrała z zespołem bardzo dobrym. Kolumbia w każdym elemencie sztuki piłkarskiej była drużyną bijącą nas na głowę – mówi o spotkaniu z rywalem z Ameryki Południowej Artur Płatek, skaut Borussii Dortmund i człowiek odpowiedzialny za transfery Górnika Zabrze. Tamten mecz oglądał z wysokości trybun. Oprócz docenienia klasy rywala o słabości Polaków mówić jednak nie chciał.

- To czy ranga tego spotkania nas przerosła proszę pytać trenera, to jego kompetencje. On zna tych chłopaków najlepiej – unikał odpowiedzi.

- Moją rolą i rolą sztabu jest jak najszybciej podnieść drużynę – mówił jedynie selekcjoner kadry U-20, sygnalizując, że morale po przegranej inauguracji turnieju były słabe.

„Im dłużej gramy na turnieju, tym jest lepiej”

O tym, o czym nie mówiło się głośno, piłkarze jednak wspominali. Łatwiej im było sygnalizować to po wygranym 5:0 spotkaniu z Tahiti, choć też ważyli słowa. Mieli już jednak porównanie i jakieś odniesienie do pechowej Kolumbii.

- Sił w spotkaniu z Kolumbią i Tahiti mieliśmy tyle samo. Do drugiego spotkania podeszliśmy lepiej mentalnie. Nasze głowy były bardziej skupione... Nie no w pierwszym meczu też byliśmy skupieni, ale teraz powiedzieliśmy sobie „koniec żartów”, gramy u sibie, to nasz turniej – mówił z kolei Dominik Steczyk.

Po zremisowanym 0:0 spotkaniu z silnym fizycznie Senegalem było jeszcze lepiej. Zawodnicy sprawiali wrażenie już zupełnie oswojonych z ważną imprezą. W samym meczu byli stroną prowadzącą grę, wypełniali założenia taktyczne trenera, nie przytrafiały im się głupie błędy. Chociaż kibice mogli mieć żal o to, że trudno im było wypracować strzeleckie okazje, to Magiera rozliczał ich przede wszystkim, za grę na zero z tyłu. Z ogólnej postawy zespołu był zadowolony.

- Wiemy, że każdy mecz dla nas to możliwość lepszej gry. Chłopaki już lepiej się znają, rozumieją. Było to widać właśnie w spotkaniu z Senegalem – opisywał na konferencji prasowej.

- Nawet w wewnętrznych rozmowach uznaliśmy, że im dłużej gramy na turnieju, tym jest lepiej. Wiemy jak to wygląda. Przerobiliśmy już tę mundialową ceremonię. Te garnitury, to wyjście na murawę. Przyzwyczailiśmy się do emocji i atmosfery turnieju - tłumaczył też Puchacz.

Dobrze to słyszeć. Starcie z reprezentacją Włoch w 1/8 finału pod względem skali trudności będzie przypominało raczej spotkanie z Kolumbią, być może tylko momentami te z Senegalem. Spokojne głowy w fazie pucharowej przydadzą się zatem najbardziej. Tym razem poza stadionem (gramy w Gdyni) nic tu nie będzie nowego. Te same garnitury, podobna atmosfera, kilkanaście tysięcy wspierających własnych kibiców. Rywal też już lepiej nam znany, taki którego dało się pokonać. W siedmiu ostatnich meczach obu ekip trzy razy zwyciężali polscy piłkarze, tyle samo razy triumfowali Włosi. Jeden raz był remis. Te ostatnie spotkania piłkarzy z rocznika 1999 z Italią zakończyły się co prawda porażkami 3:4 i 0:3 jednak szczególnie to pierwsze starcie pokazało, że Włochów na pewno bać się nie należy, że można z nimi powalczyć. Polacy plan minimum na mundialu już wykonali. Teraz walczą o to, by kibicom i sobie dać jeszcze więcej radości. Garnitury, stroje meczowe i Mazurek Dąbrowskiego w scenerii mistrzostw mają już przerobione.

Więcej o:
Copyright © Agora SA