Mistrzostwa Świata U-20. Polska - Senegal 0-0. Nieśmiałym szczęście sprzyja

I Polska i Senegal wczorajszym wynikiem zapewniły sobie awans, choć sam styl rozegranego między tymi reprezentacjami meczu nie przyczyni się raczej do popularyzacji futbolu na kuli ziemskiej.

Polski pressing

Choć całe spotkanie nie stało na zbyt wysokim tempie i żadnej z drużyn nie zależało na tym, by je forsować, przez większość meczu Polacy byli stroną aktywniejszą. Ciekawym pomysłem Jacka Magiery były próby wyższego pressingu, które mocno utrudniały Senegalczykom zainicjowanie akcji i skutkowały niewielką celnością ich podań uruchamiających ofensywę. Goście zanotowali przy tym sporo strat (przez cały mecz 21 na własnej połowie), a piłka stosunkowo rzadko docierała w strefę zagrożenia. Co równie istotne, do takiego efektywnego działania Polacy nie musieli wcale angażować wszystkich zawodników. Zazwyczaj nadal dysponowali trzema-czterema zawodnikami w głębi pola, mało aktywnymi w pressingu, którzy stanowili dobre zabezpieczenie w sytuacjach, kiedy jednak Senegalczykom udało się przenieść piłkę na naszą połowę.

Zobacz wideo

Wideo pochodzi z serwisu VOD

Bez obejścia

Choć w poprzednich meczach Senegal również niespecjalnie kwapił się do przejmowania inicjatywy i starał się raczej ograniczać do kontr, tempo atakowania naszych rywali i liczba zawodników, którzy byli angażowani w wyprowadzanie akcji nie mogła skutkować stwarzaniem zagrożenia. Jeśli pod polską bramką coś się działo, było to najczęściej efektem akcji indywidualnych. Sytuacje, kiedy w okolicy naszego pola karnego znajdowało się więcej niż trzech przeciwników, można było ograniczyć co stałych fragmentów gry. Owszem, było to po części efektem pressingu naszych zawodników, jednak można było mieć wrażenie, że obie ekipy nie są zbyt zainteresowane zwiększeniem tempa meczu.

Przerzut na przerzucie

Polacy atakowali częściej, jednak przełożenia na efekt to nie miało. Piłka krążyła przez obronę nieco pewniej, lekko udawało się wyciągnąć Senegalczyków, jednak podanie, które miało inicjować właściwą część ataku, rzadko otwierało więcej miejsca. Częstym wariantem było ściągnięcie rywali na jedną stronę boiska i szybka diagonalna piłka, z której jednak opanowaniem było różnie, nie wspominając już o błyskawicznym jej dostarczeniu w strefę bezpośredniego zagrożenia. Ataki przez środek przyniosły jeszcze mniej efektu, przy gęstej defensywie Senegalu na rozegranie w centrum pola miejsca cały czas brakowało. By przeprowadzić tam atak Polacy musieliby się świetnie odnajdować pod presją i w ciasnych przestrzeniach. Jak wiemy po meczu z Kolumbią, nie grozi im to.

Próg wystarczalności

Być może jednak jest to szczyt możliwości tej kadry. Wyłączając mecz z amatorami z Tahiti, Polacy nie mieli jeszcze na tym turnieju choćby jednego celnego podania kluczowego. W ciągu 180 minut udało się dostarczyć piłkę w pole karne ledwie 13 razy, a statystyka strzałów oddanych z szesnastki zamyka się na dwóch. Taka gra wystarcza na wyjście z grupy, gdy ma się w niej egzotyczny zespół, który gra w piłkę niemal hobbystycznie. Na wyrównane starcie z poważnym rywalem nie ma już co liczyć. Możliwym jest, że Polaków gubi nieco ta zachowawczość, która nie pozwala im zaryzykować trudniejszych zagrań, które mogłyby otworzyć drogę do bramki. Problemem jest jednak, że i opcje takiego podania są rzadko stwarzane przez ofensywę. W efekcie Polacy z przodu na ten moment właściwie nie istnieją i nie wydaje się, choć na tle meczu z Kolumbią był widoczny pewien postęp, żeby tak grając mogli stworzyć zagrożenie w fazie pucharowej. Tam już konieczne będzie poniesienie większego ryzyka, by nie odpaść po meczu bez historii.

Więcej o:
Copyright © Agora SA