Reprezentacja U-21. Ostatni sprawdzian przed mistrzostwami Europy oblany. Problemów więcej niż pozytywów

Reprezentacja Polski do lat 21 przegrała w meczu towarzyskim z Serbią 0:2. Gole dla gości strzelili Erhan Mašović i Igor Zlatanović.
Zobacz wideo

Mecz z Serbią był ostatnim, oficjalnym testem dla drużyny Czesława Michniewicza przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy, które latem odbędą się we Włoszech i w San Marino. Spostrzeżeniami po spotkaniu w Grodzisku Wielkopolskim dzieli się Konrad Ferszter ze Sport.pl.

W ofensywie za wolno i za długo

W niedzielę piłkarze Michniewicza pracowali nad stałymi fragmentami gry, w poniedziałek trenowali wyprowadzenie ataku pozycyjnego i wychodzenie spod pressingu. Dzień przed meczem Michniewicz wymagał możliwie najszybszej gry na jeden, maksymalnie dwa kontakty. Trener młodzieżowej reprezentacji Polski od zawodników z piłką wymagał szukania wolnych przestrzeni i dokładności, a od graczy bez piłki ruchu i tworzenia miejsca do jej zagrywania. Michniewicz uczulał też piłkarzy na odpowiedzialność, zwłaszcza na własnej połowie.

Niestety, niewiele wskazówek udzielanych przez selekcjonera tuż przed meczem zostało wdrożonych w życie na boisku. W tworzeniu ataków Polacy byli za wolni, zbyt długo holowali piłkę. Nie było ani wielkiego ruchu, ani szybszej gry na jeden, dwa kontakty. Były za to niedokładność i straty spowodowane wysokim pressingiem Serbów.
Niestety pojawiały się też błędy na własnej połowie. Michniewicz upominał zawodników, by w razie braku możliwości podania do przodu, jak najszybciej oddawali piłkę najbliższemu koledze. We wtorek było dokładnie odwrotnie, przez co pojawiały się kolejne straty i zagrożenia pod naszą bramką.

- Na szybkość gry w ofensywie składa się wiele rzeczy, niestety przeciwko Serbii zawiodła większość z nich. Popełniliśmy za dużo błędów, w pierwszej połowie nie pomagał nam też silny wiatr. Serbowie dobrze i agresywnie zakładali pressing i było to zupełnie inne granie niż na treningu. Kolega dla kolegi nigdy nie będzie takim samym przeciwnikiem jak ten na boisku w czasie meczu - skomentował Michniewicz.

Gumny i Żurkowski wpadli na połówkę

Jeszcze w niedzielę Robert Gumny i Szymon Żurkowski odpowiednio z ławki rezerwowych i trybun Narodowego obserwowali mecz kadry Jerzego Brzęczka z Łotyszami. W niedzielę przed godz. 13 obaj pojawili się w Grodzisku Wielkopolskim, dołączając do drużyny Michniewicza, z którą odbyli jeden trening.

Gumny i Żurkowski byli wyróżniającymi się postaciami w meczu z Serbią. To po akcjach i dośrodkowaniach obrońcy Lecha tworzyliśmy najciekawsze akcje w ofensywie, to dzięki przebojowości i uderzeniu pomocnika Górnika stworzyliśmy największe zagrożenie pod bramką Filipa Manoljovicia. Obaj zawodnicy zostali jednak zmienieni już w przerwie.

- Chciałem, by ci zawodnicy zagrali po 60 minut, jednak zmieniłem decyzję po konsultacjach z trenerami klubowymi, których pracę szanuję. Szymon już w piątek gra mecz ligowy. Robert ma przed sobą bardzo ważne i trudne spotkanie w Kielcach i trener Adam Nawałka chciał, by piłkarz już w środę był gotowy do normalnego treningu. Zmiany niczego nam nie zburzyły, a zależy mi na dobrych relacjach z klubowymi trenerami - wytłumaczył po meczu Michniewicz.

Młodzi pod obserwacją Brzęczka

Na mecz w Grodzisku Wielkopolskim biletów nie było od niedzieli. Chociaż spotkanie rozpoczęło się już o godz. 15.00, to zainteresowaniu nim trudno się dziwić. Po pierwsze dlatego, że wejściówki były darmowe, a po drugie, że Michniewicz wystawił możliwie najsilniejszą jedenastkę. Znaleźli się w niej m.in. Gumny i Żurkowski, a zabrakło tylko kontuzjowanego Krystiana Bielika i przeziębionego Kamila Grabary.
Na trybunach zasiedli jednak nie tylko kibice. W Grodzisku Wielkopolskim pojawili się m.in. Brzęczek czy obrońca pierwszej reprezentacji i Dynama Kijów, Tomasz Kędziora. Obecni byli też skauci zagranicznych klubów, m.in. z Niemiec, Francji, Włoch czy Anglii. Wszyscy obserwowali młodych piłkarzy obu drużyn, które zagrają na mistrzostwach Europy do lat 21.

Manewry na środku obrony

Z powodu kontuzji stawu skokowego na mecze z Anglią i Serbią powołania nie dostał stoper Górnika Zabrze, Paweł Bochniewicz. Z tego samego powodu w sobotę zgrupowanie opuścił zastępujący go w podstawowym składzie Bielik. We wtorek Michniewicz nie mógł skorzystać z dwóch ważnych, środkowych obrońców, więc obok Mateusza Wieteski zagrał Dominik Jończy.

Chociaż 21-latek nie gra wiele w pierwszoligowym Podbeskidziu Bielsko-Biała, to na tle Serbów zaprezentował się bardzo przyzwoicie. Jończy zaliczył kilka udanych interwencji i ustrzegł się błędów, który przy jednym stałym fragmencie, przydarzył się Wietesce. Wypożyczony z Zagłębia Lubin stoper rozegrał dobry mecz i pokazał Michniewiczowi, że może na niego liczyć w zbliżających się młodzieżowych mistrzostwach Europy. Na dziś na pewno jest bliżej powołania niż Przemysław Wiśniewski, który cały mecz z Serbią przesiedział na ławce rezerwowych.

Problemy z lewą obroną

Brak klasowego lewego obrońcy to problem reprezentacji Polski od lat. Niestety, kadra do lat 21 nie ma w swoich szeregach kogoś, kto w najbliższym czasie mógłby ten kłopot rozwiązać. Mecz z Serbią niestety to tylko potwierdził.
W eliminacjach na lewej obronie Michniewicz korzystał z wypożyczonego do Chrobrego Głogów zawodnika Cracovii, Kamila Pestki. Tego, z powodu kontuzji, zabrakło jednak i w meczach i z Anglią, i z Serbią. Chociaż Pestka wielkim obrońcą nie jest, to alternatywa wygląda jeszcze gorzej.

Przeciwko Serbii na lewej obronie ponownie zagrał Paweł Stolarski i z pewnością nie zachwycił. Zawodnik Legii przegrywał pojedynki, miewał problemy w prostych sytuacjach, nie udzielał się w ofensywie. Stolarski jest też współwinny pierwszej bramce dla Serbów, bo to on nie zablokował dośrodkowania, po którym piłka spadła pod nogi Mašovicia.
Kwestia lewej obrony jest jedną z kilku, którą Michniewicz będzie musiał rozwiązać w najbliższych miesiącach. Początek młodzieżowych mistrzostw Europy już 16 czerwca.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.