Polska - Łotwa. Kamil Glik i Michał Pazdan zagrali razem po roku. Obydwaj wskazali największe problemy kadry

Kamil Glik i Michał Pazdan stworzyli parę środkowych obrońców reprezentacji Polski po raz pierwszy od roku. W marcu 2018 wystąpili w spotkaniu towarzyskim z Koreą Płd. (3:2), a w niedzielę 24 marca 2019 zagrali w wygranym starciu z Łotwą (2:0). - Ostatnie sześć miesięcy ubiegłego roku wyrzucam z głowy, teraz czuję się swobodnie - przyznał po niedzielnym spotkaniu Pazdan. - Dobrze nam się współpracowało. Znamy się przecież doskonale - dodawał Glik.
Zobacz wideo

- Wszyscy widzą, że po zwycięstwie nie było zbyt dużej euforii. Są takie mecze, że jak w pierwszej połowie się nie zdobędzie bramki, to potem jest bardzo ciężko. Tak było kiedyś z Gruzją, gdzie pierwszego gola strzeliliśmy dopiero około 60. minuty, a kolejne trzy dopiero pod koniec. Z Armenią było jeszcze gorzej [Polska wygrała z nią 2:1 po golu Roberta Lewandowskiego w 95. minucie]. Czasami tak jest, że nie wszystko od początku wygląda ładnie. W pierwszej połowie graliśmy trochę za wolno. Wszyscy wiemy, że to nie było takie zwycięstwo, jakiego od nas oczekiwano. Potrafimy lepiej grać. Z drugiej strony cieszmy się z tego, że mamy sześć punktów po dwóch meczach w eliminacjach - powiedział Michał Pazdan po zakończeniu spotkania z Łotwą (2:0). - Nie jesteśmy zadowoleni z gry. Nadzialiśmy się na kilka bardzo groźny kontr. Strzeliliśmy co prawda dwa gole, ale gdzieś tam - jak mówi klasyk - cały czas są rezerwy - stwierdził podobnie Kamil Glik.

I dodał: Nastawialiśmy się na to, że będziemy rozgrywać piłkę a Łotysze będą kontrować. Ale to, że się nastawialiśmy to jedno, a to że nie umieliśmy się do tych kontr ustawić to drugie. To na pewno będzie element, nad którym będziemy musieli w przyszłości popracować, bo takich meczów jak dziś, będzie sporo. Domyślam się, że spotkania z Macedonią, Słowenią czy Izraelem na Stadionie Narodowym mogą być bardzo podobne. Czy będzie murowanie bramki? Tak myślę. Jesteśmy mocną drużyną, wzbudzającą szacunek, liderem grupy.

Polska z Łotwą co prawda wygrała, ale kadrowicze po niedzielnym spotkaniu dostrzegali równie dużo błędów, co pozytywów. - Graliśmy za wolno. A kiedy próbowaliśmy tę grę przyspieszyć, to pojawiała się niedokładność. Wszyscy wiedzą, że to jeszcze nie jest tak, jak powinno być - ocenił Pazdan. - Brakowało kreatywności, dobrych decyzji i rozwiązań - podkreślił jego partner ze środka defensywy.

Partner to słowo klucz, bo przecież w ostatnich latach Pazdan i Glik byli partnerami idealnymi. M.in. na Euro 2016 czy w eliminacjach do MŚ 2018, gdzie tworzyli świetny duet. Duet, który się potem rozpadł głównie ze względu na to, że pierwszy ze wspomnianych zawodników przestał grać regularnie w Legii i dopiero transfer do tureckiego Ankaragucu przywrócił go drużynie narodowej. - Za mną bardzo pozytywny okres. A o tym gorszym już zapomniałem, bo w piłce tak już czasami jest. To pół roku wyrzucam z głowy. Teraz wszedłem do grania. Liga turecka to liga bardzo fajna i ciekawa. Czuję się swobodnie, jestem zadowolony, oby tak dalej - zakończył 31-latek.

Glik na zakończenie skomentował natomiast oczekiwania, jakie w stosunku do reprezentacji urosły po losowaniu grup el. ME 2020 i po tym, jak wygrała ona w Wiedniu z Austrią (1:0). - Wszyscy wymagają od nas zdobycia 30 punktów w eliminacjach, ale przed nami jeszcze dużo pracy. Jeszcze będzie dużo wzlotów i upadków. Wiadomo, że tych upadków chcemy mieć jak najmniej, ale na nie też czasami trzeba być przygotowanym. Dodatkowo trzeba pamiętać o tym, by do każdego meczu podchodzić z pokorą, bo może być tak jak w meczu z Łotwą. A w nim nie było łatwo.

Więcej o:
Copyright © Agora SA