Polska musi dorzucić dużo więcej. Bez Lewandowskiego nadal ani rusz

Po wylosowaniu łatwej grupy eliminacyjnej awans polskiej reprezentacji na Mistrzostwa Europy został uznany za obowiązek. Wczoraj nasza kadra wykonała najtrudniejszą część tego obowiązku.
Zobacz wideo

W poszukiwaniu planu

Polacy zaczęli spotkanie bardzo chaotycznie. Za rozprowadzanie akcji najczęściej brał się Krychowiak, schodząc po piłkę głęboko i starając się ją rozprowadzić z własnej połowy. Niestety, nie towarzyszyła temu żadna odpowiedź ze strony jego kolegów z drużyny. Pozostali zawodnicy nie trzymali odpowiednich odległości, zagranie piłki do nich stawało się zbyt ryzykowne. Dodatkowo Austriacy poprawnie blokowali środek pola. W efekcie Krychowiak albo był zmuszony do szukania dłuższych piłek, albo odbijać z akcją do boku, gdzie zostawało nieco miejsca. To jednak powodowało, że jeszcze łatwiej było go zablokować, zaś akcja wracała do punktu wyjścia. Nie dziwi więc, że większość ataków Polaków to indywidualne szarpnięcia, bez bardziej widowiskowych ruchów zespołowych. Na tle solidnie przesuwającej się i zostawiającej mało miejsca Austrii, Polacy mieli problem z wykonaniem składnej kombinacji podań. Celność zagrań Biało-Czerwonych w pierwszej połowie osiągnęła zawrotne 75 procent.

Braki kreatywności

Naszym reprezentantom nie udało się przy tym celnie zagrać ani jednego podania prostopadłego. Austriacy cały czas dbali o to, by mieć wyraźną przewagę w defensywie, a, co gorsza, kilkoma graczami byli w stanie skutecznie sparaliżować nasze próby rozprowadzenia ataków pozycyjnych. Zawodziły mocno skrzydła. Zieliński starał się brać na siebie ciężar gry, ale w sytuacji braku miejsca i małej ruchliwości partnerów nie był w stanie pchnąć gry Polaków do przodu, zwłaszcza będąc przywiązanym w pierwszej połowie do bocznych sektorów boiska. Grosicki prezentował się jeszcze mniej skutecznie (ledwie 45 procent celnych podań!), oferując jedynie kilka prób indywidualnego szarpnięcia. Tak długo, jak długo defensywa rywali utrzymywała stabilność, nie było możliwe, by przyniosło to efekt.

Bez Lewandowskiego nadal ani rusz

Zmiany przeprowadzone przez Jerzego Brzęczka poprawiły nieco grę Polaków. Przede wszystkim wszyscy zawodnicy zaczęli grać na swoich nominalnych pozycjach. Grosicki wrócił na lewą stronę, Frankowski dobrze trzymał balans między ofensywą i defensywą, zaś Lewandowski starał się wspomagać kreowanie gry zza pleców Piątka. Gwiazdor Bayernu już w pierwszej połowie był często zmuszony do cofania się po piłkę nawet i w okolice linii środkowej boiska, będąc mocno odciętym od podań. Gdy pressing Austriaków już nieco zelżał, akcje rozprowadzało się nieco łatwiej, stąd częściej dochodziliśmy do głosu. To właśnie aktywność Lewandowskiego przyniosła więcej ruchu i efektu na połowie rywala, on też był autorem jedynych dwóch celnych podań kluczowych Polaków w tym meczu. Sprawnie też utrzymywał się przy piłce (78 procent wygranych pojedynków, najwięcej w zespole), skupiając na sobie uwagę rywali i otwierając partnerom nieco więcej miejsca.

Na razie wystarczy

Mimo braku fajerwerków, na reprezentację Austrii okazało się to wystarczające. Nie można jednak uciec od wrażenia, że wygraliśmy, bo po prostu dysponowaliśmy lepszymi zawodnikami od rywali, będącymi w stanie samodzielnie stworzyć różnicę. W czasie, gdy Lewandowski raz po raz był w stanie utrzymywać się przy piłce przy dużym nawet zagęszczeniu, Alaba gubił się w nadmiarze własnych pomysłów, ostatecznie rzadko posuwając ataki skutecznie do przodu. Z kolei Janko nie dokonał tego, co udało się Piątkowi - czyli po serii błędów w defensywie wykończyć akcję w najprostszej sytuacji. Z punktu widzenia jakości organizacji gry Biało-Czerwoni nie rzucili jednak niestety na kolana. Na Austrię same indywidualne popisy wystarczają, na całą tę grupę zapewne też wystarczą. Jeśli jednak myślimy o powtórzeniu dobrego wyniku z EURO 2016, trzeba do umiejętności poszczególnych zawodników dorzucić więcej, dużo więcej. Tym bardziej że na tle mocniejszych rywali nawet i indywidualna jakość będzie często po ich stronie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA