To miało być rozwiązanie, które rozbije austriacką defensywę. Selekcjoner Jerzy Brzęczek decyzję o wystawieniu Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika podjął w środę po oficjalnym treningu. Zgodnie z sygnałami płynącymi ze sztabu kadry, chciał odwzorować najlepsze wzorce z klubów. Stąd też pomysł, aby pomocnik Napoli wystąpił na lewej pomocy. Właśnie na tej pozycji gra z powodzeniem u Carlo Ancelottiego, który w przeciwieństwie do Maurizio Sarriego miejsce dla Piotra znalazł nie za plecami Arkadiusza Milika, ale u jego lewego boku. Za takim rozwiązaniem przemawiało również nastawienie Zielińskiego, który dzięki decyzji trenera Neapolu wszedł na wyższy poziom. Na przeniesienie formy klubowej do reprezentacji Polski liczył więc Brzęczek, któremu jednocześnie żal było nie skorzystać z formy Milika, który w 2019 roku już ośmiokrotnie trafiał w Serie A, Pucharze Włoch oraz w Lidze Europy.
Wystawienie Zielińskiego i Milika wydawało się złotym środkiem, którego reprezentacja tak potrzebowała. Zamiast tego pierwszy był osamotniony, a drugi zginął za zasiekami rywala. Po godzinie obaj byli pod prysznicem. W czwartek duet z Neapolu niestety nie podbił Wiednia.
Jedyny raz Zieliński i Milik włączyli drugi bieg w 9. min. Po podaniu Mateusza Klicha 24-letni pomocnik najpierw technicznie przyjął futbolówkę, a chwilę później uruchomił swojego klubowego kolegę. Ten dograł jednak do Tomasza Kędziory, który kopnął wprost w rywali. Kilka minut później Zieliński znów pokazał magię: jednym zwodem minął dwóch obrońców, ale jeszcze raz zabrakło dokładnego dogrania. Do przerwy niedokładność była największą chorobą naszej reprezentacji. I Zieliński przez to cierpiał. Mający wielką chęć na grę piłkarz nie miał wokół siebie partnerów z którymi mógłby wymienić kilka podań. Raz samodzielnie mógł odmienić losy meczu, ale jego uderzenie z kilkunastu metrów Austriacy zablokowali. – Obok Szczęsnego Piotrek był długo jedynym piłkarzem, który pokazywał jakość. Niestety, ale sam nie mógł wygrać tego meczu – tłumaczył nam komentator Polsatu Mateusz Borek.
Po przerwie Zieliński znów próbował rozpędzić ospałą nieco drużynę. I Austriacy postanowili zatrzymać go faulem Aleksandara Dragovicia, po którym Piotr zniknął. Niedługo później – w 59 min. – Brzeczek podjął decyzję, że za Zielińskiego pojawi się na boisku Krzysztof Piątek.
Docenić na pewno należy to, o czym Brzęczek mówił w styczniu: Zieliński zaczął harować nie tylko w ofensywie, ale także w obronie. Piłkarz miał sporo zajęcia z aktywnym Stefanem Lainerem, którego poznał kilka tygodni temu, gdy Napoli w Lidze Europy trafiło na Red Bull Salzburg. Nie zawsze jednak potrafił kontrolować poczynania starszego o dwa lata defensora. W 16 min. tylko dzięki fatalnemu uderzeniowi Marko Arnautovicia Austriacy nie prowadzili, a dogrywającym do najlepszego napastnika naszych czwartkowych rywali był właśnie Lainer.
Bezproduktywny okazał się pozbawiony podań Arkadiusz Milik. Po raz pierwszy (i jedyny) w polu karnym rywala piłkę przy nodze miał w 17 min., gdy zamiast strzelać, zdecydował się dogrywać piętą do Kamila Grosickiego. I to byłoby na tyle. W pierwszej połowie Milik nie potrafił poradzić sobie z austriackimi zasiekami, które szczelnie odgrodziły napastnika od piłek. Polak często powracał na swoją połowę, ale nawet to nie przynosiło żadnego efektu. – Arek powinien wykorzystywać przestrzeń pomiędzy defensywnymi pomocnikami, a polem karnym Austriaków, ale właściwie zrobił to tylko raz, gdy dostał podanie od Zielińskiego – mówił Sport.pl ekspert TVP Sebastian Mila. Zdaniem Artura Wichniarka, który we Wiedniu skomentował mecz, Milikowi nie pomogła olbrzymia presja. – Grał tak, jak w kadrze grałem ja. Niby znalazł się w składzie, ale miał świadomość, że ludzie i tak woleli Piątka – wyjaśniał komentator Polsatu Sport. Niezależnie od powodów przez które skuteczność działań Milika była zerowa, już w przerwie selekcjoner zdecydował się pozostawić napastnika w szatni.
Duet Zieliński-Milik wydawał się ładunkiem wybuchowym, który skutecznie wysadzi obronę gospodarzy. Austriacy na czele z Aleksandarem Dragoviciem i Martinem Hintereggerem bez problemu poradzili sobie jednak z atakami Polaków. Nie dali rady zatrzymać dopiero Piątka, który po raz kolejny był dla przeciwników nieuchwytny. Wydaje się, że w Wiedniu snajper AC Milan zapewnił sobie grę w podstawowym składzie drużyny, która w Warszawie zmierzy się z Łotyszami. Pytanie pozostaje tylko jedno: kto na PGE Narodowym zagra u jego boku?