Bednarek: Mówili, że wrócę do Polski. Byłem nazywany najgorszym transferem. Teraz mogę powiedzieć, że trener Brzęczek utrzymał mnie przy życiu

- Na kadrze dostawałem drugie życie. Mogłem poczuć atmosferę meczu, złapać rytm. Teraz mogę powiedzieć, że trener Brzęczek utrzymał mnie przy życiu - mówi Jan Bednarek. Obrońca Southampton zaczął regularnie grać w Premier League, a w eliminacjach Euro 2020 ma być podstawowym piłkarzem kadry Jerzego Brzęczka. - Zaczynamy nowy rozdział i chcemy udowodnić naszą wartość. Jesteśmy mocni - zapewnia 22-latek.
Zobacz wideo

Jest pan jedynym piłkarzem, który grał we wszystkich meczach reprezentacji Polski prowadzonej przez Jerzego Brzęczka. Wiedział pan o tym?

Jan Bednarek: - Tak.

I w tych meczach nie było ani jednego zwycięstwa.

- Coś pan sugeruje?

Nie.

- To nie jest tak, że jeden piłkarz decyduje o wynikach. Ja zawsze chcę wygrywać. Daję z siebie wszystko, ale nie jestem na murawie sam.

Dość nerwowo zareagował pan na pierwsze pytanie.

- Nerwowo?

Tak jakby od razu pan wiedział, że musi się bronić. To efekt krytyki, która spotkała pana w ostatnim czasie?

- Przez półtora roku byłem krytykowany za to, że nie grałem. Byłem nazwany najgorszym transferem. Niektórzy mówili nawet, że za moment wrócę do Polski. Ale nie zwracałem na to uwagi. Robiłem swoje. Dla mnie liczy się opinia ludzi, którzy mnie otaczają i mają na mnie wpływ. Nie skupiam się na tym, co o mnie piszą, bo nie mam na to wpływu.

Jest pan przykładem, że czasem warto zaryzykować i powołać do reprezentacji piłkarza, który nie gra regularnie w klubie?

- Taka była decyzja selekcjonera. Ale ja doskonale wiedziałem, że jak nie zacznę grać regularnie w klubie, to nie będzie mnie w reprezentacji. Teraz gram i trener może się uśmiechnąć, bo to on na mnie stawiał i zawsze we mnie wierzył. Teraz ja – Jan Bednarek – chce mu się za to odwdzięczyć.

Kadra była dla pana oparciem w trudnych chwilach?

Tak. Na kadrze dostawałem drugie życie. To był dla mnie ciężki moment, gdy w każdy weekend byłem na ławce lub nawet poza meczową osiemnastką. W narodowych barwach mogłem poczuć atmosferę meczu, złapać rytm. To mi pomogło wykorzystać szansę w klubie. Mogę powiedzieć, że trener Brzęczek utrzymał mnie przy życiu.

Miał pan chwile zwątpienia?

Nie będę oszukiwał, że nie miałem. Ale to były krótkie chwile zwątpienia. Takie strzały. Najczęściej po meczach, w których nie łapałem nawet na ławkę rezerwowych. Wtedy pytałem sam siebie, co jest ze mną nie tak? Ale po chwili znów zaczynałem wierzyć i trenowałem tak, jakbym w kolejnym meczu miał wybiec na murawę w podstawowym składzie.

To był klucz do sukcesu?

Zdecydowanie. Potrzebowałem szansy. Ralph Hasenhuttl mi ją dał, a ja byłem gotowy, żeby ją wykorzystać.

Czego kadra Jerzego Brzęczka nauczyła się w meczach Ligi Narodów?

- Siebie i swoich zachowań. Testowaliśmy różne ustawienia i warianty taktyczne. Ale teraz koniec z eksperymentami. Czas na wygrywanie. Wyciągnęliśmy wnioski. Jesteśmy gotowi. Będziemy walczyć.

Jest pan optymistą przed startem eliminacji?

- Czujemy się dobrze. W zespole jest świetna atmosfera. Każdy czuje się mocny i chce grać. Myślę, że inne reprezentacje mogą się nas bać.

Skąd bierze się ta świetna atmosfera, o której pan wspomniał?

Stęskniliśmy się za sobą i za wygrywaniem. Chcemy udowodnić kibicom, że w ostatnich meczach nie byliśmy sobą. Że mieliśmy słabszy moment, ale potrafiliśmy go przezwyciężyć. Wielkich sportowców  poznaje się po tym, że po porażkach potrafią się podnieść. I my tak chcemy zrobić. Nie czujemy się dobrze z porażkami. Startują eliminacje, zaczynamy nowy rozdział i chcemy udowodnić naszą wartość. Jesteśmy mocni.

Więcej o:
Copyright © Agora SA