Polak z Serie A zaskoczony brakiem powołania od Jerzego Brzęczka do reprezentacji Polski. "Czuję się tak, jakbym dla kadry nie istniał"

- Jestem zaskoczony tym, że selekcjoner Jerzy Brzęczek o mnie nie pamiętał. Ciężko to sobie wytłumaczyć. Miałem nadzieję na powołanie, a teraz jestem nieco rozczarowany. Czuję się tak, jakbym dla kadry nie istniał - mówi Sport.pl obrońca Chievo Werona Paweł Jaroszyński.
Zobacz wideo

Sebastian Staszewski: Liczył pan na powołanie na marcowe mecze reprezentacji Polski?

Paweł Jaroszyński: Nadzieja była wielka. Za każdym razem, gdy nadchodzi termin powołań, jestem zainteresowany publikowaną przez PZPN listą. Teraz nie było inaczej. Chociaż, patrząc na sytuację kadry i ostatnie decyzje selekcjonera, wiedziałem, że nie mam zbyt dużych szans.

Jest pan więc zaskoczony pominięciem?

Jestem zaskoczony tym, że trener o mnie nie pamiętał. Ciężko mi to sobie wytłumaczyć. W poprzednim roku przyjechałem na kadrę, bo dostałem powołanie od trenera Adama Nawałki. Po mistrzostwach świata zmienił się selekcjoner, w Serie A zacząłem grać coraz więcej, ale powołania przestały przychodzić. Nie ma także żadnego kontaktu ze sztabem szkoleniowym. Ostatnio zapytałem nawet kierownika drużyny, czy ktoś z Polski się do niego odzywał, ale pokręcił głową. Jestem nieco rozczarowany. Chwilami czuję się, jakbym dla kadry nie istniał.

Zasłużył pan na szansę? W tym sezonie rozegrał pan ponad 1000 minut. Dużo to i mało.

Nie wiem, czy zasłużyłem, ale gra w Serie A powinna pozwalać być w gronie kandydatów. Wydaje mi się, że jestem w stanie zaprezentować selekcjonerowi przydatność dla kadry. Ale na razie nie było mi dane pokazanie się panu Jerzemu Brzęczkowi choćby w jednym treningu.

Powołania seryjnie dostają pana byli koledzy z reprezentacji do lat 21: Jan Bednarek, Tomasz Kędziora, Arkadiusz Reca, Krzysztof Piątek, Dawid Kownacki. Jerzy Brzęczek rozmawiał też z Mariuszem Stępińskim, z którym gra pan w Chievo. To boli podwójnie?

Nie czuję się pokrzywdzony. Znam swoją wartość, mam dobrą pracę, żonę, córkę. Jestem szczęśliwym człowiekiem. Wiem też, że potrafię grać na wysokim poziomie. I chciałbym udowodnić to trenerowi Brzęczkowi. Ale to on jest od podejmowania decyzji. Ja mogę tylko je uszanować. I to zamierzam uczynić. Dalej będę pracował i kibicował reprezentacji Polski.

Która ma permanentny problem z lewą obroną. Maciej Rybus od pięciu miesięcy zmaga się z urazem, Arkadiusz Reca wciąż siedzi na ławce, Artur Jędrzejczyk stał się stoperem.

Najwidoczniej problem nie jest tak duży. Trener woli bazować na zawodnikach, których zna, którym ufa. Szczerze więc trzymam kciuki, że Arek podoła, mimo tego, iż w klubie nie gra.

W tym sezonie w klubie zagrał pan 15 razy. To dobra rekomendacja? Bo pana zespół – Chievo Werona – to najgorsza drużyna Serie A, która w marcu właściwie spadła z ligi.

Zależy, jak na to spojrzeć. Można grać dobrze w słabym klubie, lub słabo w dobrym zespole. Opinie na mój temat nie są tu negatywne. Chwalą mnie dziennikarze, eksperci, mam dobre statystyki. Z każdym meczem rozwijam się, koryguję błędy. Mam znacznie silniejszą pozycję w zespole, niż rok temu. A nasze słabe miejsce w lidze wynika z tego, że mamy aż dziesięć remisów. W całej Serie A więcej mają tylko trzy drużyny: Fiorentina, Torino i Sassuolo.

Mówi pan o statystykach, ale te ofensywne są żadne. Nie ma pan ani bramek, ani asyst.

Strasznie mnie to irytuje. Kiedy analizujemy nasze spotkania, to widać, jak często próbuję podawać kolegom. Mam naprawdę dużo dośrodkowań, które powinny być zamienione na bramki. Jest więc trochę pretensji do kolegów, bo gdyby celniej uderzali, to miałbym co najmniej cztery asysty. Czuję, jakby mi je zabrano. Ale wiem, że czasem tak po prostu bywa.

Na ile ufa panu trener Domenico Di Carlo? W tym sezonie nie zagrał pan nawet jednego pełnego meczu z wielkimi: Juventusem Turyn, Napoli, AC Milanem, Interem Mediolan.

Ciężki był dla mnie szczególnie początek sezonu. Trener nie potrafił nawet wymówić mojego nazwiska. Na dodatek rok temu grałem mało, ale rywalizowałem z tymi wielkimi. Teraz jest odwrotnie. W ostatniej kolejce prawdopodobnie wystąpiłbym przeciwko Milanowi, ale nie byłem w pełni sił, bo miałem uraz mięśniowy. Trener stwierdził, że na ten mecz potrzeba mu ludzi gotowych na 250 procent. A ja taki nie byłem, bo w tygodniu straciłem kilka treningów. W kwietniu czeka nas Napoli i Lazio Rzym, a w maju Inter, i wierzę, że tym razem zagram.

Jaka może być pana przyszłość? Chievo Werona niemal na pewno spadnie do Serie B.

Wolałbym pozostać na pierwszoligowym poziomie, ale nie wszystko zależy ode mnie, bo z Chievo wiąże mnie jeszcze dwuletnia umowa. Trwają pierwsze rozmowy moich menadżerów, które mają na celu doprowadzenie do jakiegoś porozumienia. Z drugiej strony do końca ligi jest jeszcze trochę meczów i choć wiem, że może brzmi to śmiesznie, to chcemy powalczyć. Jeśli jednak spadniemy, to ja planuję pozostać w Italii. Czuję się tu naprawdę bardzo dobrze.

Bierze pan pod uwagę powrót do Polski?

W tym momencie na pewno nie. Wolę grać za granicą. Nawet w innym kraju, ale za granicą.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.